Różni obcokrajowcy wciąż przewijają się przez naszą ligę. Są tacy, których od razu można sklasyfikować jako tzw. szrot, tacy którzy po jednorazowym przebłysku szybko gasną, tacy którzy prezentują stosunkowo solidny poziom i wreszcie tacy o których mówimy, że to piłkarze, którzy na prawdę mogą coś do tych rozgrywek wnieść. Kimś takim ma szansę stać się Ivi Lopez.
26-letni napastnik wziął ligę szturmem. W 7 spotkaniach strzelił dla Rakowa Częstochowa 5 bramek, ale przecież nie o same liczby chodzi. Hiszpan charakteryzuje się świetną techniką i dryblingiem, jest przy tym szybki i silny, a jego rzuty wolne stanowią realne zagrożenie dla wszystkich bramkarzy w Ekstraklasie. W rundzie jesiennej, momentami można było odnieść wrażenie, że Ivi myśli dwa-trzy razy szybciej niż jego koledzy i przeciwnicy. Zastanawiałem się czasem skąd taki zawodnik wziął się w Rakowie?
Początki kariery
Pierwszym poważnym klubem Iviego było Getafe, do którego trafił z amatorskiego CU Collado Villalba. Po dobrych występach w rezerwach dostał szansę w La Liga, rozegrał 21 minut w meczu z Villarealem. Następnym przystankiem w jego karierze była Sevilla, a właściwie jej rezerwy. Nie udało mu się zadebiutować w pierwszej drużynie ekipy z Andaluzji, tylko raz zasiadł na ławce rezerwowych. Mimo to jego pobyt na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán nie był całkowicie bezowocny. Lopez był gwiazdą rezerw Sevilii, strzelał gole, asystował, a ponadto miał możliwość podpatrywania takich zawodników jak Banega, Konoplyanka, Llorente czy Reyes. M iał jednak większe ambicje niż brylowanie w rezerwach, tym bardziej, że czas mijał, a debiut w La Liga nie przychodził co ostatecznie skończyło się transferem do Levante. Początek w nowym klubie miał niezwykle obiecujący.
Wielka chwila
9 września 2017 roku miało miejsce jedno z najważniejszych (o ile nie najważniejsze) wydarzeń w piłkarskim życiu Lopeza. 3 kolejka La Liga, mityczny obiekt Santiago Bernabeu, na boisku cała plejada gwiazd między innymi Benzema, Vazquez, Kroos, czy Asensio, ale wynik meczu nieoczekiwanie otwiera zupełnie ktoś inny. Ivi Lopez po podaniu od innego Lopeza, Ivana, oddaje strzał prawą nogą i pokonuje Casillasa w 12 minucie. Gol strzelony takiemu zespołowi jak Real zawsze uskrzydla, zwłaszcza, że ostatecznie dał Levante cenny punkt na piekielnie trudnym terenie-mecz zakończył się wynikiem 1-1. Wtedy bohater Levante jeszcze nie miał prawa wiedzieć, że trzy lata później wyląduje w polskiej ekstraklasie.
Odbudowa w Częstochowie
Niestety, kariera Lopeza nie potoczyła się tak jak zapewne sobie tego życzył. Nie robił furory w kolejnych hiszpańskich drużynach, do których trafiał, nie był wyróżniającą się postacią takich ekip jak Real Valladolid, czy Sporting Gijon. Częste przeprowadzki spowodowane kolejnymi wypożyczeniami nie pomogły w wydobyciu drzemiącego w nim potencjału. Trudno powiedzieć dlaczego Lopezowi nie zaistniał bardziej na krajowym podwórku. Sam piłkarz nie jest zbyt wylewny jeśli chodzi o jego zawodowe rozczarowania. Wspomina o złym kontakcie z trenerem Paco Lopezem, ale żadnych konkretów nie zdradza. Na całej tej skomplikowanej sytuacji napastnika skorzystał Marek Papszun, pozyskując zawodnika o ogromnym potencjale jak nasze ekstraklasowe wymagania. Rakowowi polecił go były trener Wisły Kraków, Kiko Ramirez, który zna się z asystentem trenera Papszuna, Goncalo Feio. W przenosinach Iviego do Częstochowy dużą rolę odegrał znany z Piasta Gliwice Jorge Felix, który mocno namawiał swojego kolegę na ten transfer. Obaj zawodnicy występowali razem w rezerwach Getafe.
Patrząc na to jak poczynał sobie Hiszpan w Ekstraklasie jesienią nie można oprzeć się wrażeniu, że Raków to tylko przystanek w dalszej karierze Lopeza. Bije od niego jakość i na pewno terminuje już w notatniku kilku skautów penetrujących polski rynek, Tacy piłkarze zazwyczaj nie zostają na dłużej w polskich klubach dlatego pozostało nam cieszyć się chwilą, i podziwiać Hiszpana licząc na to, że będzie raczył kibiców takimi występami jak choćby w meczach z Lechem, czy Stalą Mielec. Warto zaznaczyć, że kontrakt Lopeza został podpisany na cztery lata dlatego potencjalny kupiec musi się liczyć ze sporym wydatkiem. Na koniec należy też poświęcić chwilkę skautingowi Rakowa. Tijanić, Gutkovskis, Lopez, Cebula, każdy z tych wyborów był w pewnym sensie nieoczywisty, a okazywał się strzałem w dziesiątkę. Kto wie, być może do Częstochowy niedługo zawitają kolejne odkrycia na miarę Iviego Lopeza, który pod nieobecność Igora Angulo ma wszelkie zadatki aby godnie zastąpić swojego rodaka i być jedną z największych gwiazd brylujących po polskich stadionach.
Maciej Rajca
fot. estadiodeportivo.com