Magazyn Premier League #3

    Pierwsza strata punktów Manchesteru City, komplet zwycięstw Liverpoolu, Chelsea i Watfordu, i w końcu kolejna porażka Manchester United na zakończenie kolejki z Tottenhamem. To, i jeszcze więcej, w poniższym podsumowaniu trzeciej serii gier w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii. 

    OBSERWUJ AUTORA NA TWITTERZE

    Wolves 1:1 Man City
    Trzeci dobry mecz beniaminka i trzeci bez wygranej. Remis z mistrzem Anglii wstydu jak najbardziej nie przynosi. Od początku sprawiali przyjezdnym sporo problemów, szczególnie Vincent Kompany nie nadążał za szybkimi ofensywnymi piłkarzami gospodarzy, ale bramkę udało się zdobyć dopiero w drugiej połowie, kiedy to Willy Boly ręką skierował piłkę do siatki. VARu nie ma, więc Molineux mogło świętować. Jednak Man City to nie z tych zespołów, który się załamie po stracie bramki. Okazji było sporo, lecz świetnie w bramce spisywał się Rui Patricio. Dopiero po stałym fragmencie gry Aymeric Laporte wyrównał. Pierwsze zwycięstwo Wilków, po powrocie do Premier League, przy takiej grze to jednak tylko kwestia czasu, może już w następnej kolejce przeciwko West Ham United. 
    CIEKAWOSTKA: 1500 – gol Aymerica Laporte był trafieniem numer 1500 przez francuskiego gracza w Premier League. Spoza Anglii, żadna nacja nie strzeliła więcej bramek w tej lidze. Jednocześnie Laporte stał się 118. Francuzem, który strzelił w angielskiej ekstraklasie gola, a przecież do siatki w tym meczu trafił także inny piłkarz z tego kraju, Willy Boly.

    Arsenal 3:1 West Ham
    Oba zespoły przegrały w pierwszych dwóch kolejkach, dlatego ewentualna wygrana w tym meczu pozwoliłaby odetchnąć jednemu z menadżerów. Ostatecznie ulgę poczuł Unai Emery, choć na boisku było tyle chaosu, tyle wolnej przestrzeni i zwrotów akcji, że równie dobrze mogłoby się zakończyć 3:1, ale dla West Hamu. Ostatecznie to gospodarze lepiej skorzystali z błędów defensywnych gości i Manuel Pellegrini musi jak najszybciej znaleźć receptę na słabą postawę swoich obrońców. Młoty zainwestowały grubą gotówkę w nowych graczy, ale podobnie jak przed rokiem, zaczynają sezon od trzech porażek. 
    CIEKAWOSTKA: 8 – Issa Diop jest ósmym graczem w historii rozgrywek, który trafił do własnej siatki w debiucie ligowym i pierwszym takowym w barwach West Hamu.

    Bournemouth 2:2 Everton
    Średnia bramek w meczach obu drużyn wynosi powyżej czterech i tym razem również widowisko przyniosło nam kilka bramek. Chociaż w pierwszej połowie nie było choćby celnego strzału. Były za to czerwone kartki, najpierw bezmyślnie zachował się Richarlison, a potem Adam Smith faulował wychodzącego na wolną pozycję Theo Walcotta. Dopiero po przerwie piłka zaczęła wpadać do siatki. Dwukrotnie strzelili goście, ale, jak już podkreślałem tydzień temu, Bournemouth są mistrzami w odrabianiu strat, dlatego nikogo nie dziwi końcowy rezultat. 
    CIEKAWOSTKA: Theo Walcott pierwszy raz od kwietnia 2017 roku wpisał się na listę strzelców w dwóch meczach ligowych z rzędu. 

    Huddersfield Town 0:0 Cardiff
    O ile w powyżej opisanym meczu można było spodziewać się bramek, o tyle na John Smith's Stadium nie zapowiadało się. W pierwszych dwóch kolejkach Teriery były krytykowane za stratę dziewięciu bramek, ale po meczu z Cardiff wytykano im nieudolność gry w ataku. Piłkarze Davida Wagnera strzelili tylko jedengo gola w ostatnich ośmiu domowych meczach. Od awansu do Premier League w poprzednim sezonie, Huddersfield nie strzeliło bramki w 23 z 41 meczów. Teriery przeciwko Walijczykom miały przewagę, o czym świadczy ich posiadanie piłki (72%) przez pierwszą godzinę meczu, ale potem z boiska wyleciał Jonathan Hogg po szarpaninie w polu karnym z Harry'm Arterem. Efektem tego było, że przez ostatnie pół godziny ich posiadanie piłki to było zaledwie 30%. Klarownych sytuacji jednak trudno było wypatrywać. Obie ekipy są faworytami do spadku i jeśli nadal tak będą grały, to w następnym roku też się spotkają, ale już w Championship. 
    CIEKAWOSTKA: 1 – Cardiff City wygrało zaledwie jedno z ostatnich 18 wyjazdowych meczów Premier League. Oczywiście liczone są też ich występy w sezonie 2013/14. Z kolei Neil Warnock w angielskiej ekstraklasie wygrał ogólnie jeden z ostatnich 15 meczów. 

    Southampton 1:2 Leicester
    Z Southampton dzieje się coś niedobrego. Chociaż na swoim stadionie mogliby dawać powody swoim kibicom do radości, ale tego nie robią mimo niezłego potencjału ofensywnych zawodników. Ich bilans z ostatnich 13 meczów na St Mary's to jedno zwycięstwo, sześć remisów i sześć porażek i zaledwie 11 strzelonych bramek. Wydawało się, że przeciwko Lisom karta się odwróci po tym jak wyszli na prowadzenie, ale już cztery minuty później był remis. Jeden punkt z dobrze prezentującą się ekipą gości nie byłby zły, ale nawet tego nie udało się ugrać. Głównie przez głupotę Pierre'a-Emile'a Hojberga. Duński pomocnik miał już na koncie żółty kartonik, po czym bezczelnie zanurkował w polu karnym i przez ostatni kwadrans jego koledzy musieli grać w 10-tkę. Leicester zaczęło coraz bardziej naciskać i na dwie minuty przed końcem zwycięstwo dał strzałem z dystansu Harry Maguire.
    CIEKAWOSTKA: 24 – o ile wspomniane wcześniej Bournemouth jest najlepszą drużyną w lidze jeśli chodzi o odrabianie strat, to Southampton to prowadzenie najczęściej traci. Od początku poprzedniego sezonu stracili w ten sposób 24 punkty. 

    Liverpool 1:0 Brighton
    Liverpool u siebie ostatnio wszystko wygrywa, Brighton w poprzednim sezonie na wyjeździe przeciwko zespołom z TOP6 wszystko przegrało z bilansem bramkowym 1:14, więc zwycięzca mógł być tylko jeden. No i był. The Reds wygrali 1:0, choć trochę się męczyli i nie grali z taką intensywnością do jakiej ostatnio przyzwyczaili. Brighton miało swoje szanse, lecz ponownie zabrakło im większej odwagi w grze kiedy przyszło im zagrać na obcym terenie. Od poprzedniej kampanii na wyjeździe zdobyli 11 punktów co jest najgorszym dorobkiem ze wszystkich drużyn Premier League w tym okresie. 
    CIEKAWOSTKA: 11 – od debiutu Virgila van Dijka w Liverpoolu, The Reds zanotowali 11 czystych kont w 18 ligowych starciach. Najwięcej ze wszystkich drużyn Premier League w tym okresie. 

    Watford 2:1 Crystal Palace
    Watford kocha początki sezonu. Od powrót do Premier League zawsze dobrze im idzie na starcie, wypracowują solidną pozycję i choć potem notują duży spadek formy, to mają wystarczającą liczbę punktów, aby potem nie bać się o utrzymanie. Ale aż tak dobrze nigdy nie było, bo po raz pierwszy rozpoczęli rozgrywki od trzech ligowych wygranych. A grali ze swoim "bogey team", jak mawiają Anglicy na drużyny z którymi nie idzie danemu zespołowi. To było ich dopiero pierwsze zwycięstwo z Crystal Palace u siebie od 2009 roku. Ogólnie na Vicarage Road pod rządami Javiego Gracii idzie im znakomicie, bo przegrali tylko raz, a wygrali sześć meczów i dwa zremisowali. Duża w tym zasługa Roberto Pereyry, który trafił do siatki kolejny raz. Z ostatnich 11 bramek Szerszeni on udział miał aż przy siedmiu. Może jeszcze słówko o Crystal Palace. Goście mieli swoje szanse i dużymi fragmentami tego starcia przeważali, ale zabrakło skuteczności. Ciekawe jak długo Roy Hodgson będzie miał jeszcze cierpliwość do Christiana Benteke, który od startu poprzedniego sezonu trafił do siatki tylko trzy razy. 
    CIEKAWOSTKA: 24 – po bramce w tym meczu Wilfried Zaha stał się najskuteczniejszych piłkarzem Crystal Palace w historii występów tego klubu w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii. 

    Fulham 4:2 Burnley
    "Ludzie cały czas mówią jaki to zły wpływ ma na nas Liga Europy, ale my nie używamy tego jako wymówki, bo tego wyzwania chcemy" – mówił przed meczem Sean Dyche. Ciekawe czy szkoleniowiec The Clarets po porażce z Fulham nadal szczerze chce odrobienia strat z przegranego pierwszego meczu z Olympiakosem (1:3). Trzy dni po porażce w Grecji jego gracze od początku wyglądali mniej żwawo od gospodarzy. Już w czwartej minucie świetnym strzałem prowadzenie beniaminkowi dał Jean-Michael Seri. Choć gościom udało się odpowiedzieć, to potem popis dał Aleksandar Mitrović dwoma trafieniami. Po pięciu wygranych z rzędu na przełomie marca i kwietnia, Burnley ma serię ośmiu spotkań bez zwycięstwa. Pora się obudzić, niezależnie czy uda się awansować do fazy grupowej Ligi Europy, czy też nie.
    CIEKAWOSTKA: 15 – Od swego debiutu w Fulham w lutym Serb ma już 15 bramek, tyle samo co Mohamed Salah w tym okresie. Co ciekawe Mitrović strzelał przeciwko Joe Hartowi, kiedy ten bronił jeszcze zarówno w Man City, jak i rok temu w West Hamie.  

    Newcastle 1:2 Chelsea
    The Blues kompletnie zdominowali Sroki, choć gospodarze sami się o to prosili ustawiając się całą drużyną bardzo głęboko. Długo nie mogli przebić muru goście, aż kwadrans przed końcem udało się wywalczyć rzut karny. Kilka minut później, po trafieniu Joselu, znowu pachniało remisem, lecz w samej końcówce Chelsea strzeliła decydującą bramkę. W ten sposób po raz pierwszy od grudnia 2011 zespół z niebieskiej części Londynu dał radę wywieźć z St James' Park pełną pulę. Wcześniej były to cztery porażki i jeden remis. 
    CIEKAWOSTKA: 5 – Mauricio Sarri to piąty menadżer Chelsea, który wygrał swoje trzy pierwsze ligowe mecze. Przed nim tak udany start notowali: Jose Mourinho, Guus Hiddink, Carlo Ancelotii i Antonio Conte. 

    Man United 0:3 Tottenham
    Jose Mourinho jest już menadżerem kilkanaście lat, ale to była jego największa domowa porażka w karierze. Po raz pierwszy też przegrał dwie z trzech kolejek na początku sezonu. O ile intensywność ataków jego zawodników nie była zła, to już obrona ponownie zawiodła. Tydzień temu koszmarne błędy popełniali Eric Bailly i Victor Lindelof, w poniedziałkowy wieczór ich zmiennicy, Chris Smalling, a zwłaszcza Phila Jones, również przyczynili się do utraty bramek. A Tottenham? Pierwsza połowę trochę przespał, ale już w drugiej odważniej zaatakował i po raz pierwszy od prawie pięciu lat wyjechał z Old Trafford z pełną pulą. Co więcej, oni od tamtej wygranej ze stycznia 2014 nie potrafili nawet strzelić na tym stadionie gola, a teraz wbili trzy. 

    CIEKAWOSTKA: 50 – to była porażka numer 50 na własnym stadionie United w historii Premier League. Co więcej, 32% z nich miało miejsce odkąd cztery lata temu odszedł sir Alex Ferguson.

    PLUS KOLEJKI: Nastawienie Wolverhampton
    Zwykle przeciwko Obywatelom rywale ustawiają się głęboką dużą liczbą graczy z nadzieją na kontry. Ale nie Wolverhampton. Oni wyszli jak po swoje i są pierwszą drużyną od meczu City z Liverpoolem (3-4, 14 styczeń), która wyszła przeciwko ekipie Pepa Guardioli na prowadzenie. Prowadzenia utrzymać się nie udało, lecz i tak zasłużyli na pochwały. Chociażby od Vincenta Kompany'ego:, który jako pierwszy Belg dobił w Premier League do liczby 250 meczów, "Wilki nie grają jak typowy beniaminek. Na pewno zaskoczą jeszcze kilka drużyn i odbiorą punkty naszym rywalom do tytułu."

    MINUS KOLEJKI: Nastawienie Newcastle
    W ostatniej kolejce poprzedniego sezonu Sroki wygrały z Chelsea 3:0, ale tym razem Rafael Benitez stwierdził, że się zamurują i koniec kropka. Niestety Hiszpan obrzydził to spotkanie wszystkim widzom. Zmienił taktykę na grę piątką z tyłu i właśnie z tego powodu pokłócił się z nim przed meczem Jamal Lascelles przez co kapitan Newcastle trafił na trybuny. A jak jeszcze dodamy do tego fakt, że kontuzji doznał przed meczem Jonjo Shelvey, to kreatywności też w grze gospodarzy brakowało. Przez cały mecz wymienili 131 celnych podań, podczas gdy sam Jorginho miał 158 udanych prób. Ich posiadanie piłki to zaledwie 18%, a były gracz Napoli zanotował 16%. Żeby chociaż te 0:0 udało się utrzymać do ostatniego gwizdka… Teraz przed drużyną Hiszpana starcie z Manchesterem City i jeśli znowu wyjdzie taką taktyką, to nie tylko nie wytrwa do 76. minuty jak z Chelsea, ale pewnie zostanie skarcony już w pierwszym kwadransie. 

    KONTROWERSJA KOLEJKI: DeAndre Yedlin
    Oczywiście gol zdobyty ręką przez Willy'ego Boly'ego przeciwko Man City to klasyczny przykład braku VARu, ale więcej dyskusji wzbudził gracz Newcastle, DeAndre Yedlin. W 83. minucie zagrano do niego długą piłkę, wydawało się, że przejmie ją przed nim Oliver Giroud, ale amerykański gracz Srok zdzielił go łokciem, przejął futbolówkę i zagrał do Joselu, który strzelił na 1:1. Sprawiedliwość jednak była, bo zaledwie cztery minuty później tenże Yedlin skierował piłkę do własnej siatki. 

    "11" KOLEJKI: Rui Patricio – Alexander-Arnold, Alderweireld, Maguire, Marco Alonso – Pereyra, Milner, Seri, Hazard – Walcott, Mitrović. 

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.