Kamil Glik jest oburzony zachowaniem redaktorów WeszłoFM, którzy podczas prowokacji w rozmowie ze Sławomirem Peszką użyli sformułowania: "Glik siedzi pijany z żonką".
Tydzień temu dziennikarze WeszłoFM zadzwonili do Sławomira Peszki. Jak się później okazało, zawodnik Lechii był pod wpływem alkoholu. Prowadzący audycję chcieli wykorzystać ten fakt i podkręcali rozmowę. Padło wyrażenie: "Dzwoniłem do Glika i powiem Ci że grubo. […] Dzwoniliśmy do Glika to on też siedzi wiesz pijany ku*wa z żoną…". Polski defensor szybko zdementował tę informację, teraz udzielił wypowiedzi dla SportowychFaktów WP.
Jeśli ja siedzę z małżonką napity, jak było ujęte w audycji, to gdzie jest moje dziecko? Wychodzi z tego, że w moim domu mamy takie patologiczne zwyczaje. Nie pozwolę tak mówić o swojej rodzinie
Co więcej, jeden z dziennikarzy dla żartu podał się dodatkowo za Łukasza Wiśniowskiego z kanału Łączy Nas Piłka. Następnie dodał:
– Pewne granice zostały przekroczone. Gdyby Samuel Szczygielski (dziennikarz, który wywołał aferę – dop. red.) powiedział takie słowa wyłącznie o mnie, i zapomnijmy, iż podczas rzekomego picia znajduje się w samolocie z trenerem, kolegami z zespołu, to przyjmę to na klatę. Mnie jak i moją żonę zdenerwował fakt, że ktoś chce wmówić ludziom, iż w moim domu panuje patologia. Automatycznie przecież pojawia się również osoba mojej córka. Jeśli ja siedzę z małżonką napity, jak było ujęte w audycji, to gdzie jest moje dziecko? Wychodzi z tego, że w moim domu mamy takie patologiczne zwyczaje. O mnie można pisać wszystko, lecz nie pozwolę tak mówić o swojej rodzinie.
Jak podają SportoweFakty, dziennikarz przeprosił piłkarza, jednak ten jest nieugięty. Glik konsultował się również z Peszką i obaj piłkarze podejmują pewne ruchy w tej sprawie.
źródło: SportoweFakty
fot. pressfocus