Wisła Kraków przegrała z Lechem Poznań 0:1 w 20. kolejce rozgrywek polskiej Ekstraklasy. Jedyną, zwycięską bramkę dla drużyny ze stolicy Wielkopolski zdobył Pedro Tiba. Wisła kończy rok z 29. punktami, a Lech przezimuje mając ich o cztery więcej.
Korespondencja prosto ze stadionu
Obie drużyny jeszcze przed rozpoczęciem tego spotkania były pewne, że 2018 rok skończą w górnej ósemce. Lech przystępował do tego spotkania podbudowany efektownym zwycięstwem w poprzedniej kolejce nad outsiderem ligowej tabeli – Zagłębiem Sosnowiec (0:6). Wisła również miała nadzieję na utrzymanie zwycięskiej passy, jednak w Krakowie przed tym spotkaniem częściej mówiono nie o postawie sportowej, a o przejęciu klubu przez zagraniczny kapitał, co do którego pojawiło się wiele wątpliwości.
Mroźny piątkowy wieczór nie odstraszył aż 22 tysięcy krakowian od przyjścia na stadion przy ulicy Reymonta. Od początku mocno ruszyły obie drużyny i fani mogli ostrzyć sobie zęby na pasjonujące widowisko. W piątej minucie Vullnet Basha prostopadłym podaniem uruchomił na lewej flance Rafała Pietrzaka, ten płasko wstrzelił piłkę na piąty metr, ale wybili defensorzy Lecha. Po chwili Kolejorz powinien prowadzić 1:0. Marcin Wasielewski chciał dośrodkować z boku pola karnego, jednak tak ułożył stopę, że piłka po jego centrostrzale wylądowała na poprzeczce.
Końcówka pierwszego kwadransa należała do Lecha, który zamknął Białą Gwiazdę we własnym polu karnym. W 14. minucie podopieczni Adama Nawałki znów mieli okazję by wyjść na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z lewej strony boiska z piłką minął się Mateusz Lis, ale Tymoteusz Klupś nie trafił do pustej bramki. Szybkie wznowienie gry od bramki miał okazję wykorzystać Dawid Kort, ale w polu karnym doskonale przepchnął go Thomas Rogne. Wiślacy domagali się jedenastki, ale sędzia po krótkiej konsultacji z wozem VAR potwierdził swoją decyzję, że wszystko odbyło się w ramach przepisów.
Jęk zawodu na trybunach rozniósł się w 20. minucie. Martin Kostal spróbował mierzonego uderzenia w kierunku dalszego słupka, Matus Putnocky stał jak zaczarowany, ale piłka minimalnie minęła bramkę. Dobre uderzenie zza szesnastki oddał także kilka minut później Pedro Tiba, ale futbolówka wylądowała na górnej siatce. Nad poprzeczką strzelił Tibor Halilović, zabierając asystę Kostalowi po znakomitym przechwycie.
Znakomitą formę z poprzednich meczów potwierdził w 33. minucie Lis. Najpierw dobrze odbił mocną próbę z dystansu Joao Amarala, a potem, gdy miękkim lobem próbował zaskoczyć go dobijający Christian Gytkjear, wiślacki golkiper wyciągnął się jak struna i przeniósł piłkę nad poprzeczką. Mimo to Duńczyk i tak był na spalonym.
Pięć minut później doskonałym refleksem popisał się z kolei Putnocky. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, dobry strzał głową oddał niepilnowany Marcin Wasilewski, bramkarz Lecha instynktownie odbił piłkę, a potem poradził sobie z dobitką „Korcika”.
Końcówka pierwszej połowy należała do Wisły, jednak nie udało im się udokumentować swojej przewagi i do przerwy na tablicy wyników panował bezbramkowy remis.
Krakowianie ruszyli do ataków po wyjściu z szatni. Jednak dwukrotnie pewnie piłkę chwytał Putnocky – najpierw po uderzeniu zza pola karnego, a potem po mocnym podaniu po ziemi Pietrzaka. Lechici próbowali rozgrywać piłkę od własnej bramki, jednak popełniali błędy zarówno w pierwszej (niecelny strzał Halilovicia), jak i w drugiej połowie. W 52. minucie przejął futbolówkę Kamil Wojtkowski, ale za daleko ją sobie wypuścił i nie zdążył jej utrzymać w polu gry.
Lech pierwszą doskonałą okazję stworzył sobie w końcówce pierwszego kwadransa drugiej połowy. Po krótko rozegranym kornerze, głową uderzał Gytkjaer, ale po raz kolejny doskonałą paradą popisał się Lis. Po tej akcji w 59. minucie tempo zdecydowanie siadło. Walka toczyła się głównie w środku pola, a w poczynaniach obu ekip brakowało konkretów.
Na pierwszą bramkę przy Reymonta kibice czekali do 75. minuty. Fani Białej Gwiazdy nie mieli jednak powodu do radości, bowiem na prowadzenie wyszli poznaniacy. Bardzo dobrym, mierzonym tuż przy słupku strzałem z dystansu popisał się dotychczas mało widoczny Pedro Tiba.
Po utracie gola Wisła bardzo długo nie miała pomysłu, jak sforsować dobrze zorganizowaną defensywę Kolejorza. Uderzenia z ponad 20. metrów próbował Kostal, piłka zmierzała pod poprzeczkę, ale świetną interwencją uratował skórę Putnocky.
Krakowianie nie zdołali odwrócić losów spotkania i trzy punkty pojechały do Poznania.
Po nowym roku Wisłę czeka wyjazd do Zabrza na mecz z Górnikiem, z kolei Lech gościć będzie lubińskie Zagłębie. Krakowianie nadal czekają na rozwój wydarzeń w związku z przejęciem klubu przez Ly Vannę i Matsa Hartinga. Obaj panowie, aby transakcja uzyskała ważność, do 28 grudnia muszą przelać na konto TS Wisła ponad 12 milionów złotych.
Z Krakowa dla Footbaru, Bogdan Setlak
Wisła Kraków – Lech Poznań 0:1 (0:0)
Wisła: Lis – Bartkowski, Wasilewski, Arsenić, Pietrzak – Basha (Plewka 61), Halilović – Wojtkowski (Śliwa 86), Kort (Palcić 90), Kostal – Kolar.
Lech: Putnocky – Wasielewski, Rogne, Vujadinović, Kostewycz – Tiba, Trałka – Klupś (Tomasik 83), Amaral (Sobol 90), Makuszewski – Gytkjear (Tomczyk 76).
Bramki: 0:1 Tiba 75.
Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa)
Widzów: 22 491.