Dramatyczna Legia nie potrafiła strzelić przynajmniej jednej bramki M O C A R N E M U przedstawicielowi ligi gibraltarskiej. Europa FC okazała się nie tylko równoważnym, ale momentami nawet lepszym przeciwnikiem w starciu z drugą drużyną Ekstraklasy poprzedniego sezonu.
Liga Europy – drugie po Lidze mistrzów, międzynarodowe rozgrywki klubowe. Często spotkać w nich można drużyny pokroju Benfiki Lizbona czy Chelsea Londyn. My, przedstawiciele środowiska kibicowskiego ekstraklasy musimy emocjonować się jednak meczami pierwszej rundy eliminacji Ligi Europy, starciami z takimi tuzami światowego futbolu jak Europa FC. Mimo tego sarkastycznego wstępu, oglądając w mediach społecznościowych ten mecz… nie było nam do śmiechu. O jakości sportowej meczu z drużyną z Gibraltaru powinniśmy szybko zapomnieć. Postronny kibic stwierdzi, że mecz nie musi ładnie wyglądać kiedy się go wygrywa. Problem leżał jednak w drugiej części tego zdania. Statystyki po pierwszej połowie? Bardzo proszę:
- Posiadanie piłki: po 50%,
- Sytuacje bramkowe: 8-1 (na korzyść gospodarzy),
- Strzały na bramkę: 2-1 (na korzyść gospodarzy),
- Strzały niecelne i zablokowane: po 3 (na korzyść gospodarzy).
Trzeba przyznać, że nie są to statystyki warte jakiejkolwiek uwagi. Dlatego o pierwszej połowie ciężko cokolwiek sensownego napisać.
FORNALIK: AWANS JEST SPRAWĄ OTWARTĄ
Początek drugiej połowy to próby zaznaczenia "przewagi" Legii Warszawa, w tym świetna okazja na zdobycie bramki Carlitosa, który w sytuacji sam na sam nie potrafił umieścić piłki w bramce Coleing'a. Mimo wielu prób i szaleńczego ataku w końcówce wynik nie uległ zmianie.I całe szczęście bo gospodarze w końcówce strzelili dwa gole – na szczęście ze spalonego. Nie możemy przejść bez słów obok bezpłciowej gry Legii. Zespół aspirujący do miana najlepszej drużyny w kraju, nie może wyjeżdżać z Gibraltaru z bezbramkowym remisem. To nawet nie był mistrz, tylko zespół, który zdobył puchar Gibraltaru.
fot: pressfocus