W Hiszpanii jak niemal co sezon w końcowym rozrachunku liczą się tylko Real i Barcelona. Po 36 seriach spotkań mają tyle samo punktów. Dzięki lepszemu bilansowi spotkań bezpośrednich prowadzi „Duma Katalonii”, jednak Real ma asa w rękawie w postaci zaległego meczu z Celtą na Balaidos. Możliwe, że losy tytułu mistrzowskiego będą się decydować do ostatnich sekund ostatniej kolejki.
Wydaje się, że łatwiejszych rywali ma Barcelona, która nie jest już zaangażowana w rozgrywki Ligii Mistrzów i całą swoją energię może skupić na rozgrywkach Primera Division. W 37 kolejce Barcę czeka wyjazd na Wyspy Kanaryjskie i konfrontacja z Las Palmas. Trener Los Amarillos Quique Setien zapowiada, że jego zespół zagra o honor i godność, a były gracz Realu napastnik Jese zapewnia, że bramkami strzelonymi Barcelonie będzie chciał pomóc Los Blancos w zdobyciu tytułu. Wypowiedzi te należy traktować z dużym dystansem, gdyż Las Palmas znajduje się w fatalnej formie ostatnio przegrywając wysoko z Atletico i Bilbao, a także z błąkającymi się w strefie spadkowej Leganes i Gijon. Mimo przypuszczalnej absencji Gerarda Pique i pewnej Sergiego Roberto (kartki) scenariusz inny niż zwycięstwo Barcelony na Gran Canaria będzie prawdziwą sensacją.
Nieco trudniejszym rywalem dla Katalończyków powinna być w ostatniej kolejce drużyna Eibar, która jest prawdziwą rewelacją obecnych rozgrywek Primera Division. Wyjazdowe zwycięstwa nad Villareal, Celtą i Valencią każą się liczyć poważnie z siłą tej drużyny, jednak i w tym przypadku trudno przypuszczać, by Eibar mogło stanowić poważniejszą przeszkodę dla Messiego i spółki.
Trudniejszych przeciwników ma przed sobą Real Madryt. Niewielkim komfortem jaki posiada madrycka drużyna przed ligowym finiszem jest możliwość osiągnięcia w jednym z trzech ostatnich meczów remisu bez konsekwencji dla walki o ligowy prymat.
W kontekście zmęczenia niektórych zawodników środowym bojem na Calderon trener Zidane w meczu z Sevillą zapewne znowu zastosuje rotację składu. Należy spodziewać się występów Nacho, Vazqueza, Moraty i Jamesa Rodrigueza, któremu przeciwko drużynie z Andaluzji gra się znakomicie. Sevilla nigdy nie była łatwym rywalem dla Los Blancos i również w niedzielny wieczór trzeba oczekiwać ciężkiego boju o to by 3 punkty zostały na Bernabeu.
Środowy zaległy mecz z Celtą jest dla Królewskich meczem pułapką. Celta pokazała w tym sezonie, że potrafi grać z najlepszymi, wygrywając jesienią z Barceloną oraz eliminując Real z pucharu Króla. W ostatnim czasie ekipa z Balaidos koncentrowała się wyraźnie na Lidze europejskiej, co odbiło się niekorzystnie na wynikach ligowych (passa czterech ligowych porażek z rządu). Kluczowym pytaniem jest czy grająca o nic Celta będzie potrafiła wznieść się na wyżyny umiejętności i kolejny raz napędzić strachu drużynie Zidane’a?.
W ostatniej kolejce Real grał będzie z Malagą. Na temat tego meczu powstało już wiele teorii spiskowych. Wszystko przez osobę trenera drużyny Malagi, którym jest Michel – legenda Realu Madryt z lat 80. Atmosferę swoimi wypowiedziami na twitterze podgrzał również prezes andaluzyjskiego klubu Abdullah al Thani stwierdzając, iż: „katalońskie gów… nawet nie powąchają mistrzowskiego tytułu”.
Fachowcy i zwolennicy Królewskich przypominają jednak, iż w sezonach 1991/92 i 1992/93 Real tracił mistrzostwo w ostatniej kolejce po porażkach z drużyną Tenerife, która prowadzona była przez innego madritistę, Jorge Valdano. Poza tym to właśnie Malaga jest w tym sezonie jedyną oprócz Juventusu drużyną, której Barcelona nie była w stanie strzelić w dwumeczu żadnej bramki.
Wydaje się, że obydwaj hiszpańscy potentaci są w stanie wygrać wszystkie swoje mecze do końca. Karty w ręku ma jednak Real, a znając zdolność tej drużyny do tworzenia piłkarskich thrillerów możemy się spodziewać, że walka o mistrzostwo Hiszpanii będzie ekscytująca do samego końca.
Autor: Marcin Sułkowski
źródło: pressfocus