Mecz w Gliwicach przerwany … reklamami, zagrożony lider Lecha – czyli piątek w Ekstraklasie

    Za nami początek 10 kolejki Lotto Ekstraklasy. Mieliśmy do czynienia z mało ciekawym meczem Piasta z Arką, który z braku emocji został nawet dwa razy przerwany przez reklamy Jyska czy Media Martku. Jednakże nudę w Gliwicach dobrze odbił ciekawy mecz we Wrocławiu. Zapraszam na relację z piątku w Ekstraklasie. 

     

    Nieudany debiut Fornalika w Gliwicach

    Spotkanie w Gliwicach pomiędzy miejscowym Piastem, a Arką Gdynia, na otwarcie 10 kolejki Lotto Ekstraklasy, nie zapowiadało jakiś większych emocji. Stąd też przebieg gry w tym meczu raczej nikogo nie zaskoczył. Choć można byłoby ciekawym co zaprezentuje Piast pod skrzydłami byłego selekcjonera reprezentacji Polski Waldemara Fornalika. Od początku pierwszej połowy gospodarze chcieli wykorzystać atut własnego boiska, ale na ciekawsze akcje trzeba było trochę poczekać. Aktywny w ekipie Piast był przede wszystkim Valencia, który szarpał na skrzydle defensywę Arki, dwa razy uderzył też celnie na bramkę Steinborsa. Bez efektu. Warto dodać, ze były to jedyne dwa celne strzały w pierwszej połowie. Na drugą część gry goście wyszli bardziej zmotywowani i to się im opłaciło. Minuta 52, Arka jak z zeszłego sezonu, daleki wyrzut z autu w okolice 10 metra w wykonaniu Zbozienia, tam piłkę przedłuża Sołdecki, a akcję główką wykończył Siemaszko i 1:0 dla Arki. Duży błąd w tej sytuacji wykonał Pietrowski, który słabo pokrył snajpera gdynian. Arkowcy mieli jeszcze dobrą okazję kilka minut później, kiedy to po błędzie Piasta piłkę, jak z automatu, zagrał Marciniak do Siemaszki. Ten przyjął ją sobie na swoją słabszą nogę i zamiast od razu strzelać to wycofał do Piesia, jednak strzał skrzydłowego żółto-niebieskich był daleki od ideału. Piast swoją najlepszą okazję miał po kontrze po rzucie rożnym Arki. Żivec zagrał ze skrzydła dobrą piłkę do Vassiljeva, ale estończyk w polu karnym został zatrzymany przez defensorów Arki. Do końca spotkania nie za wiele się działo, poza kilkoma symulacjami fauli i ostatecznie to ekipa Leszka Ojrzyńskiego dowiozła zwycięstwo, tym samym inkasując pierwsze 3 punkty na wyjeździe w tym sezonie. Ból głowy może mieć Waldemar Fornalik, bo wciąż  ma nad czym pracować jeśli chodzi o poprawę gry Piasta.

     

    Urban i Robak odprawiają z kwitkiem swoją byłą drużynę

     Jak to bywa w naszej Ekstraklasie, faworytów nigdy nie ma. Mogłoby się wydać przed tym spotkaniem, że za drużynę z takim statusem można określić Lecha Poznań. Rzeczywistość okazała się dla sympatyków "Kolejorza" okazała się bolesna, a ciosy zadały osoby, które do niedawna reprezentowały trzecią drużynę zeszłego sezonu – jedna na ławce, druga na boisku. Od początku tego spotkania widać było wyraźną dominacje wrocławian. Praktycznie co chwila działo się coś ciekawego pod bramką Putnockiego. Najbardziej w ekipie Śląska wyróżniał się Pich, robiący naprawdę wiele dobrego dla swojej drużyny. Początkowo  siła gospodarzy polegała na strzałach z dystansu, ale w 24 minucie udało im się osiągnąć cel. Świetna akcja w wykonaniu podopiecznych Jana Urbana. Kosecki schodząc do środka ściągnął na siebie uwagę defensorów, tym samym pozwalając wyjść Pawelcowi na czystą pozycję. Tez ze skraju pola karnego zagrał na środek do Piecha i choć snajper Śląska nie trafił w piłkę to ta trafiła na wolne pole do niepilnowanego Picha. Pomocnikowi nie pozostało nic innego, niż umieszczenie jej w siatce. Na tym golu Śląsk nie poprzestał i szukał drugiego, a konkretnie były snajper gości Marcin Robak. Dopiął swego. W swoim stylu z rzutu karnego. Samą jedenastkę wywalczył Jakub Kosecki, który sprytnie wykorzystał kontakt z Situmem i upadł w polu karnym. Sędzia doszukał się przewinienia i podyktował karnego dla gospodarzy. Robak i 2:0. Po przerwie nie działo się za wiele, Lech mozolnie szukał swoich okazji, lecz nie dał rady pokonać ani razu golkipera Śląska. Tak samo gospodarze nie znaleźli recepty na trzecią bramkę. Tym samym Jan Urban i Marcin Robak mszczą się na swoim byłym klubie i mocno mu utrudniają walkę o mistrzostwo Polski, zagrażając objęcie pozycji lidera przez inną ekipę.

     

    Fot. Pressfocus

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.