Santiago Solari wszedł w buty szkoleniowca Realu z dobrym efektem. Sześć zwycięstw na siedem rozegranych przez Real pod jego wodzą meczów to świetny wynik. Pojawiają się wręcz pierwsze porównania do poprzedniego „galaktycznego”, który prowadził Real, czyli Zinedine’a Zidane’a. Czy one są rzeczywiście podstawne? W moim odczuciu raczej nie. Ważniejsze jednak jest to, czy na ten moment Solari odmienił grę Realu. Tu już można polemizować.
Co prawda buduj Real podobnie, jak legendarny Francuz, ale różni ich jeden czynnik. Charyzma – popularny „Zizou” miał posłuch w szatni, jak przystało na ikonę klubu. Argentyńczyk nie był aż tak ważnym piłkarzem Realu, co może niejako wpływać na postrzeganie go przez podopiecznych. Wydaje się jednak, że jakaś chemia powstała. Real nie dość, że wygrywa, to jeszcze robi to efektownie (pozdrowienia dla Lopeteguiego).
Nie wypada mi nie porównać bilansów Zidane’a i Solariego w pierwszych kilku meczach. Zestawienie premierowych siedmiu spotkań Francuza i Argentyńczyka zdecydowanie przemawia na korzyść tego pierwszego, „Zizou” w porównaniu do Santiago nie został pokonany. Aktualny szkoleniowiec Realu doznał już nie tyle porażki, a wręcz klęski w meczu przeciwko Eibar. Nie przeszkadza mu to jednak tworzyć swojego autorskiego Realu. Ten jest bowiem bardzo ciekawy.
CZYTAJ TAKŻE NA FOOTBAR: DZIWNY PRZYPADEK MARCOSA LLORENTE
Rzadsze stawianie na gwiazdy pokroju Isco oraz docenienie aktualnej dobrej dyspozycji Marcosa Llorente to zdecydowanie atut Solariego. Podobnie robił również Zidane, tylko z tą różnicą, że Francuz argumentował to oszczędzaniem piłkarzy takich jak Ronaldo. Od Solariego takich sygnałów raczej nie możemy usłyszeć. Nie zauważyłem zresztą żadnych podstaw, by twierdzić, by trener Realu miał oszczędzać Isco. Tym bardziej, że Hiszpan tylko raz będąc w kadrze w lidze nie wystąpił w meczu. O odpoczywaniu więc nie wolno mi w tym przypadku mówić. Argumentuje to po prostu kiepska forma dotychczasowych liderów, takich jak Asensio, czy Bale.
Nieprzypadkowo porównałem Zidane’a z Solarim, widzę w ich przypadku podobny etos pracy. Obaj starają się przekonać do siebie piłkarzy dobrocią i odpowiednim podejściem. Zapytać należy, czy rzeczywiście Argentyńczyk jest tym, który naprawił w tym sezonie Real. W moim mniemaniu tak. Gorzej, niż za Lopeteguiego być nie mogło. Można by usprawiedliwić byłego selekcjonera kadry Hiszpanii, bo zabrano mu największą gwiazdę drużyny, czyli Ronaldo.
Solari natomiast kompletnie się tym nie przejmuje i wszedł z impetem w rolę trenera „Królewskich”. Nie usprawiedliwia się odejściem gwiazdy i konsekwentnie realizuje swoją misję. W moim odczuciu na Real wreszcie można patrzeć. Za Lopeteguiego sympatykom tego klubu zapewne krwawiły oczy i nie ma się im co dziwić. Argentyńczyk natomiast odkurzył kilku piłkarzy, na których Julen nie chciał nawet patrzeć. Sprawił, że Marcos Llorente stał się tak ważny, jak Luka Modrić dla Chorwacji na mundialu. Spełnił marzenie „Madridistas”, którzy chcieli powrotu dobrze grającego Realu. Czy to się długo utrzyma? Jestem przekonany, że przynajmniej do końca sezonu.