W ostatnim czasie bycie kibicem Borussii Dortmund oznaczało wieczny smutek i niezadowolenie. Nie miały na to wpływu jednak tylko wyniki, ale sama gra drużyny, brak reakcji na wydarzenia boiskowe, wręcz irytujące przypisywanie zawodników do nieodpowiednich pozycji.
Wpływ na całą sytuację miała oczywiście plaga kontuzji, która dotknęła klub, z Łukaszem Piszczkiem czy Gonzalo Castro na czele. Aczkolwiek przykład Marca Bartry i jego gry na prawej obronie uczestnika tegorocznej Ligi Mistrzów obrazuje marazm, w jaki wpadł niemiecki klub. Zarząd postanowił zareagować, zanim sezon będzie można spisać na straty i zwolnił Holendra Petera Bosza, kilka godzin później ogłaszając jego następcę w osobie Petera Stoegera. Nie tylko pracownicy czy piłkarze, ale przede wszystkim kibice poczuli ulgę po ogłoszeniu tej decyzji.
Debiut austriackiego trenera przypadł na wyjazdowy mecz z dołującym w tym sezonie FSV Mainz. Tym, co rzuciło się w oczy w grze BVB była niezwykła waleczność, poświęcenie i wielka chęć odniesienia zwycięstwa. Gol w 55. minucie spotkania autorstwa Sokratisa oznaczał, że wystarczy utrzymać wynik, aby przełamać się, odzyskać część pewności siebie i wrócić do bycia jednym z najtrudniejszych wyzwań w kalendarzu każdej drużyny Bundesligi. Po wzorowej grze w obronie przez niemal cały mecz, gola na 2:0 po szybkiej kontrze strzelił Shinji Kagawa.
Zdobyte w tym meczu trzy punkty nie oznaczały jedynie zbliżenia się do czołówki tabeli, ale rozpoczęcia wspomnianej wcześniej metamorfozy mentalnej zespołu. Zwycięstwo z outsiderem było niezwykle potrzebne drużynie, która zanotowała najlepszy start rozgrywek w historii klubu i tylko dzięki niemu liczy się jeszcze w grze o miejsca premiowane grą w Lidze Mistrzów w rozgrywkach 2018/2019. O dogonieniu Bayernu i walce o mistrzostwo nie marzą już nawet najzagorzalsi kibice zdobywcy Pucharu Niemiec w zeszłym sezonie.
Autor: Kamil Mielczarek
fot. Pressfocus