O piłce z przekąsem…czyli jak co środę Paweł Sepioło #30

    Galeria Mistrzów pięciu najsilniejszych europejskich lig powoli się wypełnia. Pierwszy szampan wystrzelił już niespełna dwa tygodnie temu. Kolejni zakończyli finisz w miniony weekend, a jeszcze inni wytrwale prą do przodu ku upragnionej mecie. Często czas, zaraz po odniesionym sukcesie, jest momentem napawania się glorią zwycięzców, ale także kluczowych decyzji, formułowania planów i wizji jaka będzie towarzyszyć drużynie w nowym kolejnym sezonie. Rzućmy więc okiem na tych, którzy dzisiaj są na szczycie!

    BAWARSKA MASZYNA

    Najszybciej z ligowego tryumfu mogli cieszyć się piłkarze Bayernu Monachium. Paradoksalnie początek sezonu nie zapowiadał tak znaczącej dominacji ze względu na perturbacje związane ze słabą dyspozycją drużyny oraz finalnym efektem tego stanu rzeczy jakim było zwolnienie Carlo Ancelottiego. Jednakże od momentu kiedy za stery złapał Jupp Heynckes wrócił „stary dobry” Bayern i na nowo naoliwione tłoki już do końca nie zawiodły. Mało tego, Bawarczycy wciąż mogą zdobyć Puchar Niemiec oraz wygrać Ligę Mistrzów. Jak wielką siłę rażenia ma ten zespół boleśnie na własnej skórze przekonali się gracze z Leverkusen, którzy we wczorajszym meczu musieli sześć razy wyciągać piłkę z siatki. Tu nie ma mowy o odpuszczaniu, pełna koncentracja i pełna gotowość w każdym z rozgrywanych spotkań. Nie umniejszając w niczym Lewandowskiemu i spółce, duży wpływ na tak znaczną przewagę na krajowym podwórku miała słaba dyspozycja bezpośrednich rywali w walce o mistrzostwo. Punktowo najprawdopodobniej poziom zostanie zachowany w stosunku do poprzedniego sezonu, ale  Borussia Dortmund, czy RB Lipsk to zespoły, które znacznie obniżyły loty i dziś przechodzą swoje małe lub większe kryzysy.

    Patrząc w przyszłość…

    Najważniejszą zmianą dla klubu z Monachium będzie odejście Heynckesa, a zatrudnienie na stanowisku trenerskim Niko Kovača. Podobnie jak jego poprzednik, Chorwat doskonale zna realia Bundesligi. W związku z tym oczekiwania włodarzy będę ukierunkowane na kontynuację passy, a także rozwój i stopniowe odmładzanie szeregów Bayernu, bowiem jego największe (niekoniecznie najjaśniejsze) gwiazdy takie jak Franck Ribéry, czy Arjen Robben mają kolejno 35 i 34 lata. Ponadto, nie ustaje na sile temat transferu polskiego napastnika do Realu Madryt. Wiele słów już padło w tej kwestii, ale jedno wiemy na pewno. Ostatnie miesiące były czasem adaptacji potencjalnego zastępcy Lewandowskiego, czyli Sandro Wagnera. Niemiec grywał końcówki, a kilka meczów wstecz wchodził na boisko od pierwszej minuty, by dać odpocząć najlepszemu strzelcowi drużyny. Jakby na to nie patrzeć, sygnał od działaczy jest następujący: „Nie sprzedamy Roberta, ale w razie czego mamy już gościa na jego miejsce”. Cóż, chyba jednak temat przesądzony.

     

    ANGLIA POD RZĄDAMI MANCHESTERU

    To, co wydarzyło się na boiskach Premier League w obecnym sezonie możemy spokojnie nazwać niemałym zaskoczeniem. Nawet nie to, że totalnie zmienił się układ tabeli, czy to, że byliśmy świadkami tak gorących transferów jak choćby przejście Alexis Sáncheza z Arsenalu Londyn do Manchesteru United. Największą rewelacją okazała się tak bezbłędna gra podopiecznych Pepa Guardioli. To „Obywatele” od piątej kolejki po wygranej aż 6:0 z Watfordem rozsiedli się na dobre na fotelu lidera. Ustąpić musieli ci, których piłkarski świat nazywa „Czerwonymi Diabłami”, a więc od pierwszej do ostatniej kolejki ligę przejęło miasto Manchester. City dało popis żelaznej konsekwencji, maksymalnej dbałości o szczegóły, a także szalonej gry, którą oglądało się z wielką, wielką przyjemnością. Zachwytom nie było końca już w środkowej części rozgrywek, więc zobaczymy jeszcze tylko co nas czeka dalej.

    Patrząc w przyszłość…

    Może wydawać się to dziwne, ale mam wrażenie, że Guardiolę po tym sezonie będzie jednak gniótł lekki niedosyt. Mając tak sprawnie działający organizm zapewne liczył na finał, jak nie na zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Kto wie, czy gdyby wylosowali inną drużynę niż Liverpool, który jako jeden z nielicznych znalazł patent na „The Citizens”, ten europejski scenariusz nie potoczyłby się inaczej. Oczywiście, cały czas są do ugrania następne niebotyczne rekordy, które wyliczają zaciekle statystycy, ale czy aż tak na nich zależy Hiszpanowi – nie sądzę. Już teraz mówi się o kolejnych wzmocnieniach, na które zadysponowano ładne sumy. Cóż, pieniądze też trzeba umieć wydawać.

     

    PUCHAR WRACA DO STOLICY

    Po rocznej przerwie na francuskich boiskach tytuł „skradziony” przez drużynę AS Monaco wraca do Paryża. Na ile jest to wynik działań sportowych, a na ile finansowych – to już zostawmy. Trzeba jednak przyznać, że Neymar, Mbappé oraz Cavani stworzyli ofensywne trio zabójcze dla każdego rywala w Ligue 1. Rysą na szkle pozostaje jednak od lat brak realnego sukcesu w europejskich pucharach. Nie pomogło nawet przyjście gwiazdy Barcelony, który na nowych dla siebie ziemiach miał się stać odpowiednikiem Messiego, czy C. Ronaldo w La Liga. Stało się to połowicznie i dzisiaj słyszy się w kuluarach o ewentualnym odejściu Brazylijczyka.

    Patrząc w przyszłość…

    Od tego właśnie będzie wiele zależało. Jeśli słowo stanie się ciałem, to zespół czeka solidna przebudowa wokół nowego ogniwa. Bezdyskusyjnie będzie to już w gestii nowego trenera, gdyż po tym sezonie Unai Emery wyczerpał wszelkie pokłady zaufania ze strony włodarzy klubu. Na pewno będzie w czym wybierać, bo do sprawdzonych do tej pory nazwisk, dołączyło kilka nowych z młodego narybku. Są to: Giovani Lo Celso, Christopher Nkunku, czy Presnel Kimpembe. Potencjał jest ogromny, a więc i rokowania optymistyczne.

     

    STILL LOADING…

    W lidze hiszpańskiej oraz włoskiej walka wciąż trwa, choć zarówno w pierwszej jak i w drugiej sytuacji wynik końcowy wydaje się już być przesądzony. Drugie Atletico Madryt nawet wygrywając mecz w aktualnej kolejce będzie tracić do FC Barcelony dziewięć punktów. Z kolei w analogicznej sytuacji SSC Napoli traci sześć „oczek” do pierwszego Juventusu Turyn. Jeżeli dzisiaj „Bianconeri” wygrają swoje spotkanie, to także będziemy mogli mówić o pewnym rozstrzygnięciu.

    Patrząc w przyszłość…

    Obie drużyny w przyszłym sezonie patrzą w jednym kierunku. Każda z nich na tablicy najważniejszych celów na pierwszym miejscu ma napisane: „Tryumf w Lidze Mistrzów”. O ile „Duma Katalonii” może pluć sobie w brodę ze względu na tak słabą dyspozycję w rewanżu z AS Romą, o tyle podopieczni Massimiliano Allegriego mogą mówić o dużym żalu po dwumeczu z Realem Madryt. Jestem pod wrażeniem włoskiego trenera, który wyciskał jak cytrynę możliwości i potencjał swoich piłkarzy. O mały włos, a wszystko zakończyłoby się „happy endem”. Bez obaw panowie, kolejny sezon stoi przed wami otworem.

     

    DODATEK

    Co by nie mówić, w żadnej innej lidze nie ma takich „hocków-klocków”  jak w naszej rodzimej Ekstraklasie. Co tam TOP 5 Europy, polskie podwórko to dopiero są emocje?! To tak pół żartem, pół serio. Chyba będziemy świadkami rozstrzygnięć aż do ostatniej kolejki. Kandydaci do mistrzostwa nie kwapią się by sięgnąć po tytuł i jak tak dalej pójdzie władze ligi będą musiały zaordynować dodatkową rundę „każdy z każdym”, aby wyłonić zwycięzcę. No cóż, nie od dziś w przypadku polskiej piłki wszystko staje na głowie. 

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.