Skazany na futbol. Filigranowy pomocnik w drodze na piłkarski szczyt

    Trzecie i piąte miejsce w największym turnieju piłkarskim dla dzieci w Europie, trzy zaproszenia na zgrupowania najbardziej utalentowanych młodych polskich piłkarzy i gol w debiucie w narodowych barwach – dużo osiągnięć jak na dwunastolatka. Bohater tego tekstu nie zamierza jednak spoczywać na laurach. W drodze do realizacji marzeń na każdym kroku może liczyć na swoją rodzinę i trenerów.

    Kuba Litwiński przyszedł na świat 6 grudnia 2005 roku w Szczecinie, jako ostatni z trójki rodzeństwa. Na futbol był skazany od samego początku. W piłkę grał bowiem zarówno jego tata, Jacek, który pod skrzydłami legendy Pogoni – Włodzimierza Obsta – reprezentował barwy szczecińskiego klubu, jak i starsi bracia – 21-letni Olek i 19-letni Bartek. Pierwszy z nich w juniorskich zespołach Portowców spędził 6 lat, po czym przerzucił się na inną dyscyplinę sportu. Dziś może pochwalić się dwukrotnym mistrzostwem świata U-21 w jiu jitsu brazylijskim. Drugi z braci grał nie tylko w Pogoni, ale także w Salosie. Łącznie w szczecińskich klubach spędził 11 lat. Obecnie obaj czynnie nie zajmują się już sportem, do czego przyczyniły się poważne kontuzje. Nie oznacza to jednak, że całkowicie zerwali ze swoją piłkarską pasją. – Olek bardzo angażuje się w życie Pogoni – jest obecny na wszystkich meczach seniorskiej drużyny, włącznie z tymi wyjazdowymi. Wspiera także Kubę i często kibicuje mu z trybun. Podobnie zresztą jak Bartek, który potrafi doradzić młodszemu bratu. Śmiejemy się, że to takie męskie rozmowy – opowiada Agnieszka Litwińska, mama chłopaków.

     

    Najmłodszy w rodzinie Kuba od zawsze miał kontakt z piłką. Od małego chodził na mecze i treningi swoich braci, podczas których obok boiska kopał futbolówkę. Podobało mu się na tyle, że naturalnym krokiem było zapisanie go do klubu. W tym wypadku wybór mógł być tylko jeden. Na pierwszy trening Pogoni tata zaprowadził go w 2010 roku, kiedy Kuba miał 4,5 roku. Jego pierwszym trenerem był doskonale znany panu Jackowi Obst. – Pan Włodzimierz tworzył w tamtym czasie grupę dla najmłodszych piłkarzy. To był niesamowicie ciepły człowiek, potrafiący zaszczepić w dzieciach miłość do sportu. Cieszyłem się, że Kuba trafi pod jego opiekę – mówi Litwiński-senior.

    Z czasem, kiedy Kuba skończył 6 lat, Obst w większym stopniu zaczął zajmować się sprawami organizacyjnymi, a trenerem Litwińskiego został Tomasz Bielecki. Pod okiem tego szkoleniowca chłopiec rozwijał swoje umiejętności przez kolejne 2 sezony (w szczecińskiej Akademii obowiązuje 2-letni cykl pracy trenera z jednym rocznikiem zawodników). – Praca z Kubą zawsze była przyjemnością. To wiecznie pogodny i uśmiechnięty chłopak, szybko nawiązujący kontakt z rówieśnikami. Jest bardzo lubiany i niezwykle dojrzały jak na swój wiek – opisuje swojego byłego podopiecznego Bielecki. Trener ponownie miał okazję prowadzić Kubę w szkole podstawowej, kiedy chłopiec zaczął przychodzić na dodatkowe treningi w klasie sportowej pod patronatem Pogoni Szczecin.

     

    To właśnie podczas tej drugiej przygody z trenerem Bieleckim Litwiński po raz pierwszy pokazał się szerszej publiczności. Szczecinianin wziął wraz z kolegami udział w dwóch edycjach turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. W XVI edycji (sezon 2015/16) grając z zawodnikami o rok starszymi stanął na najniższym stopniu podium Finału Ogólnopolskiego. Rok później, rywalizując już z rówieśnikami, zajął z zespołem 5. miejsce, przegrywając zaledwie jeden mecz – w ćwierćfinale z późniejszym triumfatorem rozgrywek, Szkołą podstawową nr 45 z Wrocławia. – W obu tych turniejach zaprezentowaliśmy się z bardzo dobrej strony. Byliśmy o włos od gry na PGE Narodowym. W XVI edycji, kiedy zajęliśmy 3. miejsce, w nagrodę mogliśmy w czasie finału Pucharu Polski wyprowadzić z tunelu na murawę piłkarzy Legii i Lecha. To było spore przeżycie dla chłopaków – wspomina Bielecki, który do dziś jest nauczycielem i opiekunem klas piłkarskich w szkole, która co roku znajduje się w czołówce turnieju. – Chyba nigdy nie zapomnę atmosfery turnieju i tego, że mogłem przybić piątkę ze Zbigniewem Bońkiem. Spotkałem bardzo dużo osób, które wcześniej widziałem w telewizji. Szkoda, że nie udało się zagrać na stadionie, na którym gra reprezentacja – dodaje Kuba.

     

    Niewykluczone, że to, co nie udało się podczas turnieju, Kuba zrealizuje już za parę lat. Droga, którą podąża chłopiec znakomicie odzwierciedla wzorową ścieżkę wytyczoną przez Polski Związek Piłki Nożnej dla

    najmłodszych piłkarskich talentów. Po udziale w turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” jako jeden z wyróżniających się zawodników otrzymał w 2017 roku zaproszenie na zgrupowanie Letniej Akademii Młodych Orłów. Miał tam okazję przez tydzień pracować pod okiem szkoleniowców związanych z młodzieżowymi reprezentacjami Polski. Kuba zaprezentował się na tyle dobrze, że w obecnym roku był już na obozach Zimowej (w lutym) i Letniej AMO (w lipcu). We wrześniu otrzymał z kolei od selekcjonerów Bartłomieja Zalewskiego oraz Marcina Dorny powołanie do zespołu Polski U-14 na październikowy mecz towarzyski przeciwko Ukrainie. – Kuba nie znalazł się przypadkiem w grupie wyselekcjonowanych zawodników. To chłopak o olbrzymim potencjale piłkarskim. Doceniliśmy także jego pracę, jaką wykonał podczas Letniej Akademii Młodych Orłów – tłumaczy Zalewski. Zaproszenia od szkoleniowców pracujących w młodzieżowych reprezentacjach Polski były bardzo ważne dla Kuby: – Kiedy dowiedziałem się, że pojadę na zgrupowanie Letniej Akademii Młodych Orłów, byłem bardzo szczęśliwy. Jeszcze więcej radości dało mi powołanie i gra w biało-czerwonym stroju – opowiada dwunastolatek. Mecz z rówieśnikami zza wschodniej granicy zakończył się wysokim zwycięstwem Polaków. Jedną z sześciu bramek w tym spotkaniu zdobył Litwiński. Jak podkreślają jego rodzice, zmotywowało go to do jeszcze cięższej pracy.

     

    Okazji do niej z pewnością nie brakuje. Kuba w Pogoni ćwiczy codziennie. W poniedziałki rano na basenie, we wtorki w siłowni z wykorzystaniem obciążeń własnego ciała. Środowe i czwartkowe poranki to czas na doskonalenie techniki, ze szczególnym uwzględnieniem słabszych elementów, np. gorszej nogi. Podczas każdego z wymienionych dni mali Portowcy mają jeszcze popołudniową jednostkę treningową z modelu gry. Na zakończenie tygodnia, w piątek, tylko jeden trening – strzelecki. Weekendy są czasem meczów ligowych. – Jeździmy na różnego rodzaju staże zagraniczne. Takie obciążenia są normą w klubach takich jak np. Hertha Berlin czy HSV Hamburg. Chłopcy uczęszczają do jednej szkoły, zatem wszystko możemy układać tak, aby mieli czas zarówno na intensywne treningi, jak i na naukę – tłumaczy Patryk Dąbrowski, trener zespołu Pogoń U-14, w której obecnie występuje Kuba. Szkoleniowiec bez trudu charakteryzuje swojego podopiecznego: – To typowa „dziesiątka”. Jest przede wszystkim niesamowicie kreatywnym zawodnikiem. Jego wizja gry jest na poziomie, jakiego dawno nie widziałem u żadnego dziecka. Pod pewnymi względami przypomina mi Lukę Modricia. Kuba urodził się w grudniu, a dodatkowo jest chłopcem później dojrzewającym fizycznie i dlatego może się wydawać, że trochę brakuje mu warunków. Pracujemy nad tym bardzo spokojnie. Najważniejsze, żeby nie zabić w nim jego nieprzeciętnej kreatywności – opowiada Dąbrowski, który pracuje z Kubą od 1,5 roku. W tym czasie nie miał z nim żadnych problemów wychowawczych. Jak mówi, to cichy i skromny chłopiec, który nie lubi zwracać na siebie uwagi poza boiskiem. Jego charakter wciąż się kształtuje. – Kuba jest bardzo wrażliwy i koleżeński. Rzadko sam z siebie opowiada nam o tym, co działo się w szkole czy na treningu. To o tyle dziwne, że i tu, i tu dotychczas wszystko było bardzo dobrze – mówi mama piłkarza.

     

    Co bardzo istotne, Kuba jest zdeterminowany, aby osiągnąć sukces w piłce. Wzoruje się na Lionelu Messim, marzy o grze w Ekstraklasie i reprezentacji Polski. Wielkie wrażenie wywarł na nim mecz Polska – Czarnogóra (4:2) sprzed roku, podczas którego nasza kadra przypieczętowała awans na mundial. Wspólne śpiewanie hymnu było kolejnym bodźcem do wytężonej pracy na boisku. Kuba wie przy tym, że dobro zespołu jest ważniejsze od indywidualnych osiągnięć: – Lubię asystować i strzelać gole. Jednak najfajniejszy jest moment, kiedy możemy z całą drużyną cieszyć się z wygranej – mówi długowłosy dwunastolatek. W drodze na sportowy szczyt może zawsze liczyć na swoich trenerów i rodzinę. Mama Kuby nie kryje wzruszenia, gdy mówi o pasji swojego najmłodszego syna: – Uwielbiam jeździć na mecze i kibicować. Widok radości na twarzy i dołków w policzkach Kuby po wygranym meczu jest nie do opisania. To kocham najbardziej w piłce – kończy Litwińska.

     

    Ciężka praca codziennie przybliża chłopca do dużego futbolu. Jej kontynuacja już wkrótce może przynieść efekty w postaci kolejnego zaproszenia na Zimową Akademię Młodych Orłów, a w przyszłym roku – na konsultacje selekcyjne najmłodszej reprezentacji Polski. Jak podkreślają trenerzy z Akademii Pogoni, Kuba to talent, który musi jednak pamiętać o tym, aby każdego dnia wkładać mnóstwo wysiłku w treningi. Uzdolnionych chłopców, marzących o karierze piłkarskiej w Polsce nie brakuje. Najważniejsze, aby dzięki wsparciu otoczenia i własnej konsekwencji nie zboczyli oni z obranej drogi. Drogi do wielkiego futbolu.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.