Wydaje się, że w tym dwumeczu wszystko jest wiadome. Trzy gole FC Barcelony na Camp Nou powinny zagwarantować awans do finału Ligi Mistrzów… no właśnie, powinny…
Liverpool na Camp Nou zagrał jeden z lepszym meczów pod wodzą Jurgena Kloppa. Mimo wszystko, strata trzech goli przy jednoczesnym braku strzelenia jakiejkolwiek bramki powoduje, że trudno optymistycznie spoglądać w przyszłość "The Reds" w obecnej edycji Ligi Mistrzów. Szczególnie gdy przypominamy sobie w jakiej koszulce gra Leo Messi.To w dużej mierze on poprowadził Barcę do tak wysokiej zaliczki.
Jurgen Klopp podkreślał po pierwszym spotkaniu, że jest bardzo zadowolony z postawy swojej drużyny. Trener Michniewicz w jednym z programów stwierdził, że jak przegrywać 0:3 to tylko w stylu jaki zaprezentował Liverpool. Trudno się z tym nie zgodzić, niestety tak wspaniała postawa w pierwszym meczu nie pozwoli graczom z Anglii cieszyć się z awansu do finału.
JAKUB RZEŹNICZAK POWRÓCI DO EKSTRAKLASY?!
Skoro tak dobrze pokazali się na wyjeździe, powinniśmy zastanawiać się jak dobrze pójdzie im na własnym stadionie, kiedy całe Anfield zaśpiewa ile sił w gardłach "You will never walk alone". Może tak będzie i może nawet kontuzja Salaha, która ponoć wyłącza go z tego meczu nie przeszkodzi "The Reds" na osiągnięcie zamierzonego celu.
W dalszym ciągu Liverpool ma szansę na finał Ligi Mistrzów i Mistrzostwo Anglii. Jednak oba te trofea wydają się jednocześnie szalenie daleko piłkarzy Kloppa. O godzinie 23, wszystko będzie jasne. A przynajmniej kwestia dalszej gry Liverpoolu w Lidze Mistrzów. Trzy bramki w 90 minut, a na przeciwko nie tylko Messi.
foto: pressfocus