Skazywani na pożarcie, wstyd dla Polski, tylko nas upokorzą, eurowp… takie komentarze odnajdywało się przed spotkaniem Arki Gdynia z duńskim FC Midtjylland. Tymczasem Arkowcy pokazali dobre show przed własną publicznością i zaskoczyli chyba większość piłkarskich ekspertów swoim wynikiem. A w Holandii? Lech też miał startować z pozycji przegranego przeciwko drużynie FC Utrecht, ale 0:0 w Holandii zdaje się być dobrym rezultatem w kontekście rewanżu przy Bułgarskiej.
Lech grał dobrze, ale mało skutecznie
To ogólny komentarz do tego meczu. Bo rzeczywiście poznaniacy na tle holenderskiej ekipy nie wyglądali wcale źle i nie chodzi tu tylko o kibiców, którzy dobrą liczbą wspierali Kolejorza, a w pewnym fragmencie gry zaprezentowali racowisko. Gdyby tylko tak piłkarze Nenada Bjelicy postanowili odpalić ze skutecznością, to Lech mógłby się już dziś cieszyć z awansu do fazy play-off. A tak… No cóż, 0:0 na wyjeździe nie jest złym rezultatem, choć mogłoby być lepiej. Zwłaszcza jeśli spojrzymy jakie sytuacje mieli Gytkjaer czy najbardziej Nicki Bille Nielsen, który dostał tak świetne podanie (strzał) na 9 metr, dostając tak dużo czasu do przemyślenia strzału, że spokojnie mógł bramkarza zapytać który róg wybiera. Za to otrzymaliśmy słaby strzał w goalkeepera gospodarzy, bez namysłu i w totalnym pośpiechu. Szkoda. Chorwacki trener ekipy z Bułgarskiej będzie musiał poważnie porozmawiać z piłkarzami ofensywnymi, jeśli chce w przyszłości osiągać zwycięstwa. Lech nie dość, że jest nieskuteczny w lidze (0 branek w 2 spotkaniach), to jeszcze w Holandii zmarnował świetne okazje, by za tydzień poczuć komfort nad rywalem. Tak się jednak nie stało. Pozytywem dla szkoleniowca Kolejorza może być za to obrona. Zwłaszcza dobrze sobie radził debiutujący Vujadinović, który nie dawał spokoju napastnikom gospodarzy i widać, że chłopak ma potencjał na jednego z najlepszych defensorów naszej ligi. Choć mówienie w ogóle o grze ofensywnej holendrów nie wymaga szerszego komentarza. gdyż ta praktycznie dziś nie istniała. Leżała i nie wiedziała jak wstać, co począć. Jeśli Lech zagra podobnie przed własną publicznością, lecz z większą koncentracją w grze ofensywnej, to ma spore szanse na przybliżenie się do upragnionego celu – awans do fazy grupowej.
Arkowcy powiedzieli "Siema" Europie
Około 38 lat czekania na europejskie puchary. Tyle musieli wytrwać Ci "wyjadacze stadionowi", którzy pamiętają potyczki z Beroe Stara Zagora. Teraz przed ekipą z Gdyni tworzy się nowa historia, która przyciągnęła spore zainteresowanie wśród kibiców żółto-niebieskich.Gdyby przed potyczkami o europejskie puchary ktoś zapytałby, jaka drużyna zaprezentuje się najgorzej z polskich ekip, zdecydowana większość wskazałaby na klub znad morza Bałtyckiego. A tutaj spora niespodzianka dla wszystkich. No prawie wszystkich, bo kibice Arki wierzyli od samego początku w dobry rezultat, co okazali raz świetnym dopingiem, a dwa efektowną oprawą (za którą klub pewnie czeka kara, ale czy ktoś w Arce teraz o tym myśli?) tworząc kapitalną atmosferę. Baner z opisem "Jak wikingowie stawiamy czoła Europie" oraz płótno przedstawiające tych legendarnych wojowników ubranych w barwy bojowe gdynian świetnie zobrazowały wolę walki zawodników Leszka Ojrzyńskiego. Przede wszystkim nie wyglądali na gorszych od bardziej faworyzowanych i doświadczonych duńczyków, starali się walczyć o każdą piłkę, a część piłkarzy grała jak nakręcona. Widać, że szkoleniowiec ma dobry wpływ na ten zespół, a przede wszystkim pomysł na jego grę, choć często jego decyzje wydają się dziwne. No bo jak to tak grać bez napastnika, z Marcusem w obniżce formy na szpicy. A tu proszę, akcja z 30 minuty, brazylijczyk z polskim paszportem świetnie przyjmuje piłkę na 20 metrze, mija obrońcę z dużym spokojem i z jeszcze większym umieszcza piłkę w okienku bramki. I tak zaczęło się szalone 10 minuty na stadionie przy Olimpijskiej. Goście szybko doprowadzili do wyrównania za sprawą Hassana, który świetnie wbiegał pole karne i oszukał niemal wszystkich defensorów, a potem po rzucie rożnym Dal Hende. Większość drużyn załamałaby ręce po czymś takim, ale nie Arkowcy. Ci ruszyli do ataku, opłaciło się szaleństwo Patryka Kuna, który wywalczył rzut karny, a jedenastkę na bramkę pewnie zamienił ponownie Marcus.
W drugiej połowie wyglądało to już słabiej. Akcje szły powoli, bywało dużo gry na środku boiska czy też niecelnych podań. Ale to goście z Danii byli bliżej zdobycia trzeciej bramki. Ale przeszkadzał to albo kolega z drużyny albo poprzeczka albo dobra postawa defensorów Arki. Szczególnie mocno wyróżniał się Tadeusz Socha. Chłopak jest chyba pozytywnie nakręcony po ostatnim meczu w Niecieczy, gdzie rozegrał bardzo dobre spotkanie przeciwko Sandecji. I dobry w obronie i w ofensywie robił swoje. Szczególnie, że był bardzo bliski zdobycia dwóch goli. Za pierwszym razem zatrzymał go bramkarz rywali, za drugim zabrakło centymetrów. A szkoda. Bo mielibyśmy piękna bramkę po półobrocie. Na sam koniec było nam dane po raz kolejny przekonać się o świetnym nosie trenera Ojrzyńskiego do zmienników. Akcja wprowadzonych w drugiej połowie zawodników, Michała Nalepy oraz Rafał Siemaszki, gdzie ten pierwszy zagrywał piłkę z rzutu wolnego, a drugi strzelił z główki nie do obrony. Ostatnia minuta spotkania, szał i radość na trybunach. Siemaszko po raz kolejny bohaterem gdynian, ale na owacje zasługuje od nich cały zespół. Za tydzień rewanż w Danii. Zobaczymy czy Arkowcy utrzymają swoją dobrą predyspozycję oraz utrzymają (a może powiększą?) korzystny rezultat.