W przedostatnim domowym meczu w bieżącym sezonie Lechia Gdańsk zmierzyła się z Zagłębiem Lubin. Dla gospodarzy spotkanie to było okazją do dogonienia rywali w walce o tytuł mistrzowski. Przed pierwszym gwizdkiem Gdańszczanie tracili pięć punktów do Piasta Gliwice i cztery do Legii, która zremisowała swój mecz z Pogonią Szczecin.
KORESPONDENCJA ZE STADIONU W GDAŃSKU
Mecz rozpoczęli piłkarze Lechii i to oni mogli otworzyć wynik. Już w drugiej minucie Flavio Paixao znalazł się w bardzo dobrej sytuacji, ale niestety dla gospodarzy uderzył bardzo niecelnie i piłka przeleciała zdecydowanie za wysoko. Kilka minut później Lukas Haraslin był bliski dokonania tego, czego nie udało się zrobić jego kapitanowi. Piłkarz Lechii Gdańsk spróbował pokonać Forenca strzałem z woleja z około dwudziestu metrów, ale ponownie piłka przeleciała nad poprzeczką.
W 11 minucie Lechia była zdecydowanie najbliżej zdobycia prowadzenia. Po błędu bramkarza rywali Lukas Haraslin oddał strzał na pustą bramkę, ale robiąc to znajdował się w niewygodnej pozycji i piłka uderzyła w słupek, po czym wypadła na aut bramkowy.
W pierwszy piętnastu minutach znaczną przewagę miała Lechia. Gospodarze mieli kilka świetnych okazji, który powinny zakończyć się bramką. Biało-zieloni do tej pory dość dobrze radzili sobie z konstruowaniem akcji, ale zdecydowanie zawodziła skuteczność. Żaden ze strzałów Lechii nie leciał nawet w światło bramki. W 24 minucie piłkarze Zagłębia po raz pierwszy zmusili Kuciaka do zademonstrowania swoich umiejętności.
W 44 minucie zobaczyliśmy pierwszą bramką. Piłkę w siatce umieścił Guldan. Dzięki jego strzałowi to Zagłębie Lubin wyszło na prowadzenie przed przerwą mimo przewagi Lechii. Często powtarzane piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane okazje lubią się mścić po raz kolejny się potwierdziło.
Początek meczu w wykonaniu Lechii dawał sporo nadziei na to, że będziemy świadkami przynajmniej kilku bramek. Jednak brak skuteczności i zwolnienie tempa spowodowało, że w pierwszej połowie widzieliśmy zaledwie jednego gola. Goście przez pierwsze 45 minut mieli zaledwie kilka lepszych okazji, ale to oni wyszli na drugą połowę w lepszych nastrojach.
Na drugą połowę piłkarze Lechii Gdańsk wyszli z zamiarem odrobienia straty. Jednak chęci prawdopodobnie były zbyt duże. W niecałe pięć minut podopieczni Stokowca kilka razy wykonali zagrania, które były niemal komiczne.
Przed upłynięciem godziny gry Lechia mogła wyrównać, ale Flavio Paixao i Konrad Michalak samo sobie przeszkodzili, przez co bramkarz Zagłębia Lubin nawet nie musiał się wysilać przy tej sytuacji. Tym razem większą robotę w obronie wykonali nie defensorzy Lubina, a ofensywni piłkarze Lechii.
Pierwszą żółtą kartkę zobaczył Guldan za faul w sześćdziesiątej minucie. Powstrzymał on nieprzepisowo piłkarza Lechii, który po minięciu go byłby w znakomitej sytuacji do strzelenia bramki. Kara okazała się jedynie indywidualna, ponieważ gospodarze nie potrafili wykorzystać rzutu wolnego z dogodnego miejsca.
Na niekorzystny wynik starał się reagować Stokowiec dokonując podwójnej zmiany. Boisko opuścili Konrad Michalak i Tomasz Makowski. Zastąpili ich Michał Mak i Patryk Lipski. Chwilę po roszadach w składzie bliski pokonania Forenca był Haraslin, ale bramkarz gości świetnie interweniował, dzięki czemu na tablicy wyniku dalej widniało 0:1.
W 66 minucie na boisku zameldował się Maciej Dąbrowski, który zastąpił Balicia, który zszedł z kontuzją. Piłkarz Zagłębia już wcześniej zgłaszał problemy, ale wcześniej wydawało się, że pomimo urazu będzie w stanie kontynuować grę.
W drugiej połowie przewaga gospodarzy z pierwszych 45 minut nie była widoczna. Spora liczba błędów i problemy ze stworzeniem sobie akcji spowodowały, że pomimo upływu kolejnych minut zwycięzcy Pucharu Polski nie przybliżali się do zdobycia chociażby punktu.
W 75 minucie żółtą kartką zostali ukarani dwaj piłkarze Zagłębia – Filip Jagiełło i Bartosz Slisz. W trakcie tej przerwie w grze trener gości zdecydował się na drugą zmianę. Alan Czerwiński zmienił Bohara.
Kilkadziesiąt sekund po zmianie przeprowadzonej przez trenera Zagłębia Lubin piłkarze Lechii zdołali zdobyć bramkę remisową. Bramkarza rywali pokonał Michał Mak, który kilkanaście minut wcześniej pojawił się na boisku. Chwilę później gościa mogli kolejny raz wyjść na prowadzenie, ale świetna interwencja Kuciaka uratowała Lechię przed stratą kolejnej bramki. Takie nagromadzenie sytuacji doprowadziło do nerwowości w obu zespołach i w przeciągu sześćdziesięciu sekund żółtymi kartkami ukarani zostali Filip Mladenović i Alan Czerwiński.
W 82 minucie Lechia mogła wyjść na prowadzenie, ale Patryk Lipski niepotrzebnie szukał kolegów w polu karnym zamiast samemu spróbować zdobyć bramkę. Bramka w 77 minucie zadziała na gospodarzy motywująco. Rzucili się do ataku tak jak na początku pierwszej połowy. Chwilę po poprzedniej sytuacji Michał Mak był bliski przedarcia się w pole karne Forenca, ale został nieprzepisowo zatrzymany przez Damiana Oko za co ten otrzymał żółtą kartkę.
W 86 minucie Błażej Augustyn mógł zdobyć bramkę na wagę zwycięstwa po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, ale pomylił się tak nieznacznie, że część kibiców Biało-Zielonych zaczęła celebrować bramkę. Po tym strzale Ben val Dael zdecydował się na ostatnią zmianę w swoim zespole. Boisko opuścił Filip Jagiełło, który miał już żółtą kartkę na koncie. Zastąpił go Jakub Tosik. Po tym trzeciej zmiany dokonał Stokowiec. Steven Vitoria wszedł za Daniela Łukasika
Już w czasie doliczonym Zagłębie mogło zdobyć zwycięską bramkę, ale Kuciak po raz kolejny znakomicie interweniował. Przed stratą gola również uratował obrońca Biało-Zielonych, który wybił piłkę niemal z linii bramkowej.
Dla Lechii ten remis z pewnością jest bardzo bolesny, ale piłkarze Stokowca są sami sobie winni. Zwłaszcza w pierwszej połowie zmarnowali sporo znakomitych sytuacji. Gospodarze najlepiej prezentowali się na początku i na końcu spotkania, ale to nie wystarczyło do wywiezienia kompletu punktów.
fot. pressfocus