Do niecodziennej sytuacji doszło w ostatnich dniach w Sandecji Nowy Sącz. Piłkarz, który przyjechał na testy z drugiego końca świata został pożegnany nawet nie wybiegając na boisko.
Freddy Adu, bo o nim mowa, ku zdziwieniu wielu obserwatorów przyleciał do Polski w celu odbycia testów w Sandecji Nowy Sącz. Polskie media sportowe obiegła informacja ze zdjęciem, na którym wyglądający na nieco zbyt pulchnego uśmiechnięty Amerykanin pozuje z szalikiem beniaminka. Bardzo szybko rozpętała się jednak wojenka pomiędzy szkoleniowcem Sandecji, Radosławem Mroczkowskim a dyrektorem sportowym klubu, Arkadiuszem Aleksandrem. Trener nie ukrywał, że jest oburzony faktem, iż o przyjeździe Adu dowiaduje się z internetu natomiast Aleksander odpowiadał, że powiadomił Mroczkowskiego sms-em. Sytuacja wymknęła się spod kontroli do tego stopnia, że Mroczkowski podał do publicznej informacji, iż nie zamierza testować byłego reprezentanta USA sugerując również aby testowali go Ci, którzy stoją za jego sprowadzeniem, stawiając w ten sposób sytuację na ostrzu noża.
Ostatecznie Adu został poddany testom medycznym ale na boisko nie wybiegł. Wynika z tego, że Mroczkowski postawił na swoim natomiast nie da się ukryć, że wszystkie okoliczności związane z całym tym zamieszaniem nie działają na korzyść klubu z Nowego Sącza. Miał być hit marketingowy a wyszedł kit, niewypał i totalny brak profesjonalizmu. Zwyczajnie szkoda nam również sympatycznego Amerykanina, który najwyraźniej niczego nie świadomy przebył tak daleką drogę aby na własnej skórze przekonać się jak mogą wyglądać "testy" w Polsce. W kilku wpisach na tweeterze dał wyraz swojemu rozczarowaniu i zaskoczeniu takim obrotem sprawy w związku z czym jednego możemy być pewni. Fanem Sandecji Freddy Adu z pewnością nie zostanie a wizerunek nowosądeckiego klubu zamiast został mocno nadszarpnięty.
Redakcja
fot. pressfocus