Jurgen Klopp mówi STOP! Koniec passy Manchesteru City

    Kapitalne widowisko na Anfield zafundowali nam podopieczni Kloppa i Guardioli. Dwadzieścia dwa mecze bez porażki. Tylko dwa remisy. Wydawało się, że City jest tak rozpędzone, że będziemy mieli do czynienia z trzecią ekipą w historii angielskiej piłki, która przejdzie cały sezon bez porażki. Anfield to jednak dla City teren szalenie ciężki. The Citizens ostatni raz wygrali tam 3. maja 2003 roku. Tym razem miało być inaczej. Premier League ma jednak to do siebie, że nie da się przewidzieć tego co się stanie.

    Liverpool nie był faworytem tego meczu. Do Barcelony odszedł Coutinho i wszyscy uznali, że Barca wycięła The Reds serce. Wydawało się, że Liverpool bez Coutinho czeka już tylko powolny zgon. Tymczasem okazało się, że odejście Brazylijczyka nie było operacją usunięcia serca tylko raka.  Liverpool w meczu z City grał szybciej, dokładniej i przede wszystkim do bólu skutecznie. Dzięki temu stał się pierwszą ekipą w tym sezonie, która była w stanie zatrzymać rozpędzoną machinę Guardioli.

    Już od samego początku było widać, że Liverpool nie ma zamiaru cofać się na własną połowę i czekać na kontry. Ustawienie 4-3-3 i słowa Kloppa po meczu było tego najlepszym potwierdzeniem. Niemiec po spotkaniu powiedział, że chcąc pokonać City potrzeba bardzo dobrej drużyny, bo grę The Citizens można mieć rozpracowaną na sto procent, a oni i tak ostatecznie znajdą sposób, żeby zaskoczyć przeciwnika. Dodał, że można też bronić się głęboko we własnym polu karnym i liczyć na brak skuteczności podopiecznych Pepa. Uważa jednak, że tak grać nie przystoi takiej drużynie jak Liverpool. „Przeciwko takiej drużynie jak City musisz wykorzystywać przestrzenie które zostawiają. Dzięki temu stwarzasz sobie sytuacje, a przy ich finalizacji musisz być bezwzględnie skuteczny. Nie ma innej alternatywy”.

    The Reds od początku wzięli się do roboty co przyniosło efekt już w 9. minucie. Oxlade – Chamberlain zdecydował się na strzał sprzed szesnastki po długim rogu. Ederson nie był w stanie sięgnąć tej piłki i Liverpool prowadził 1:0. Od samego początku było widać, że piłkarze Liverpoolu będą bronić na całym boisku. Niezmordowani bez przerwy biegali za przeciwnikami, którzy uwielbiają zaczynać akcje od własnej bramki. Zresztą tu nie ma się co na ten temat rozpisywać. Wystarczy spojrzeć na to jak pressing stosował Robertson i to w 74. minucie. W momencie kiedy The Reds prowadzili już 4:1. Facet w swoim pressingu zapędził się z pozycji obrońcy na pozycję prawego skrzydła.Myślę, że główną przyczyną zwycięstwa Liverpoolu było trio środkowych pomocników. Can, Winjaldum i Oxlade – Chamberlain totalnie zdominowali środek pola. Mimo, że Kevin de Bruyne dwoił się i troił, rozrzucał piłki raz na jedną, raz na drugą stronę to gwoździem programu w środku pola było trio z Liverpoolu. Kluczowy był tutaj pressing, który piłkarze Liverpoolu wywierali na środkowych pomocników City. Dlatego cały ogromny wysiłek de Bruyne szedł na marne. Niestety, nie udało mi się znaleźć informacji o tym ile strat zaliczył Belg, ale z pewnością sporo jak na niego.

    Pressing zresztą był kluczowy nie tylko w obronie. Wystarczy spojrzeć na bramkę na 2:1. Winjaldum i Oxlade – Chamberlain stosują pressing na de Bruyne. Następnie Chamberlain urywa się z piłką i dogrywa do Firmino. Liverpool wyszedł na prowadzenie i tym razem postanowił pójść za ciosem.  Dwie minuty później Salah przejmuje piłkę na połowie City, zagrywa do Mane, który popisuje się świetnym uderzeniem. Ciężki będzie żywot obrońcy reprezentacji Polski, który będzie odpowiedzialny za krycie Mane podczas rosyjskiego mundialu. Przy czwartym golu Winjaldum świetnie zebrał drugą piłkę i jeszcze lepiej obsłużył Salaha, który zaliczył osiemnaste trafienie w tym sezonie.

    Na koniec mimo wszystko nastąpiło pewne rozprężenie i dzięki temu mieliśmy emocjonującą końcówkę. Najpierw w 84. minucie trafił Bernardo Silva, a potem w 91. Gundogan. Zastanawiam się teraz czy gdyby mecz potrwał jeszcze 5 minut to City udałoby się wyrównać, czy może The Reds skontrowaliby skutecznie?

    Dzięki temu zwycięstwu Liverpool wskakuje na trzecie miejsce i zrównuje się punktami z czwartą Chelsea i drugim United. Ekipa z czerwonej części Manchesteru ma jeszcze dziś mecz ze Stoke. Jeśli zgarnie trzy punkty to będą mieli już „tylko” dwanaście punktów straty do City.

    Jak już pisałem na początku odejście Coutinho może Liverpoolowi zdecydowanie wyjść na dobre. Odpowiedzialność za prowadzenie gry rozkłada się teraz po równo na kilku zawodników. Nie wszystko jest uzależnione od Coutinho, który już od dłuższego czasu był myślami z Barcelonie. Wydawało się, że Liverpool na tym transferze nie zyska nic poza grubymi pieniędzmi. Tymczasem okazuje się, że ekipa Kloppa zyskała coś znacznie ważniejszego. Uniezależniła się od wizji jednego piłkarza. Zyskała drużynę. Taki Liverpool chce się oglądać. Pozostaje mieć nadzieję, że inne drużyny w meczach z The Citizens będą mieć tyle samo odwagi co The Reds dzięki czemu w tym sezonie Premier League odwiedzą nas jeszcze zdrowe i przyjemne nerwy, a także emocje do samego końca.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.