Tomasz Marciniak wypowiedział się na łamach „sport.tvp.pl” o swoim bracie Szymonie Marciniaku, który poprowadzi finał mistrzostw świata w Katarze.
Szymon Marciniak został wyznaczony na głównego sędziego pojedynku Argentyna – Francja, który zostanie rozegrany w niedzielę 18 grudnia w ramach finału mistrzostw świata w Katarze. Na liniach będą mu pomagać Paweł Sokolnicki i Tomasz Listkiewicz, a sędzią technicznym został pochodzący ze Stanów Zjednoczonych Ismail Elfath. W wozie VAR zasiądą Tomasz Kwiatkowski (główny), a także Kyle Atkins (USA), Juan Soto (Wenezuela) i Fernando Guerrero Ramírez (Meksyk).
⚠️ Szymon Marciniak będzie pierwszym Polakiem, który jako arbiter główny, poprowadzi finał piłkarskich mistrzostw świata. Więcej… ⤵️
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) December 15, 2022
Na temat sukcesu Szymona Marciniaka i jego współpracowników wypowiedział się Tomasz Marciniak, który jest również dobrze znany polskim kibicom. 38-latek sędziuje m.in. spotkania na poziomie Fortuna 1. Ligi.
– Od dłuższego czasu, gdy rozmawialiśmy z Szymonem, mówiliśmy między wierszami, że coś takiego może mieć miejsce. Bardzo dobrze wyglądał na boisku i poza nim. Po jego meczach było cicho, a to najważniejsze w naszym zawodzie. Jeśli mało mówi się o sędziach, to znak, że dobrze wykonali swoją robotę. W przypadku pozostałych arbitrów było z tym różnie. Szymon nabrał pewności siebie, hest odporny na trudniejsze sytuacje. Nauczył się wiele w poprzednich latach. Czuliśmy, że coś może się wydarzyć, ale nie spodziewałem się finału. Myślałem, że być może będzie to przygotowanie pod kolejne mistrzostwa i dopiero za cztery lata uda się posędziować najważniejsze spotkanie. Los płata figle i od przedwczoraj czułem, że może wydarzy się to już w Katarze – powiedział sędzia Tomasz Marciniak w rozmowie ze „sport.tvp.pl”.
– Finał mistrzostw świata jest marzeniem każdego związanego ze sportem. To fantastyczna sprawa. Każdy dzieciak, który zaczyna grać w piłkę, chce zostać piłkarzem. Potem piłkarz marzy o tym, aby trafić na sam szczyt. Niektórzy grają w Lidze Mistrzów, Lidze Europy, reprezentują swój kraj. Szymonowi udało się wszystko. Mnie jako brata rozpiera duma. Nie mogę się doczekać niedzielnego popołudnia. Chciałbym, żeby mówiło się o efektownych akcjach i świetnych paradach, ale też dobrej racy Szymona. Sędziowanie to nie tylko podejmowanie decyzji, lecz również zarządzanie ludźmi. Oby Szymon poradził sobie z tym fantastycznie. Jestem pewien, że tak będzie! – dodał.
– Na tym ostatnim etapie została tylko garstka sędziów. Wszyscy czekali na ostateczną obsadę i każdy po cichu liczył na nominację, Szymon także. Pojawił się u niego dreszczyk emocji, bo taki mecz jest spełnieniem marzeń. Kilka lat temu deklarował, że posędziuje finał mistrzostw świata. Niektórzy śmiali się i patrzyli z przymrużeniem oka. Mówiono, że to się nie uda, bo jest sędzią z Polski. Jego upór i ciężka praca sprawiły, że doszedł na sam szczyt. Reprezentacja odpadła z mundialu wcześniej i dzięki temu będziemy mogli mieć w finale swojego przedstawiciela. Myślę, że przez to jeszcze więcej osób zasiądzie przed telewizorami i mam nadzieję, że nawet w naszym, czasami zawistnym narodzie, każdy Polak będzie trzymać kciuki za Szymona i jego zespół – mówił.
– Mamy bardzo podobny charakter i nie potrafimy przegrywać. Często nawet w głupich zabawach staramy się być najlepsi. Jesteśmy uparci i dążymy do celu. Razem zaczynaliśmy przygodę z gwizdkiem w Płocku. Szymon szybciej na to postawił i zawsze był w tym konsekwentny. Kilka lat temu, gdy byłem na jego meczu o Superpuchar Europy w Tallinie pomiędzy Realem a Atletico, zobaczyłem, że poradzi sobie z każdym zadaniem. Już wtedy po cichu liczyłem, że coś takiego może się wydarzyć. Finałowa nominacja jest spełnieniem marzeń. Jesteśmy dumni i bardzo mocno trzymamy kciuki – stwierdził doświadczony arbiter.
– Najwięcej w życiu uczą nas porażki. Często potknięcia i błędy pokazują nasze możliwości. Kiedy jesteś dobrze przygotowany, to nawet z gorszych chwil możesz potem wyciągnąć pozytywy. On to potrafił zrobić. Dzięki temu niepowodzenia sprawiły, że stał się jeszcze silniejszy. Sędziowie nie są robotami. System VAR pomaga, ale nas boli każdy błąd. Wiem, jak Szymon wszystko przeżywa. Nie jest tak, że wracamy do domu i przestajemy o tym myśleć. Doświadczenie procentuje i jego zespół z Tomkiem Listkiewiczem, Pawłem Sokolnickim i Tomkiem Kwiatkowskim przeszedł z nim całą ścieżkę. Fajnie jest być w jego teamie, w którym również jestem od wielu lat na poziomie krajowym. Szymon sprzed kilku lat i Szymon dziś to dwie różne osoby. Dzięki temu będziemy mogli podziwiać go na najważniejszym meczu świata – ocenił.
– Brat ma jeszcze bardziej pod górkę (śmiech). Często jestem w stanie dużo więcej powiedzieć Szymonowi. Żaden człowiek nie lubi krytyki, a my często wytykaliśmy sobie błędy i nawet małe niedoskonałości. Nie po to, żeby sobie dopiec, tylko byśmy stawali się jeszcze lepsi. Kiedy debiutowałem w pierwszej lidze, to moim sędzią technicznym był Szymon. Zawsze to ja pełniłem tę funkcję u niego w meczach Ekstraklasy. Wtedy się zamieniliśmy i on był u mnie. To taki mój Anioł Stróż. Zawsze trzymał za mnie kciuki. Cieszę się bardzo, że jemu się udało. Czekam teraz na wisienkę na torcie, aby skosztować ją w niedzielne popołudnie – przyznał Tomasz Marciniak.
Źródło: sport.tvp.pl