Legia Warszawa przyzwyczaiła nas do słabej gry. Nie ma w niej żadnej poprawy względem kompromitujących spotkań, a coraz więcej osób z otoczenia piłkarskiego krytykuje postawę mistrza Polski.
Legioniści porażką z Wisłą Płock aż 1:4 skompromitowali się na całej linii. Tak słabej Legii kibice nie pamiętają od sezonu 1991/1992, kiedy to Warszawiacy mając w składzie Wojciecha Kowalczyka z Macieja Szczęsnego mało co nie spadli z pierwszej ligi. Do całkowitej kompromitacji zabrakło trzech punktów. Tymczasem popularny Kowal uważa, że dzisiejsza Legia jest najgorszą w historii klubu. Swoje przysłowiowe "trzy grosze" dorzucił również znany dziennikarz sportowy, Dariusz Tuzimek. W ostrych słowach skomentował poczynania mistrza Polski. Oberwało się również Hiszpanowi, Iniakiemu Astizowi.
Drużyna Legii to jest na dzisiaj ugór, na którym nie ma prawa nic wyrosnąć. Żeby coś wzeszło, trzeba tę glebę jałową orać i orać, jak najgłębiej. I to wiele razy. I jeszcze przed posianiem tego nowego, należy oddzielić ziarna od plew. Czyli pożegnać jak najszybciej wszystkich, którzy na grę na Łazienkowskiej nie mają kwalifikacji lub sił.
Jak choćby sympatyczny Inaki Astiz, który w Warszawie to może się sprawdzić jedynie w roli turysty albo przewodnika po Starówce dla wycieczek z Hiszpanii. Tam szybkość, z jaką się porusza stoper Legii będzie wskazana, ucieszy starsze panie w beretach i panów chodzących o lasce. Na boisko takie parametry, jakimi dziś dysponuje Hiszpan, nie wystarczyłyby na Ligę Szóstek.
Nie ma sensu się pastwić akurat nad Hiszpanem, bo to nie Astiz zawalił Legii spotkanie, ale jest świetnym przykładem niewyciągania wniosków w klubie z Łazienkowskiej. Bo ile jeszcze Hiszpan musi zrobić błędów, żeby w Legii już nie grać? Przecież to niepoważne.
O warsztacie trenera Ricardo Sa Pinto na razie niewiele wiadomo. W Warszawie dał się poznać na razie jako ktoś, kto robi dziwne rzeczy. Na przykład ciężkie treningi przed meczem ligowym, co najbardziej ucieszyło tych kibiców, co to są przekonani, że nic tak dobrze nie robi piłkarzom jak wzięcie ich za mordy i zagonienie do ciężkiej pracy.
O Legii powiedziano wiele. Mistrz Polski tak naprawdę niczego sobą nie reprezentuje. Ricardo Sa Pinto również na chwilę obecną nie jest wybitnym taktykiem. Zamiast tego, kompromituje się swoimi wypowiedziami. Po rewanżowym spotkaniu z Dudelange, Sa Pinto wypalił, że arbiter nie pozwolił jej drużynie awansować dalej. Z kolei po wczorajszym blamażu przyznał, że Michał Pazdan nie zagrał, ponieważ nie jest jeszcze gotowy do gry po mistrzostwach świata. Wypowiedzi szkoleniowca Legii to himalaje absurdu.
źródło: WP Sportowe Fakty
fot. pressfocus