Reprezentacja Polski skromnie pokonała na wyjeździe Austrię 1:0. Najsilniejszy obok Biało-czerwonych zespół grupy G okazał się być wymagającym rywalem, ale podopieczni Jerzego Brzęczka zrealizowali plan, jakim było zdobycie trzech punktów. W skali szkolnej oceniamy naszych reprezentantów.
Wojciech Szczęsny (5) – niezwykle pewny na linii, dobrze czytał grę, a także popisał się kilkoma pięknymi robinsonadami. Pewny punkt zespołu, nie popełnił żadnego błędu.
Tomasz Kędziora (4+) – miał najtrudniejsze zadanie – to po jego stronie operował David Alaba, najgroźniejszy austriacki zawodnik. Poradził sobie bardzo dobrze, wielokrotnie blokował dośrodkowania, nie dał się ominąć. To także on próbował mierzonym strzałem pod poprzeczkę pokonać bramkarza, gdy po dobitce gola zdobył Piątek.
Kamil Glik (4) – dobry występ, bez większych zastrzeżeń. Szczególnie w końcówce swoimi dobrymi wybiciami ratował kolegom skórę.
Jan Bednarek (4) – również do niego nie można mieć większych zastrzeżeń. Dobrze współpracował z Glikiem, choć w końcówce to jemu i Bereszyńskiemu urwał się austriacki napastnik i mógł doprowadzić do remisu.
Bartosz Bereszyński (4) – miał sporo szczęścia, gdy Janko nie trafił do siatki. Poza tym przyzwoity występ. Bez większego szału w ofensywie, niestety często łamał akcje do środka, ale taki już urok piłkarza prawonożnego na lewej flance.
Grzegorz Krychowiak (4+) – bardzo dobrze dyrygował grą zespołu w środkowej części boiska. Był pewnym punktem i popisywał się także bardzo dobrymi, dalekimi zagraniami. Taki Krychowiak jest tej reprezentacji po prostu niezbędny.
Mateusz Klich (4+) – dobrze rozumiał się z Krychowiakiem. Tam gdzie pomocnik Lokomotiwu chciał dograć mu piłkę, tam Klich się pojawiał. Podobać się mógł ciąg do przodu, choć powinien wystrzegać się niepotrzebnych strat.
Kamil Grosicki (5) – momentami objeżdżał rywali jak chciał, strzelał, podawał, pełen serwis. Oby na dobre wrócił stary, dobry „Grosik”. Kolejny mecz z Łotwą, będzie miał okazję do podpompowania swoich statystyk, na których tak bardzo mu zależy. Powinno być o to łatwiej niż w Wiedniu.
Piotr Zieliński (5) – wreszcie mecz, w którym grał tak jak od niego wszyscy oczekują. Nie zwalniał niepotrzebnie gry, nie był niechlujny, nie miał pretensji do kolegów i wreszcie brał grę na swoje barki. Szkoda, że zszedł z kontuzją. I choć obraz gry po zmianie zaczął wyglądać lepiej, tym razem nie możemy Piotrkowi odebrać zasług.
Arkadiusz Milik (3) – przeciętny, by nie powiedzieć słaby występ snajpera Napoli. Trójka to tak bardziej na zachętę. Słaba celność podań, brak zaskakujących kombinacji do których nas przyzwyczaił i zasłużenie nie wyszedł na drugą połowę.
Robert Lewandowski (5) – kapitan zanotował bardzo dobry występ. Świetnie współpracował z Zielińskim, popisał się genialnym no-look-passem, a ponadto cofał się do rozegrania, szczególnie po wejściu Piątka, a podanie po którym zawodnik Milanu zmarnował setkę – palce lizać.
Przemysław Frankowski (4) – po zejściu z placu gry Zielińskiego, gdy Polacy przeszli na ustawienie 4-4-2, wrzucił wyższy bieg. Do tego momentu jednak nie zachwycał. Mimo wszystko zagrał lepiej niż Milik, którego zmienił. Choć to nie była wielka sztuka.
Krzysztof Piątek (5) – czy potrzebny jest komentarz do jego występu? Gol, spore pokłady energii wniesione w poczynania drużyny, dobre zrozumienie z Lewandowskim. Szkoda tylko tej zmarnowanej setki na 2:0.
Michał Pazdan – grał zbyt krótko by go ocenić.
Kolejny mecz Polacy rozegrają już w niedzielę. Rywalem będzie reprezentacja Łotwy. Zdecydowanym faworytem będą nasze Orły, a brak kompletu punktów będzie uznany za porażkę.
fot. pressfocus