Sobotni mecz między będącym na fali Manchesterem City i Tottenhamem zapowiadał się niezwykle emocjonująco. Drużyna Guardioli w tym sezonie bije każdego, gdzie i kiedy chce. 11 punktowa przewaga nad drugim w tabeli Manchesterem United przed tą kolejką oddaje to, jaką maszyną stał się zespół z niebieskiej części Manchesteru. Chrapkę na zatrzymanie rywala miała drużyna prowadzona przez Mauricio Pochettino, mająca za sobą już w tym sezonie wielkie zwycięstwa np. nad Realem Madryt.
Szansę od pierwszego gwizdka dostał wracający do formy po ciężkiej kontuzji İlkay Gündoğan i to właśnie ten zawodnik napoczął Tottenham w 14. minucie po wrzutce z rzutu rożnego. Nie popisała się formacja obronna londyńskiego zespołu, mająca najgorsze chwile tego meczu przed sobą. Strzałami z dystansu starał się kąsać w odpowiedzi Harry Kane, ale nie zdało się to na wiele, dobry mecz w bramce Manchesteru rozgrywał Ederson. Jednak w drugiej połowie Guardiola postanowił zmienić mniej widocznego Sergio Agüero. W jego miejsce wszedł Gabriel Jesus, mogący zaliczyć wejście smoka, ale nie oddał nawet strzału, gdyż nie opanował piłki zagrywanej z prawego skrzydła. Jednak wejście tego zawodnika rozruszało drużynę i w 70. minucie na 2:0 podwyższył Kevin de Bruyne, a asystę zaliczył rozgrywający znakomity mecz Gündoğan. Chwilę później powinno być 3:0, jednak ani Jesus z rzutu karnego, ani Sterling po dobitce nie byli w stanie wcisnąć piłki do bramki. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze i w przeciągu dziesięciu minut mający znakomity sezon Raheem Sterling ustrzelił dublet, zamykając statycznym i niepotrafiącym się odnaleźć w tym meczu piłkarzom Tottenhamu drogę po dobry wynik. W ostatniej minucie doliczonego czasu gola na otarcie łez dla londyńczyków zdobył Eriksen.
Stare porzekadło Premier League mówi, że "tytuły wygrywa się raczej w chłodne wtorkowe noce w Stoke, niż w meczach na szczycie pomiędzy zespołami Top Six". Jednakże tym występem w prestiżowym meczu na szczycie Manchester City wywarł niezwykłą presję na drużynach goniących, pokazując im, że wydarcie im jakichkolwiek punktów można uznać za sukces. Kibice nie powinni też być zdziwieni, gdy padnie rekord najszybciej zapewnionego sobie tytułu w historii PL, Guardiola ma w tym doświadczenie z Bayernu Monachium, gdy już w marcu było wiadome, kto wygra Bundesligę.
Autor: Kamil Mielczarek
fot. Pressfocus