Drugi krok na drodze do mistrzostw Europy. Zapowiedź meczu Polska-Łotwa

    Reprezentacja Polski po dwóch dniach przerwy ponownie wraca do gry. Wieczorem – o 20:45 – podopieczni Jerzego Brzęczka zmierzą się z Łotwą. 

    Powrót do domu
    Minęło już półtora roku od kiedy biało-czerwoni po raz ostatni zagrali na Stadionie Narodowym. Dzisiaj zawitają na ten obiekt po raz dwudziesty trzeci i ponownie zawalczą o eliminacyjne punkty. Bądź co bądź mowa tutaj o miejscu bez wątpienia bardzo szczęśliwym dla naszej reprezentacji. Polacy dotychczas odnieśli tam trzynaście zwycięstw, siedmiokrotnie remisowali i doznali zaledwie dwóch porażek. Najważniejsze były jednak sukcesy, które w ciągu ostatnich lat świętowano w stolicy. Wielu z nas głęboko w pamięci zapadły momenty, kiedy to kadra – skąpana w deszczu konfetti – cieszyła się z awansów na mistrzostwa świata czy mistrzostwa Europy. 

    Melodia przeszłości 
    Wyżej przytoczone osiągnięcia były dla każdego z polskich kibiców pięknym doświadczeniem. Reprezentacja wreszcie przerwała pasmo eliminacyjnych niepowodzeń, wyraźnie awansowała w rankingach i regularnie dostarczała wielu powodów do radości. Ten rozdział został jednak zamknięty na początku lipca ubiegłego roku. Po nieudanym mundialu, który to biało-czerwoni zakończyli już na etapie fazy grupowej, zaufanie do drużyny narodowej znacząco spadło. Jak najszybciej należało więc oczyścić atmosferę wokół kadry, a także przeprowadzić w niej zmianę pokoleniową. Zadanie te,  choć niełatwe, powierzono dla dość młodego szkoleniowca, jakim jest Jerzy Brzęczek. Jego nominacja z początku budziła dość sporo kontrowersji, a niedowiarkom kolejnych argumentów dostarczały jesienne mecze w wykonaniu Orłów. Dwa remisy i trzy porażki – ta statystyka nie brzmiała dobrze, nawet jeśli brano pod uwagę to, że w Lidze Narodów po dwa razy graliśmy z tak wysoko notowanymi rywalami jak Portugalia czy Włochy.


    >>> CZYTAJ NA FOOTBAR: CO DALEJ Z JOVICIEM?


    Nowy początek
    Selekcjoner nie krył się z tym, że tamte spotkania były dla niego poligonem doświadczalnym i szansą na sprawdzenie nowych wariantów. Priorytetowo miały zostać potraktowane dopiero kolejne eliminacje, które przyniosły nam rywalizację z Austrią, Izraelem, Słowenią, Macedonią Północną i Łotwą. Pierwszy, teoretycznie najtrudniejszy mecz, nasza reprezentacja ma już za sobą. Biało-czerwoni w czwartek zdobyli trzy punkty na stadionie Ernsta Happela w Wiedniu, co śmiało można było określić mianem małego sukcesu. Styl gry zespołu co prawda pozostawiał dość sporo do życzenia, lecz w tej sytuacji liczyło się przede wszystkim przerwanie serii pięciu meczów bez zwycięstwa, która ciążyła na barkach Polaków. Wielu ekspertów podkreślało też, że ta wygrana może być punktem zwrotnym, czymś, co “zbuduje” kadrę na następne miesiące.

     

    Naładowane pistolety
    Czwartkowe zwycięstwo prawdopodobnie nie byłoby możliwe, gdyby nie fantastyczna dyspozycja Krzysztofa Piątka. 23-letni napastnik zdobył decydującą o zwycięstwie bramkę i momentalnie utonął w objęciach gratulujących mu reprezentantów. Wśród nich był również Robert Lewandowski, który dzisiaj, wraz ze swoim młodszym kolegą, powinien stworzyć zabójczy duet w ataku. I choć jeszcze do niedawna pojawiało się wiele głosów, że ta dwójka nie może grać razem, ponieważ z piłkarskiego punktu widzenia jest zbyt do siebie podobna, teraz już nikt nie ma wątpliwości, jak bardzo błędna była ta teza. Obaj snajperzy podczas wyjazdowego meczu z Austrią rozumieli się praktycznie bez słów, choć – co warto podkreślić – był to ich dopiero drugi wspólny występ w drużynie narodowej. Kapitan biało-czerwonych, jak sam przyznawał w wywiadach, starał się znaleźć nową dla siebie pozycję, chwilami grał jako "dziesiątka", odpowiadał między innymi za rozegranie piłki, a rolę egzekutora tym razem zostawił komuś innemu.

     

    Starzy znajomi
    Krzysztof Piątek i Robert Lewandowski, biorąc pod uwagę ich łączny dorobek, strzelili w tym sezonie już pięćdziesiąt dziewięć goli. Wieczorem będą mieli kolejną szansę, by jeszcze poprawić ten dorobek, ponieważ rywalem Polaków będzie reprezentacja Łotwy. Drużyna prowadzona przez Slavisę Stojanovicia eliminacje rozpoczęła od porażki z Macedonią Północną (1:3), tym samym do dziewięciu przedłużając passę meczów bez zwycięstwa. Niepowodzeniu nie zdołali zapobiec nawet piłkarze znani z polskich boisk, tacy jak Pavels Steinbors (Arka Gdynia), Igors Tarasovs (Śląsk Wrocław), Valerijs Sabala (Podbeskidzie Bielsko-Biała) czy Vladislavs Gutkovskis (Bruk-Bet Termalica Nieciecza). Czy pierwsze punkty zdobędą w Warszawie? O to będzie niezwykle trudno, w tym przypadku pozostaną im raczej starania o otrzymanie jak najniższego wymiaru kary. 

    fot. pressfocus

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.