Podsumowanie meczów w grupie spadkowej

    Co przyniosła nam 33. kolejka w strefie spadkowej?

    Zagłębie Lubin – Piast Gliwice 3:1

    (Filip Starzyński 34, Kamil Mazek 55, Arkadiusz Woźniak 90 – Michal Papadopulos 13)

    Mecz nie zaczął się po myśli gospodarzy, bo już w 13 minucie na prowadzenie wyszedł Piast. Strzelcem gola okazał się były zawodnik Miedziowych – Papadopulos. Gospodarze wiedzieli już, że nie ma czego bronić, więc zdołali zorganizować kilka groźnych akcji, a wyrównanie zdobyli po rzucie wolnym, szczęśliwie wykonanym przez Filipa Starzyńskiego. Piast jednak wciąż szukał okazji na odzyskanie prowadzenia, lecz nie przynosiło to zamierzonych efektów. Zagłębie potrafiło odeprzeć ataki od własnej bramki, a dwa zwycięskie gole strzelało po klasycznych kontrach. Lubinianie odnosząc zwycięstwo, przełamali serię ośmiu meczów bez zwycięstwa. 

    Arka Gdynia – Górnik Łęczna 1:0

    (Rafał Siemaszko 39)

    Kolejny mecz i kolejne przełamanie. Po 77 dniach Arka znów wygrywa mecz w ekstraklasie. Po raz kolejny bohaterem gdynian został Rafał Siemaszko. Filigranowy napastnik strzelił dziewiątego gola w ekstraklasie. Napastnik nie tylko przeczy prawom fizyki (strzela gole głową, przeskakując o głowę wyższych obrońców), ale też potwierdza, że ciężką pracą można wejść na szczyt. Gra gospodarzy była solidna, zwłaszcza w defensywie, co pozwoliło zatrzymać w Gdyni cenne trzy punkty. Patrząc na grę Górnika Łęczna ciężko myśleć o dobrym wyniku, skoro przez 90 minut nie oddaje się ani jednego celnego strzału!

    Śląsk Wrocław – Ruch Chorzów 6:0

    (Kamil Biliński 17, 54, 71, Ryota Morioka 50, 82, Piotr Celeban 56)

    To był pogrom. Kibice Śląska wreszcie zobaczyli swoich piłkarzy skoncentrowanych, walczących, narzucających swój styl gry. Jeszcze przed przerwą Biliński ładnym uderzeniem głową wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Druga połowa rozpoczęła się od fatalnej pomyłki bramkarza gospodarzy – Hrdlički. Wybił przed siebie piłkę po strzale Roberta Picha,a Ryota Morioka z 3 metrów nie mógł spudłować. Potężne ciosy w postaci kolejnych goli wymierzali dwukrotnie Biliński, oraz po jednym trafieniu Celeban oraz Marioka. Chorzowianom nie wychodziło nic. Po takiej grze goście stają się murowanym kandydatem do spadku.

    Wisła Płock – Cracovia 1:1

    (Piotr Wlazło 31 (k) – Sebastian Steblecki 38)

    Wszystko zaczęło się od wywalczenia rzutu karnego przez zespół Marcina Kaczmarka. Do jedenastki podszedł sam poszkodowany Piotr Wlazło i pewnie pokonał bramkarza Pasów. Do przerwy był jednak remis. Gola w Płocku strzelił Sebastian Steblecki, który wykorzystał błąd na przedpolu Mateusza Kryczki. Bramkarz za krótko wypiąstkował piłkę. Trafiła ona pod nogi Stebleckiego i ten wyrównał strzałem z bliskiej odległości. Po przerwie obie drużyny próbowały zaszkodzić sobie nawzajem tym samym. Dominowały strzały z dystansu i stałe fragmenty gry. Ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów. Dla Cracovii to już piętnasty remis w sezonie (najwięcej w lidze).

     

    Łukasz Karwowski

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj