W poniedziałek wieczorem odbyło się ostatnie spotkanie 5. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Na Suzuki Arenie mierzyły się zespoły Korony Kielce i Warty Poznań. Lepsi okazali się goście.
Warta Poznań pokonała Koronę Kielce 1:0. Gol na wagę zwycięstwa dla przyjezdnych padł w pierwszej połowie spotkania. Autorem bramki został doświadczony Michał Kopczyński, który wykorzystał rzut karny. Od 12 minuty kielecki zespół grał w dziesiątkę, ponieważ za brutalny faul z boiska wyrzucony został Sasa Balić.
– Spotkanie ułożyło się po naszej myśli, najpierw czerwona kartka dla zawodnika Korony, następnie mieliśmy rzut karny, który wykorzystaliśmy. Z przebiegu meczu można powiedzieć, że powinnyśmy lepiej nim zarządzać, tymczasem w nasze poczynania wkradł się paraliż. Było widać, że Korona nie ma już nic do stracenia i dobrze funkcjonowała jako zespół – przyznał trener Warty Poznań Dawid Szulczek.
– Ponadto nie ma co ukrywać, że doping kibiców niósł gospodarzy. Dzięki ich wsparciu miałem wrażenie, że mecz jest toczony w wyrównanych składach. Jednak najważniejsze są punkty. Z Rakowem zagraliśmy wyrównane spotkanie, ale przegraliśmy, dzisiaj zagraliśmy gorzej, ale zainkasowaliśmy trzy punkty – dodał.
– Jak na razie mecze, w których musimy wygrywać, wygrywamy. W spotkaniach, w których o punkty było ciężko, przegraliśmy – zakończył.
Kilka słów dodał też trener drużyny Korony Kielce. Leszek Ojrzyński powiedział, że jego zdaniem przez czerwoną kartkę i nieodpowiedzialne zachowanie jego ekipa utrudniła sobie grę.
– Graliśmy mecz o sześć punktów. Przed meczem powiedzieliśmy sobie, że właśnie taka jest waga tego spotkania. Ponadto był to też ważny pojedynek dla kibiców. Po zwycięstwie łatwiej pracuje się w następnym tygodniu i jedzie na kolejne spotkanie. Jednak sami sobie utrudniliśmy zadanie – przyznał Leszek Ojrzyński.
– W 12. minucie nieodpowiedzialne zachowanie naszego zawodnika poskutkowało czerwoną kartką. Utrudniliśmy sobie grę, wiedząc, że Warta jest bardzo dobrze ustawiona w defensywie. Kiedy gra w przewadze, ciężko nam atakować – dodał.
– Jeden z naszych zawodników dostał w rękę po strzale, który szedł w trybuny. Rzut karny został wykorzystany i ta bramka zadecydowała. Co prawda, pod koniec meczu robiliśmy zmiany, chcąc doprowadzić do wyrównania, ale nadziewaliśmy się też na kontry. W związku z czym było wiele akcji ratunkowych, żeby uniknąć gola, który zadecyduje o wyniku spotkania – przyznał.
– Mało nam brakowało do wyrównania: mieliśmy osiem rzutów rożnych, wiele strzałów, większość statystyk była na nasza korzyść, ale najważniejsze są punkty, a ich nie zdobyliśmy, choć wiedzieliśmy, że chłopaki nawet w dziesięciu mogą powalczyć o pełną pulę. Momentami wyglądało to bardzo dobrze, jednak zabrakło wyrachowania i doświadczenia – skomentował.
– Warta kradła czas, po każdym faulu jej zawodnicy leżeli na murawie i tym samym wybijali nas z rytmu. Kibice nas nieśli, ale po kolejnych przewinieniach, nasze akcje nie były kontynuowane, goście umiejętnie to robili, my też w tym pomagaliśmy, bo mogliśmy ich nie faulować. Jednak chłopaki walczyli, starali się i z tego trzeba wyciągnąć pozytywy – powiedział.
– Taka drużyna jak Warta na poprzednich wyjazdach minimalnie przegrała z Rakowem i wygrała w Legnicy, także sami sobie skomplikowaliśmy zadanie. Zdobyli Kielce gratulacje dla nich, a my pracujemy dalej – zakończył szkoleniowiec gospodarzy.
Źródło: Wartapoznan.pl, Ekstraklasa