Szkoleniowiec Widzewa Łódź i jego zawodnicy zabrali głos po zakończeniu starcia z Pogonią Szczecin.
W 2. kolejce PKO BP Ekstraklasy Widzew Łódź grał na wyjeździe z Pogonią Szczecin. Starcie zakończyło się zwycięstwem „Portowców” 2:1. Janusz Niedźwiedź przeanalizował na konferencji prasowej to spotkanie i powiedział, dlaczego jego zespół przegrał. Jedyną bramkę w jego drużynie wywalczył Bartłomiej Pawłowski. W ekipie gospodarzy na listę strzelców wpisali się Luka Zahović oraz Eftimis Kuluris.
– Już przed meczem wiedzieliśmy, na jaki teren przyjeżdżamy, że gramy z zespołem, który od kilku lat utrzymuje się w czołówce i że poprzeczka będzie zawieszona wysoko. Świetnie weszliśmy w to spotkanie, byliśmy pewni siebie, konstruowaliśmy akcje, a konsekwencją tego była pierwsza bramka, świetnie rozegrana już od otwarcia od bramkarza i zakończona strzałem Bartka Pawłowskiego. W dalszej części meczu pozwoliliśmy się jednak zepchnąć do obrony. Długimi fragmentami nie potrafiliśmy odpowiedzieć czymś konkretnym – powiedział trener Widzewa Łódź Janusz Niedźwiedź, cytowany przez „Widzew.com”.
– Tuż po wyjściu na drugą połowę straciliśmy gola, dla mnie to była sytuacja kontrowersyjna, musimy zobaczyć, czy tam był faul, ale na pewno musimy się też lepiej wybronić przy rzucie wolnym. Gol dodał Pogoni dużo energii, my mieliśmy wtedy słabszy moment, stracliśmy drugiego gola. Zareagowaliśmy zmianami i w drugiej części tej połowy zaczęliśmy poczynać sobie dużo odważniej w budowaniu akcji. Wykreowaliśmy kilka okazji, przy nieuznanej bramce fantastycznie rozegraliśmy aut i tym bardziej szkoda, że sędzia odgwizdał wtedy spalonego – dodał.
– Trzeba docenić mój zespół za to, że wierzyliśmy do końca, pracowaliśmy do 95. minuty, walczyliśmy o bramkę. Byliśmy blisko, ale dzisiaj nam zabrakło tego, żebyśmy postawili się przeciwnikowi jeszcze mocniej. Wygrał zespół, który był lepszy w perspektywie całego meczu. Gratuluję Pogoni, przed nami spotkanie z Jagiellonią i za chwilę nasze myśli będą już przy nim. Dziękuję kibicom za to, że licznie przyjechali do Szczecina i wspierali nas do samego końca – powiedział.
– Filip Przybułek rozegrał solidne zawody, miał swój udział przy pierwszej bramce, gdy prostopadłym podaniem wypuścił Jordiego i zaliczył asystę drugiego stopnia. To jest młody chłopak, który dziś zadebiutował w pierwszym zespole, dla niego to wielkie wydarzenie. Teraz musi pracować dalej, żeby podnosić umiejętności, a tych minut było jeszcze więcej – skomentował.
Henrich Ravas (bramkarz Widzewa Łódź)
– Chyba nikt nie oczekiwał, że będziemy w tym meczu szybko prowadzić 1:0. Miałem dużo roboty przez jakieś 20 minut po zdobyciu bramki, ale nie ja jeden, bo i cała obrona bardzo się napracowała. Szkoda, że nie wyrwaliśmy w tym meczu chociaż punktu, ponieważ wielu zespołom gra się tu bardzo trudno, a my mieliśmy swoje szanse. Od razu po przerwie wiedziałem, że Biczachczian ma dobrą lewą nogę, byłem gotowy do dośrodkowania, ale po strzale głową piłka i tak wpadła do bramki. Później kibice dalej gnali gospodarzy do przodu, a my mieliśmy słabsze kolejne kilkanaście minut – powiedział bramkarz Widzewa Łódź, cytowany przez „Widzew.com”.
– Myślę, że pokazaliśmy ten widzewski charakter. Do ostatniego gwizdka walczyliśmy o chociaż punkt, nawet ja główkowałem w kierunku bramki. Byliśmy tu rok temu i wtedy też była tu dobra atmosfera – kibice znowu bardzo nas wspierali, jak zawsze zresztą – dodał.
Bartłomiej Pawłowski (pomocnik Widzewa Łódź)
– Nie możemy w formie sukcesu oceniać tego, że prowadziliśmy do przerwy. Przeżyliśmy trochę takie deja vu z wyjazdem do Szczecina, bo scenariusz tego meczu był bardzo podobny do tego z poprzedniego sezonu. Przegraliśmy dzisiaj i nie ma co się nad tym długo rozwodzić. Rywale strzelili nam dwie bramki, ale mogli jeszcze więcej. Możemy sobie z tego spotkania przypominać nasze sytuacje bramkowe, lecz Pogoń też je miała. Jesteśmy niezadowoleni z tego meczu przez pryzmat wyniku, jednak wnioski są takie, że musimy lepiej grać w piłkę. Sam mecz to był spektakl. Ludzie zaczynają doceniać polską piłkę, między innymi na bazie ich występów w europejskich pucharach. Moda na piłkę wzrasta, a prekursorem był Widzew, którego kibice od kilku lat wykupują wszystkie karnety. A to powoduje, że jak nasi kibice jadą na wyjazdowy mecz, to na stadionach przeważnie padają rekordy frekwencji. Chwała kibicom za to, że są z nami na dobre i na złe – przyznał Pawłowski, cytowany przez „Widzew.com”.
Źródło: Widzew.com