Polacy wygrali z reprezentacją Macedonii, jednak poziom naszych zawodników znacznie odbiegał od tego, którego choć minimalnie wymagamy. Awansujemy, ale co dalej?
R E K L A M A
Nasi kadrowicze zdobyli trzy punkty na bardzo gorącym terenie w Skopij. Oczywiście, wynik cieszy i nasza zdobycz punktowa sprawia, że chyba nic nie stoi na przeszkodzie do awansu na europejski czempionat i przed nami pusta, szeroka autostrada do otrzymania przepustki. Niestety, zamiast jechać pięknym Mercedesem A klasy z rocznika 2018, poruszamy się topornym, awaryjnym autem… Ale jedziemy.
Wynik tuszuje problem
Wyobraźmy sobie sytuację, że pokazujemy tabele eliminacyjną osobie, która nie oglądała eliminacyjnych wojaży naszych kadrowiczów. Trzy mecze, trzy wygrane, dziewięć punktów i bilans 4-0. Pierwsza opinia? Brzęczek stworzył potwora, istnego samograja na którego nie będzie mocnych na Euro! Złudne…
Gramy bardzo słabo, bez żadnego pomysłu na rozgrywanie akcji. Podczas wczorajszego meczu, najliczniej obsadzony był środek pola, Brzęczek chciał zablokować zapędy Macedończyków przez centrum placu gry, jednak nasze ustawienie często sprawiało zbyt duże odległości między graczami, przez co powstawały luki, w których to rywale odbierali bezpańskie piłki.
Wygrane są dziełem pojedynczych jednostek, które za uszy ciągną tę reprezentację, mowa między innymi o Lewandowskim, Gliku czy Krychowiaku.