Selekcjoner reprezentacji Polski, Czesław Michniewicz, skomentował porażkę z Holandią na PGE Narodowym w Warszawie. Mecz był rozgrywany w ramach Ligi Narodów UEFA i wygrali go „Oranje” 2:0.
Polska zagrała bardzo słaby mecz. Kadra Holandii wyszła na prowadzenie w 13. minucie za sprawą Cody’ego Gakpo. W 60. minucie kolejnego gola dla rywali zdobył Steven Bergwijn, który płaskim strzałem z bliskiej odległości nie dał żadnych szans Wojciechowi Szczęsnemu.
– W podobny sposób tracimy tego typu bramki próbując rozgrywać piłkę na własnej połowie. Wiedzieliśmy, że drużyna Holandii będzie przeważała i będzie utrzymywała się przy piłce. Mieli taki sam styl gry w poprzednich spotkaniach, tak było również tym razem. Przeciwnik zdołał doprowadzić do sytuacji z podaniem na jeden kontakt w polu karnym. Ono zgubiło naszą obronę, nie zdążyliśmy się odpowiednio ustawić. Holendrzy mieli taką samą sytuację, co Arek Milik. Oni trafili, a my niestety nie – powiedział Czesław Michniewicz po zakończeniu spotkania.
– Grając przeciwko takiemu zespołowi jak Holandia, musimy takie szanse wykorzystywać. Po zmianie stron wyglądało to już obiecująco, ale brakowało nam skuteczności. Straciliśmy drugiego gola i nie mogliśmy wrócić do lepszej dyspozycji. Bardzo żałuję, że tak się stało. Rywal był skoncentrowany i przy wyniku 2:0 skupił się na zabezpieczeniu pola. Nie atakował już taką samą liczbą zawodników. Skupił się na grze na utrzymanie i był ustawiony odpowiednio na murawie – dodał selekcjoner.
– Myślę, że przede wszystkim po raz pierwszy zagraliśmy trzema środkowymi obrońcami w takim ustawieniu, czyli Jakub Kiwior, Kamil Glik i Jan Bednarek. Każdy był w innej sytuacji. Dla Kiwiora to trzeci mecz, Bednarek mało występuje w klubie, a Glik zagrał pierwszy raz w takim towarzystwie. Chcieliśmy w tym meczu zobaczyć na jakim poziomie może grać Arek Reca na tle klasowego rywala i czy to będzie zawodnik, na którego będziemy mogli liczyć. Niestety nie mogliśmy z niego skorzystać z powodu urazu i wystąpił Nicola Zalewski. Było dobrze dopóki miał siłę, później musieliśmy go zmienić. Musimy go też przygotować do niedzielnego meczu. Chcieliśmy wykorzystać trójkę obrońców, graliśmy na dwóch środkowych pomocników, żeby Zieliński i Szymański mieli więcej swobody. Były momenty, gdy udawało nam się przeciwnika zamknąć, zmusić do dalszego wybicia piłki. Takie granie dla Zielińskiego, Szymańskiego i jednego napastnika jest korzystniejsze – przyznał.
– Z mojej perspektywy, czyli osoby odpowiedzialnej za przygotowanie taktyki na ten mecz, patrząc na to w jaki sposób graliśmy i traciliśmy bramki, to mamy wiele zastrzeżeń jak się potoczyło. Z punktu kibica jak przegrywa, to zawsze jest zawód. Nie dziwi mnie to, że pojawiły się gwizdy. Nie dyskutuję z tym. Myślę, że większość kibiców ma świadomość, że Holandia to jest jedna z najlepszych drużyn w Europie. Holendrzy zawsze są upatrywani w gronie faworytów na wielkich turniejach. U nas jest inaczej, ale to nie znaczy, że nie mamy swoich ambicji i celów. Też chcemy dobrze grać w piłkę i się rozwijać. Kilka akcji na tle Holendrów to niestety za mało – mówił.
– W najbliższym czasie Polacy zagrają jeszcze z Walią w Lidze Narodów UEFA. Mecz odbędzie się w niedzielę 25 września o godzinie 20:45. Na pewno pojedziemy do Cardiff w zmienionym składzie. Liczę na Szymona Żurkowskiego, który nie mógł wziąć udziału w zajęciach, bo urodziła mu się córeczka. Cieszy mnie, że nikt nie wypadł z powodu kartek. Zobaczymy jak będzie wyglądała sytuacja zdrowotna Pawła Dawidowicza i Arkadiusza Recy. Sebastian Szymański doznał drobnego urazu na rozgrzewce. W którymś momencie spytaliśmy go, jak się czuje. Powiedział, że trochę czuje mięsień i nie chcieliśmy ryzykować jego gry do końca. Będziemy liczyć na niego w niedzielę. Teraz wszystko zależy od nas. Po prostu musimy pojechać do Walii i wywalczyć punkty. Nie jest to łatwa sytuacja, ale musimy sobie z nią poradzić – zakończył trener polskiej kadry.
Źródło: Laczynaspilka.pl, TVP Sport You Tube