Zanim na dobre zasiądziemy do wigilijnej wieczerzy, złożymy sobie świąteczne życzenia, wymienimy prezentami, zaśpiewamy kolędy, pójdziemy na Pasterkę, a przede wszystkim spędzimy ten czas w gronie najbliższych, ostatni raz spójrzmy jeszcze na europejskie boiska. Tak dla świętego spokoju, bo kibic usatysfakcjonowany piłkarsko może skupić się na tym, co najważniejsze i być dobrym mężem, ojcem, synem, dziadkiem, wnukiem. Dlatego, by były to spokojne Święta Bożego Narodzenia, przygotowałem dla Was garść najważniejszych informacji z TOP 5 lig Starego Kontynentu. Zapraszam do lektury w 80 sekund dookoła…
Przyspieszoną podróż po Europie rozpocznijmy od deszczowej Anglii, gdzie 20. kolejka Premier League rusza już…26 grudnia! Tam nie ma zmiłuj, bo świąteczny obiad piłkarze jedzą ubierając getry. Mimo, że tempo rozgrywek przyprawia o zawrót głowy z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że wyłonił się nam bezkonkurencyjny lider – Manchester City. Podopieczni Pepa Guardioli wydają się być nie do zdarcia, co potwierdzili także w miniony weekend wygrywając wysoko na Etihad z Tottenhamem Londyn. Rewelacja sezonu okazała się faktem i to niezaprzeczalnym. „The Citizens” w poprzednich latach pomimo mocnych początków, w okresie listopad-styczeń tracili punkty i marnowali całą dotychczasową przewagę. Aktualnie, nowa jakość i nowe oblicze drużyny pod rządami hiszpańskiego trenera swoim blaskiem przyćmiewa ligowych rywali. Na dzisiaj odnotowują bilans 17-1-0 (wygrana-remis-porażka), w tym 11 punktów przewagi nad drugim Manchesterem United, którego pokonali w derbach. Z taką dyspozycją mogą śmiało myśleć o równoległych sukcesach na krajowym i europejskim podwórku. Pytanie, na ile wystarczy im paliwa, czy dojadą na tak wysokich obrotach do końca sezonu? Moim zdaniem, nie będzie już powtórki z roku 2012, kiedy to w ostatnich minutach ostatniego meczu rzutem na taśmę wyrwali zwycięstwo golem Sergio Agüero na 3:2, zapewniając sobie przy tym upragniony tytuł Mistrza Anglii. Teraz sytuacja wygląda na rozstrzygniętą, choć dla dobra emocji obym się mylił. Co natomiast zobaczymy spoglądając na tabelę nieco poniżej? Z pewnością wielką niespodzianką możemy nazwać 6. miejsce Burnley F.C., które w tym sezonie dało już odpór wspomnianemu Tottenhamowi, Liverpoolowi, czy Chelsea, którą ograli na Stamford Bridge. Ciekawostką tej drużyny jest pierwszoplanowa rola defensora – Jamesa Tarkowskiego, który aspiruje do gry dla reprezentacji Anglii oraz…i tu nie będzie zdziwienia patrząc na nazwisko piłkarza, kadry Adama Nawałki. Finał historii z powołaniem do reprezentacji narodowej podobno już blisko. Na koniec, martwi mnie i myślę, że Was również bieżąca forma zespołów Grześka Krychowiaka i Łukasza Fabiańskiego. Klub z Albionu od momentu przyjścia naszego pomocnika nie odnotował jeszcze żadnej wiktorii. Z kolei ekipa z Walii mimo cudów jakie wyprawia w bramce „Fabian” nie może złapać właściwego rytmu i dostaje po głowie od kolejnych rywali. Panowie ogarnijcie się, bo na wiosnę będzie już czuć chłodny oddech liderów Championship.
Z Wielkiej Brytanii przedostajemy się Eurotunelem do Francji. Tam czeka już na nas fiesta, której organizatorem w tym roku jest PSG. Trio: Neymar, Cavani, Mbappe ustawiło ten sezon od początku. Korzystając ze słabości odwiecznego rywala, jakim jest AS Monaco, Paryżanie nie biorą jeńców i pewnie kroczą po utracony tytuł. Nawet drobne potknięcia, „męczenie buły” ze słabszymi drużynami, czy konflikty pomiędzy piłkarzami, nie wpływają na obraz dominacji i niesamowitego potencjału zbudowanego za katarskie dolary. Pozytywnym zaskoczeniem staje się teraz odzyskiwanie równowagi klubu z Księstwa, co jeszcze kilka miesięcy temu było nie do pomyślenia. A jednak, letnia wyprzedaż odbiła się wielką czkawką pozbawiającą Ligi Mistrzów. Teraz Glikowi i spółce pozostała liga, a tutaj są zaraz za plecami PSG. Ale nie oni jedyni, bo chrapkę na miejsce premiowane grą w Champions League mają także Olimpique Lyon oraz Olimpique Marsylia. Zapowiada się zacięty bój, ale już tylko o 2. miejsce, bo pierwsze zajęte zostało w dniu finalizacji transferu Neymara.
Z Francji niedaleko już do Południowców, czyli Hiszpanów i Włochów, ale zacznijmy tak jak w kolejności. La Liga była pierwszą ligą, o której mówiło się, że tam najszybciej karty zostały rozdane, a tymczasem lider ubiegłego sezonu Real Madryt zajmuje obecnie 4. lokatę mając przed sobą „El Clasico”. Mało tego, tuż za dwupunktową przewagą czai się nieobliczalna Sevilla, która co prawda ma rozegrany jeden mecz więcej, ale zwycięstw w bieżącej rundzie odniosła tyle samo co „Królewscy”, czyli 9. Kolejne miesiące z pewnością będą upływać pod znakiem zapytania: „Czy Real odrobi jedenastopunktową stratę do Barcelony?”. A jeszcze trzeba przecież wyprzedzić trzecią Valencię i drugie Atlético. Patrząc na zależność, że im dalej w sezon tym lepsza gra podopiecznych Zinedine Zidane’a, możemy mieć nadzieję na niejeden zwrot akcji. Cała Hiszpania – będzie gorąco!
By nieco się ochłodzić przeskakujemy na wschód, by zagościć w krainie oliwy i makaronu, czyli Italii. Tu bez wątpienia nic nie jest jeszcze przesądzone, gdyż pomiędzy 1., a 4. miejscem występuje różnica zaledwie czterech punktów. Aktualnym liderem jest drużyna z Neapolu pomimo porażki 0:1 z drugim w tabeli Juventusem Turyn. Wydaje się, że dla drużyny Piotrka Zielińskiego to przełomowy sezon, który może zneutralizować hegemonię „Bianconeri” w Serie A. Najbardziej oczywistym powodem jest fakt, że Napoli pożegnało się już z tegorocznymi rozgrywkami Ligi Mistrzów, a gracze Juventusu dalej walczą, a apetyty są wielkie po długich latach posuchy. Zawsze groźna pozostaje AS Roma, która również rozkłada swoje siły pomiędzy krajowym, a europejskim podwórkiem. Prawdziwym objawieniem tej rundy pozostaje natomiast Inter Mediolan, który wraca do łask póki co odnotowując tylko jedną porażkę i cztery remisy. Jeśli utrzyma dyspozycję to w przyszłym sezonie zobaczymy go w europejskich pucharach. Niestety, dla kibiców wspominających legendarny AC Milan i ich złote czasy, ostatnie tygodnie dla „Rossoneri” są fatalne. Przede wszystkim mankament stanowią pojedynki z ligowymi średniakami, gdzie piłkarze wychodzą nieskoncentrowani, a to odbija się na wynikach. Od niedawna stery menadżera przejął Gennaro Gattuso i miejmy nadzieję, że zapali swoim temperamentem podopiecznych. Pamiętamy jak całe serducho zostawiał na boisko, teraz sztuką będzie wyegzekwowanie tego samego od piłkarzy.
Na koniec naszej podróży lądujemy w Niemczech. Stamtąd na Święta Bożego Narodzenia polecimy do Polski wraz z Robertem Lewandowskim. Ale zanim to nastąpi rzućmy okiem jak wygląda sytuacja ligowa naszych zachodnich sąsiadów. Odwieczni rywale ostatnich lat, czyli Bayern Monachium (1. miejsce) oraz Borussia Dortmund (3. miejsce), zostali przedzieleni przez drużynę Domenico Tedesco – FC Schalke 04. Co ciekawe, patrząc nieco niżej, w tabeli możemy zauważyć, że ósmy w tej chwili Eintracht Frankfurt w przeciągu zaledwie jednej kolejki jest w stanie wskoczyć na podium, oczywiście zakładając niepowodzenie rywali powyżej. Tak znikome różnice punktowe to dobry prognostyk dla kibiców Bundesligi. Emocje gwarantowane! Choć patrząc prawdzie w oczy, klubowi z Bawarii będzie ciężko odebrać na wiosnę fotel lidera.
Finiszujemy! Teraz każdy z nas, z czystym sumieniem, może zamknąć „świat wirtualny”, a otworzyć się na ten realny. Tego Wam życzę, Drodzy Czytelnicy, byśmy mogli zachwycać się każdym dniem tak, jak zachwyca nas futbol. By Nowonarodzony Bóg zagościł w Waszych sercach z nową miłością, pasją oraz zachwytem dla życia, i to nieprzeciętnego! 🙂