Niejako pod nieobecność pełnego rozmachu rozgrywek europejskich (poza ligą angielską), nasz wzrok kierujemy na sprawy związane z futbolem, ale nieco w innej perspektywie. Przez ten zimowy letarg łatwo więc przespać z pozoru nieistotne wydarzenia ostatnich dni, ale wielce prawdopodobne, że kluczowe na przestrzeni kilku następnych miesięcy. Zapraszam do lektury
Liverpool F.C. na świeczniku – szykują się zmiany w Premier League
Dla podopiecznych Jurgena Kloppa jesień była dość udana, ale wszystko przysłoniła fala krytyki jaka wynikała z fatalnej postawy formacji obronnej. Gdyby nie transfer Mohameda Salaha, notabene okrzyknięty przez niektóre środowiska najlepszym zakupem w letnim oknie tranferowym, oraz niesamowicie efektywna ofensywa oprócz Egipcjanina składająca się z błyskotliwego Roberto Firmino, przebojowego Sadio Mané oraz do niedawna technicznego geniusza – Philippe Coutinho, „The Reds” mieliby trudną przeprawę w pierwszej części sezonu. Jednak przystępują oni do rundy rewanżowej z 3. miejsca, mając zaledwie trzy „oczka” do drugiego Manchesteru United. Ponadto, w końcu udało się dojść do porozumienia z Southampton F.C. w sprawie sprowadzenia na Anfield holenderskiego obrońcę – Virgila van Dijka. Za jaką kwotę to się odbyło – może pomińmy, bo moim zdaniem to wariactwo, ale niezaprzeczalnym staje się fakt, że od teraz problem traconych bramek odchodzi do lamusa. Na potwierdzenie tej tezy przychodzi z pomocą niedzielny mecz z aktualnym liderem Premier League – Manchesterem City. Pomimo absencji Holendra oraz straty Brazylijczyka (Coutinho doczekał się tranferu do FC Barcelony – o tym za moment poniżej) gospodarze z Liverpoolu stłamsili „The Citizens”. Wydawało się już, że na ekipę Pepa Guardioli nie ma mocnych, ale… stało się – pierwsza porażka w sezonie. Niby każdy spodziewał się, że w końcu „niebieska maszyna” z Manchesteru się zatnie, ale też po cichu romantyczne dusze liczyły, że może padnie niewyobrażalny rekord meczów bez porażki. Dowiedzieliśmy się jednak, że De Bruyne, Sane i reszta to zwykli śmiertelnicy, którzy mogą mieć słabszy dzień. Porażka sama w sobie jest codziennością ligowych rozgrywek, ale nie dla City. Tutaj zdecydowanie coś pękło i w pewien sposób nastąpił przełom. Jak to się odbije na formie drużyny, ich moralach i dalszej determinacji zawodników? Z kolei, czy po takim zwycięstwie zespół Kloppa zacznie grać na fali wznoszącej, w szczególności, że utrata Coutinho nie dała o sobie poznać? Nic jeszcze nie jest przesądzone, a przecież całkiem niedawno byliśmy przekonani, że na Wyspach już wszystkie karty rozdane.
Philippe Coutinho w Hiszpanii – Barca zapewnia sobie spokojną wiosnę
Co do byłego zawodnika Liverpoolu to zdecydował się on zamienić deszczową Anglię na słoneczną Hiszpanię. Co dziwi, już teraz w zimowym oknie, pozbawiając siebie możliwości gry w europejskich pucharach na wiosnę . A szkoda, bo Coutinho to wybitny technik i oglądanie jego wyczynów na murawie to prawdziwa przyjemność. Podwójnie szkoda dla „The Reds”, bo wydaje się, że ten sezon na Anfield będzie wyjątkowy. Przy odpowiedniej koncentracji i wykorzystaniu ogromnego potencjału mogą zajść bardzo daleko w Champions League, a wysoko w tabeli ligi angielskiej. Tu jednak adekwatne do sytuacji wydaje się być powiedzenie: „Z niewolnika nie ma pracownika”. Barcelona natomiast oddycha pełną piersią i cieszy się, bo przy aktualnej dyspozycji przeciwników właściwie tym transferem zapewnia sobie spokojną drogę do mistrzostwa. Oczywiście, nie należy zapominać o Atlético, które również poważnie się wzmocniło w ofensywie, czy Valencii goniącej poprzedników. Wracając jeszcze do brazylijskiego pomocnika, wchodząc do jednej z najbardziej utytułowanych drużyn w Europie, gdzie starzejącemu się Inieście, chimerycznemu Rakitićowi, czy przede wszystkim eksploatowanemu nadmiernie Messiemu, będzie mógł pokazać się jako wszechstronny kreator gry bez presji wyników (jeszcze). Kto wie, czy już niebawem nie będzie wyznaczał nowej ery „Dumy Katalonii”, gdy odejdą starzy wyjadacze z Argentyńczykiem na czele.
Ryan Giggs na wezwanie ojczyzny
Ostatnią nowinką minionych tygodni jest z pewnością wiadomość o objęciu sterów reprezentacji Walii przez legendę Manchesteru United – Ryana Giggsa. 44-latek w swojej krótkiej karierze trenerskiej nie wykazał się niczym zachwycającym, więc ani nie można powiedzieć, że to „strzał w dziesiątkę” federacji, ani zawyrokować, że sobie kompletnie nie poradzi. Każdemu trzeba dać szansę, a szczególnie jemu, gdyż oprócz czysto sportowej motywacji, może nim kierować chęć odkupienia win. Kto śledził karierę Giggsa ten wie, że burzliwe były jego losy w kadrze narodowej.