W ostatnich dniach oficjalnie ogłoszono przejście Tomasza Cywki z Wisły Kraków do Lecha Poznań. Zawodnik, którego Kiko Ramirez, Dariusz Wdowczyk i Kazimierz Moskal określali mianem „wszechstronnego” przenosi do drużyny ze stolicy Wielkopolski na zasadzie wolnego transferu. Zapewne celem tej transakcji jest wypełnienie dziury na prawej obronie, gdyż z Kolejorzem w nadchodzącym okienku pożegna się Robert Gumny. Robiąc wywiad wśród kibiców klubu z Wielkopolski jestem skłonny streścić tę wiadomość w dwóch rzeczownikach: zapchajdziura, zapchajmorda.
Słówko przed przecinkiem można zdefiniować w jednym, prostym wyjaśnieniu. Cywka jest w stanie zagrać sezon na przyzwoitym poziomie w wielorakich pozycjach (kamasutra ekstraklasy). Można zapchać nim prawą obronę, skrzydło, a nawet środek pomocy. Jest w kimś w typie Dariusza Dudki, którego ściągnięto do Lecha kilka lat temu w podobnym celu. Jak to wszystko się skończyło, wszyscy wiedzą. Boiska rezerw Kolejorza we Wronkach również.
Słówko po przecinku odnosi się już do muru, którym kibice Lecha odgrodzili się od władz klubu. Zeszłego lata, gdy do Poznania zawitało ośmiu nowych zawodników zza granicy, nastroje w klubie pełne były wątpliwości. Mieliśmy już sromotny przykład tego co hurtowy zaciąg z zewnątrz potrafi zrobić z klubem (Pogoń Szczecin), także z wielką ostrożnością podchodzono do transferowej ofensywy siedmiokrotnego Mistrza Polski. Wobec tego co wydarzyło się pod koniec zeszłego sezonu, gdy kibole Kolejorza ujrzeli najzacieklejszego wroga w bramie swojego własnego stadionu, było jasne, że sytuacja z zeszłego roku nie może się już powtórzyć. Nikt już nie mógł słyszeć o „bałkańskim zaciągu”, a oglądanie na boisku Barkrotha, De Marco, Situma czy Rakelsa przyprawiało o mdłości. Wobec zaistniałej sytuacji, ktoś inteligentny poszedł w Poznaniu po rozum do głowy i zaczęto myśleć o ściąganiu do klubu większej ilości Polaków. Jednakże według mojej opinii, gdy Piotr Rutkowski uczęszczał jeszcze do podstawówki, musiał opuścić lekcję, gdy nauczycielka przerabiała z uczniami literę „J” w słowniku języka polskiego. Jakości w drużynie jak nie było, tak nie ma dalej.
Zobacz: oryginalne koszulki piłkarskie i licencjonowane gadżety na PodStadionem.pl
Nikt mi nie wmówi, że transfer Cywki odbiega od schematu „ściągnijmy znanego Polaka, a na chwilę zamkniemy im usta”. Wiadomo było już od zimowego okienka transferowego, że Robert Gumny opuści w końcu Lecha Poznań i zapewne stanie się tak już w trakcie nadchodzącego lata. W całej Polsce, od Warszawy począwszy, a na Poznaniu kończąc, ludzie mają jednakową opinię na temat obecnej kadry Lecha – zespół pozbawiony mentalności zwycięzców. Piłkarze, którzy „wywalczyli” (ulubione zdanie Mario Situma) trzecie miejsce w lidze w zeszłym sezonie, nigdy tak naprawdę nie byli przygotowani na to, że pewnej pięknej niedzieli, w słoneczne majowe popołudnie, będą w stanie wyskoczyć z radości razem z serpentynami. Nie dziwi mnie, że w rundzie finałowej piłkarze Lecha przegrali wszystkie (!) mecze na swoim stadionie, mimo, że zostali liderem sezonu zasadniczego i najcięższe pojedynki z Górnikiem, Jagiellonią czy Legią mieli zagrać we własnych czterech kątach. Piłkarze, którzy hurtem zostali zaciągnięci na pokład statku „Kolejorz” ewidentnie nie potrafili poradzić sobie z presją. 42000 ludzi na stadionie? Oczekiwania na miarę Mistrza Polski? Sukces, o którym ludzie w Wielkopolsce marzą od lat? Bardzo przepraszam, ale wobec pełnych majtek na powyższe stwierdzenia, piłkarze Lecha powinni wywiesić sobie nad wejściem do szatni bardzo fajne słowa Mateusza Borka: „stres to może odczuwać pielęgniarka pracująca na onkologii, gdzie codziennie umierają dzieci, a nie młody piłkarz zarabiający kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie”.
Tomasz Cywka idealnie wpasowuje się w nieudolną ostatnimi laty politykę transferową Lecha. Sprowadzanie piłkarzy zza granicy, co kiedyś było największą zaletą klubu z Poznania (Rudnevs, Lovrencsics, Jevtic) teraz przypomina raczej ramię z wybitym barkiem, kończyna niby kołysze się na ścięgnach, ale pożytku nie ma z niej żadnej. Nie mam oczywiście nic do Tomka, uważam, że jest solidnym ligowcem, natomiast słuchając wypowiedzi pana Klimczaka i Rutkowskiego ostatnimi laty, na pozycję Roberta Gumnego powinien przyjść zawodnik, który będzie w stanie dać najwyższą jakość od samego początku. Nie ma już miejsca na błędy, Legia Warszawa nawet z 11 porażkami potrafiła odjechać Lechowi w lidze na 10 punktów, co już mówi samo przez się. Ściągając 30-letnich średnich ligowców nie można myśleć o Mistrzostwie Polski, o eliminacjach do Ligi Mistrzów już nawet nie wspominam. Władze Lecha co roku bardzo napinają się w swoich wypowiedziach dotyczących każdego kolejnego sezonu, chwaląc się przy okazji setką milionów złotych zdobytych ze sprzedaży wychowanków. Natomiast to Legia Warszawa:
– gdzie w tajemniczych okolicznościach znika 20 mln euro za Ligę Mistrzów
– gdzie na trenera zatrudnia się mistrza Football Managera
– gdzie robi się kozła ofiarnego z jednego z najlepszych piłkarzy
– gdzie trwa kłótnia o zarządzanie klubu
– gdzie przegrywa się w sezonie 11 razy
– gdzie trwa totalny chaos
– gdzie wychowankiem na poziomie jest tylko Szymański
zostaje Mistrzem Polski z 10 punktową przewagą na finiszu. Jak to się mówi:
– Wiecie jak powstał drut miedziany? Krakus z Poznaniakiem wyrywali sobie jednogroszówkę.
Trudno o bardziej trafne sformułowanie względem Lecha Poznań. Niech mi pan wybaczy, panie Rutkowski, ale nie zgadzam się z pańską opinią. Świetnie wyszkoleni zawodnicy nie są dostępni w sierpniu za darmo, oni podpisują kontrakty dużo wcześniej z bardziej renomowanymi zespołami niż polskie kluby.
Słowem zakończenia. Wielokrotnie bywało tak, że polskie kluby robiły transfery (żeby uniknąć słowa „wzmacniały się”) pod naporem presji kibiców. W Poznaniu kibice nie chcieli zagranicznego szrotu, więc ściągnięto „perspektywiczną” (Boże, przecież to rocznik 1988) osobę, która posiada kartę na ręku. Doda się do tego dwóch czy trzech piłkarzy z pierwszej i drugiej ligi chorwackiej i mamy w zespole rewolucję. Tak się nie da. Nie można aspirować do najlepszych, nawet w Polsce, z tak marną mentalnością i tak podłą polityką transferową. Motto Situma „walczymy o podium” już kiedyś – podobno przypadkiem – pojawiło się na oficjalnym profilu Lecha Poznań na Facebooku. Panie Rutkowski, jeżeli główne hasło w klubie rzeczywiście brzmi jak powyżej to proszę grać o te puchary, lecz ani z Legią, ani z Jagiellonią nie powinien się pan porównywać. Bo tam ambicja są zgoła inne. Proszę przeczytać sobie „Małego Księcia” i zapamiętać nazwisko Antoine’a De Saint Exupery’a, który najprawdopodobniej przewidział pańskie żałosne działania, twierdząc, że „cel bez planu jest tylko życzeniem”.
Tak naprawdę, wobec nowości w poznańskiej drużynie, można jedynie współczuć jednej osobie.
Ivanie, czy ci nie żal?
Autor: Sebastian Kowal