Po wręcz karygodnym przegraniu barażu w poprzednim sezonu Arka dopięła swego i awansowała do PKO BP Ekstraklasy. W Gdyni trwa feta, jednak Mateusz Borek tonuje nastroje.
Pomimo awansu złośliwi kibice do końca życia wspominać będą Arce frajerskie wykluczenie się z awansu do najwyższej polskiej ligi. Zespół na trzy kolejki przed końcem miał 9 punktów przewagi nad GKS Katowice, które ostatecznie roztrwonił przegrywając kluczowy mecz z „Gieksą” na własnym obiekcie.
Później było jeszcze gorzej, gdyż przegrali z Motorem w ostatniej akcji meczu. Kibice nie mogli uwierzyć własnym oczom, było to jednak prawdą – przegrali na własne życzenie. Cel na sezon 2024/2025 był więc jasny – bezpośredni awans do PKO BP Ekstraklasy. Tym razem zaskoczeń nie było.
Arkowcy od początku sezonu pokazywali swoją moc i budowali przewagę nad rywalami. Jedyną ekipą, która była w stanie im zagrozić była Bruk Bet Termalica, jednak i oni musieli uznać wyższość gdynian. Można śmiało rzec, że w tym sezonie nie było na nich mocnych. Ekstraklasa to jednak inny poziom.
Brutalnie przekonała się o tym Lechia, która przez bardzo długi czas okupowała dno tabeli. Ich trójmiejscy rywale odbili się jednak od dna i wiele wskazuje, że zobaczymy Derby Trójmiasta w Ekstraklasie w przyszłym sezonie. Zanim jednak do nich dojdzie gdynian czeka przebudowa składu.
Wielu dziennikarzy uważa bowiem, że Arka nie jest gotowa na te rozgrywki. Jednym z nich jest Mateusz Borek, który wprost mówi: „To nie jest zespół gotowy na Ekstraklasę. Tam potrzeba 6-7 piłkarzy do podstawowego składu, żeby był spokój”. Gdynian czeka więc teraz trudne zadanie, zbudować ekipę wartą Ekstraklasy.
W Arce zapowiada się więc bardzo ciekawy okres transferowy.

Fanatyk sportów ekstremalnych, orientalnego żarcia i jednośladów. Swoją przygodę z dziennikarstwem rozpocząłem jeszcze przed studiami pracując w sekcji żużlowej Wybrzeża Gdańsk. Niedługo później hobby stało się pracą, pracą którą uwielbiam. Rodowity gdańszczanin z krwi i kości, który za nic nie myśli opuszczać swojego ciepłego gniazdka.