Selekcjoner reprezentacji Argentyny, Jorge Sampaoli, odniósł się do zarzutów, jakoby to Leo Messi rządził kadrą i dyktował założenia taktyczne podczas ostatnich spotkań grupowych na Mistrzostwach Świata w Rosji.
Trwający mundial w Rosji nie jest taki, jaki sobie wyobrażali zawodnicy reprezentacji Argentyny. W pierwszej kolejce podopieczni Jorge Sampaolego przegrali z Islandią 0:1. Następnie po wysokiej porażce z Chorwacją 0:3 wokół drużyny zrodziło się wiele kontrowersji. Głównie mówiono o buncie piłkarzy, którzy domagali się natychmiastowego zwolnienia 58-latka ze stanowiska selekcjonera.
Na ostatni grupowy mecz z Nigerią władze mieli przejąć zawodnicy z Messim na czele. Zwolennicy tej teorii mogli się przekonać w sytuacji, kiedy trener konsultował się z zawodnikiem Barcelony na chwilę przed tym, jak wpuścił na boisko Sergio Aguero. To właśnie 31-latek miał decydować o założeniach taktycznych oraz zmianach.
Co ciekawe, w wywiadzie dla dziennika "Sky Sports", Sampaoli twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca…
"Pamiętam ten moment, ale wszystko co mówię do piłkarzy to nasza prywatna sprawa, zatem nie będę rozgłaszać o czym dyskutowaliśmy. Prosiłem o jego opinię? Nie widzę tego w takich kategoriach. Mieliśmy kilka opcji w ataku, więc po prostu zakomunikowałem mu, że wybierzemy jedną z nich"
"Leo ma swoją jasną wizję, jeśli chodzi o futbol, a ta umożliwia nam zobaczyć coś, co może być dostrzeżone jedynie przez prawdziwego geniusza. Często trudno jest być na tym samym poziomie co tak wielki piłkarz. On u nas błyszczy i wszyscy musimy się starać, by dorównać jego poziomowi. Jestem pewien, że Francja ma swój plan na neutralizację Leo, ale my też mamy pomysł, żeby ułatwić mu zadanie. Zobaczymy kto będzie miał więcej szczęścia w realizacji swoich zamysłów".
Argentyna w 1/8 finału zmierzy się z Francją (Dzisiaj o godzinie 16:00).
Źródło: Sky Sports
foto: pressfocus