Kabaretowa Ekstraklasa #4

    Po nieudanych pucharowych wojażach polskich drużyn i skandalicznym wręcz rewanżu Legii z Dudelange, przyszła pora na to co wszyscy (nieco masochistyczni) kibice kochają najbardziej. Weekend z ekstraklasą. Tę kolejkę zdominowały dwa wydarzenia, pierwsze, już chyba typowe po niepowodzeniach na arenie międzynarodowej – a w szczególności przy niepowodzeniach z kelnerami i listonoszami, czyli „żyleta wyraża swoje niezadowolenie”. Drugie to wybitne frajerstwo Lecha. Kabaretową Ekstraklasę czas zacząć!

    Na początek ulubieńcy z Krakowa, czyli niesamowicie słaba Cracovia oraz Zagłębie Lubin. Nie sposób nie zauważyć, że przy Kałuży mamy odzwierciedlenie słów „Jakie wyniki taki doping”.

    Mimo wszystko to gospodarze zaczęli lepiej, ale w sytuacji „prawie” sam na sam lepszy okazał się Hładun. Później nie działo się nic szczególnego, strzały, zagranie ręką, użycie VARu – Panie Szymonie, nie byłbym sobą gdybym nie wykonał tu ukłonu w Pańską stronę – a w 43 minucie niesamowitą okazję miała Cracovia, ale Hernandez najpierw zachował się nonszalancko niczym Teodorczyk na konferencjach prasowych, a przy dobitce był na spalonym.

    Skoro Cracovia nie strzela mimo prowadzenia gry i większej ilości szans to Zagłębie (a konkretnie Bartłomiej Pawłowski) postanowiło ich wyręczyć. Strzelając naprawdę ładnego gola. Cracovia grała dalej swoje, wreszcie atakowała, wreszcie strzelała, ale w dalszym ciągu albo obok bramki, albo świetnie bronił Hładun. Bronił tak dobrze, że aż:

    Po Cracovii pora na Miedź, Miedź która cierpi w każdym meczu na brak wykorzystywania okazji i przegrywania meczów, które spokojnie mogłaby PRZYNAJMNIEJ zremisować.  I pierwsze dwie akcje naprawdę groźne, na przykład, napastnika poczuł boczny obrońca Miedzi – Zieliński (nie, nie przyszedł z Napoli śmieszki) i ośmieszył całą linię obrony z Kielc. W 30 minucie bramkarz Korony pokazał, że najpewniejszym punktem zespołu to on nie jest, najlepiej o meczu w wykonaniu Hamrola informuje ten tweet:

    No można nie czuć się pewnie, ale piłka między nogami ?! Gdyby stał w świetle bramki mielibyśmy bramkę kolejki…. I wszyscy razem: TRA-GE-DIA. Dziękuję. Ganimy ale i chwalimy, bo  to co zrobił Górski, przechodzi ludzkie pojęcie, tutaj nie trzeba nic mówić, wystarczy podziwiać:

    Miedź klasycznie w tym sezonie straciła gola i na chwilę, niby trochę zamroczona oddała inicjatywę, po to żeby TYM RAZEM, w 69 minucie zabawić się w FC Barcelonę i rozklepać obronę Korony. Nigdy nie zrozumiem natomiast dlaczego Korona tego meczu nie wygrała, w 84 minucie mieli sytuację…. 100% to mało. Ale Kallaste postanowił poczekać na wślizg świetnie interweniującego Augustyniaka. Strzelać gole? A komu to potrzebne? A dlaczego?

    Przez grzeczność powinienem napisać coś o meczu Wisły Płock z Arką, ale co można napisać o meczu, który do 37 minuty ma statystyki na poziomie "0" czegokolwiek i po 50% posiadania piłki…To prawda, skończyło się 1:3, wpadły aż cztery bramki, ale sam mecz był po prostu nudny.  A zatem, gratulacje dla Arki i wyrazy współczucia dla Wisły. Cytując Tomka Hajtę, „Niech im ziemia lekką będzie”. Jedziemy dalej!

    Mecz w Zabrzu. Nie wiem czy skupić się tak jak cały Internet na tym, że Górnik nie jest już TYM SAMYM zespołem co sezon temu. No pewnie, że nie jest, przecież nie ma kluczowych piłkarzy, to jak ma być tym samym zespołem? Wolę skupić się na fakcie, że trener Stokowiec już w kolejnym klubie pokazuje, że jest fachowcem najwyższych lotów, Lechia która grała, no nie bójmy się tego powiedzieć, wielkie gówno. Przyszedł rudy i ogarnął burdel – szacunek Panie trenerze. I bez urazy za „rudego”. Lechia wygrała z Górnikiem z wielką łatwością, szybko strzeliła dwie bramki i jedyne na co pozwalała gospodarzom to kilka strzałów i bilard we własnym polu karnym. A no i fajny, techniczny strzał Żurkowskiego.

    Teraz mecz zespołu, który jako jedyny, mimo że przegrał, nie pogrążył obrazu polskiej piłki – stadion w Białymstoku i mecz z Piastem. Zaczęło się pozytywnie, ciekawa akcja i ładna bramka w 21 minucie. Później przyszła pora na „popisy cyrkowe” Papastopulosa i próbę kopnięcia piłki zaraz po przyjęciu na klatę – jak nie trudno się domyślić, było to troszkę za trudne i w piłkę zawodnik Piasta… nie trafił.

    W drugiej połowie pierwszy od baaaardzo dawna błąd Kelemena przy wyjściu i niestety nici z kolejnej jedenastki kolejki w naszej redakcji. Chociaż On bardziej przejął się, że Piast przez ten błąd strzelił gola. Tak myślę. O innych strzałach nie wspominam bo nie skupiamy się na opisach meczów, ale MUSZĘ zatrzymać się na 84 minucie i świetnym „klepaniu” Piasta. Konczkowski, Parzyszek, Valencia, Jagiełło i… boczna siatka. Wykończenie słabe, ale za samą akcję oklaski! I nadeszła 94 minuta, trochę szczęścia, brak ikry zawodników Piasta i Jaga strzeliła na 2:1 – ktoś powie szczęśliwie, inny powie zasłużenie. A ja pogratuluję, bo Jaga mi się bardzo podoba.

    Tak, najlepsze zostawiłem na koniec, bardzo długo zastanawiałem się w jakiej kolejności napisać… Czy najpierw o Legii i jej kibicach? A może jednak Lech i jego niesamowite zdolności „stratne”? Przy Legii jest więcej materiału twitterowego, więc niech zostanie na deser.

    Co można napisać o meczu Lecha z Wisłą? Na początku można na pewno Lecha pochwalić bo ciekawa gra pozwoliła na strzelenie dwóch bramek. No tak… a teraz powinna wejść okładka Faktu z pamiętnych Mistrzostw…

    blank

    I to nie jest wycieczka personalna w stronę Lecha, można prowadzić 2:0 i przegrać mecz, to się zdarza, szczególnie w Ekstraklasie, ale 2:5?! Jak? Kiedy? Dlaczego? Poza fantastyczną postawą Wiślaków (od straty dwóch goli bo przecież cały mecz na wysokim poziomie to trochę za dużo) na uwagę zasługuje wyjątkowej urody akcja bramkowa i asysta Imaza. Palce lizać serio. A z resztą, sami zobaczcie bo warto.

    To była akcja na 2:2, natomiast na uwagę zasługuje również błąd Janickiego przy golu wcześniejszym, na 2:1. To co zrobił Janicki to piłkarski kryminał. Zgranie piłki do bramkarza zawodnika rywali, który wbiega za Twoje plecy i doskonale to widzisz, no jak to można podsumować? Panie Rutkowski?

    o tutaj „wybryk” Janickiego:

    No i crème de la crème piątej kolejki, czyli nie sam mecz Legii z Zagłębiem a cudowna (jak zawsze w takich sytuacjach) reakcja „żylety”.  I tak naprawdę nic więcej nie napiszę na temat tego meczu, Legia wygrała choć Zagłębie spokojnie mogło zająć jej miejsce, strzelił Jędrzejczyk i strzelił Carlitos. Na początek „pressing” Kucharczyka przy golu na 1:1:

    Niech każdy odpowie sobie na pytanie co zrobiła w tym meczu „duma Legii” czyli najzagorzalsi kibice, dalej będą już tylko obrazki z twittera, bo cytując klasyka: „Szkoda strzępić ryja”.

    Na koniec jeszcze jedna szpileczka z twittera:

    Zanim ktoś powie, że sobie zasłużyli na  takie traktowanie…  Jeżeli w klubie rozlewa się gówno i atmosfera jest gorsza niż na księżycu, piłkarze szukają w sobie problemów, przychodzi nowy trener (On chyba naprawdę nie spodziewał się takiego bagna) i widzi, że kibice dopingują drużynę gości to chyba coś jest kurwa nie tak i warto się zastanowić czy to pomoże klubowi, który miał odjeżdżać całej lidze za hajs z Ligi Mistrzów. Póki co od trzech lat wygląda to tak i nic nie zapowiada zmiany:

    Może Kaziu Węgrzyn ma rację mówiąc, że puchary psują obraz rozwoju ekstraklasy? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    A jakie jest wasze zdanie? Proponuję wspólną wymianę zdań na twitterze pod #KabaretowaEkstraklasa. Tymczasem kończymy już podróż przez niezwykłe sytuacje boisk ekstraklasy, pamiętajcie – Ekstraklasa to styl życia!



    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.