Włoski dziennikarz Fabrizio Romano poinformował na swoim oficjalnym Twitterze, że Manchester City, Manchester United i Chelsea Londyn walczą o podpis utalentowanego zawodnika Villarrealu.
Manchester City, Manchester United oraz Chelsea Londyn jak każde kluby podczas letniego okienka transferowego będą chciały wzmocnić kilka pozycji. Jednym z celów tych trzech zespołów jest pozyskanie nowego środkowego obrońcy. Na celowniku czołowych ekip znalazł się Pau Torres, który obecnie występuje w barwach Villarrealu.
Pau Torres jest wychowankiem Villarrealu. Do pierwszej drużyny „Żółtej Łodzi podwodnej” 25-latek awansował 1 lipca 2018 roku, ale 6 sierpnia tego samego roku został wypożyczony na rok do Malagi. Potem wrócił do swojego klubu.
Na swoim koncie defensor ma rozegrane 127 meczów w koszulce zespołu z El Madrigal. W tym czasie strzelił 10 bramek i zanotował 4 asysty. W sezonie 2020/2021 razem z Villarrealem wywalczył puchar Ligi Europy.
Obecny sezon reprezentant Hiszpanii może zaliczyć do bardzo udanych. Jak na razie pod wodzą Unaia Emery’ego rozegrał 40 spotkań we wszystkich rozgrywkach i strzelił 5 bramek. Być może do swojej gabloty dorzuci kolejne prestiżowe trofeum, ponieważ Villarreal jest nadal w grze o zdobycie Ligi Mistrzów. Hiszpański zespół znajduje się obecnie w półfinale tych rozgrywek. Przeciwnikiem topowej ekipy La Liga jest Liverpool. Pierwszy mecz odbędzie się dzisiaj o godzinie 21:00, natomiast rewanż zostanie rozegrany 3 maja o tej samej godzinie.
Włoski dziennikarz Fabrizio Romano poinformował na Twitterze, że tego lata będzie trzeba sporo zapłacić za utalentowanego Hiszpana. W życie wejdzie klauzula zwolnienia, która znajduje się w jego obecnej umowie (ważna do 30 czerwca 2024 roku) i opiewa na około 60 milionów euro.
– Pau Torres ponownie wzbudza zainteresowanie czołowych klubów, ponieważ jego klauzula zwolnienia będzie obowiązywać tego lata. Wynosi 55/60 mln euro – napisał Fabrizio Romano.
– Manchester United i Manchester City są zainteresowane. Chelsea Londyn również wysłała swoich zwiadowców, aby go obserwowali – dodaje dziennikarz.
Źródło: Fabrizio Romano – Twitter