„Futbol widziany zza smogu” to nowy, około cotygodniowy cykl, w którym nasz redakcyjny kolega, urodzony w Krakowie i każdego dnia duszący się pod kopułą dymu, smrodu i zanieczyszczeń, będzie opisywać, komentować i dzielić się swoimi opiniami odnośnie krakowskiej piłki, polskiej ekstraklasy, a czasem chciałby odlecieć gdzieś dalej. Felietony pojawiać się mają w każdy wtorek, ale wiadomo jak to z Krakusami bywa: czasem będzie wcześniej, czasem później, ale wszystko zawsze znajdziecie na Twitterze pod hashtagiem #SmogowyFutbol. Właśnie tam będziecie mogli dyskutować z redaktorem, potwierdzać jego tezy lub udowodnić mu, że w rzeczywistości oczadział.
Często zdarza mi się nie zgadzać z kibicami Wisły (albo im ze mną) co do przydatności konkretnego piłkarza przy Reymonta. Tak bardzo długo było z Polem Llonchem. I tak: uważam, że wtedy miałem rację, patrząc na grę Lloncha w pierwszej rundzie Wisły Ramireza, tak teraz, gdy Białą Gwiazdę przejął Carillo, moja optyka się zmieniła. Trudno mi wyobrazić sobie drugą linię bez tego piłkarza.
Ostatnio jednak bardzo często są zgodni ze mną kibice co do przydatności w zespole Nikoli Mitrovicia. Serb potrafi zagrać jedną – dwie doskonałe piłki w meczu, a potem do samego końca irytować głupimi stratami, podaniami do rywali, niedostrzeganiem kolegów, a do tego wolnym i ospałym poruszaniem się po murawie. Nie bardzo jestem w stanie nie tyle wytłumaczyć, co nawet pojąć, co właściwie kieruje Carillem by stawiać na Serba.
Jeden z Twitterowiczów napisał: „Grając przez 60 minut zrobił mniej niż Halilović przez pół godziny”. I trudno się z tą opinią nie zgodzić, chociaż Chorwat nie miał trudnego zadania, by pokazać się z dobrej strony na tle słabiutkiego Serba. Świadczy o tym na przykład Instat index, który Chorwat szybko osiągnął większy niż Serb. Mitrović wycisnął wartość 230, a Halilović 239.
Serb miał przyjść do Wisły jako rozgrywający, póki co jednak sprawia wrażenie bardzo topornego zawodnika w ofensywie. W defensywie też nie daje za wiele, rodzi się więc pytanie po co?
Nie wyobrażam sobie, aby w hitowym starciu z Legią Warszawa Joan Carillo nie zdecydował się na zestawienie pomocy Petar Brlek – Pol Llonch – Tibor Halilović/Tomasz Cywka. Wystawienie Mitrovicia będzie istnym sabotażem. Bo skoro był tak niemiłosiernie ogrywany w środku przez Srnicia, Rierę i Augusto, to wolę nie myśleć na jaką karuzelę wsadzą go Cafu, Antolić, Mączyński.
Niecierpliwie czekam na powrót Bashy, konkurencja w środku pola będzie jeszcze większa, tylko pytanie, czy Carillo nie będzie wolał mimo to stawiać na człowieka którego sam sobie sprowadził? Oby nie, bo wszystko wskazuje na to, że byłaby to droga do nikąd.
***
Przez chwilę zawodnikiem Wisły był Krystian Galas, który do tej pory reprezentował zespół Dalin Myślenice… i nadal będzie w nim grał. Wśród kibiców Wisły historia jest już znana, przypomnę tylko tym, którzy może nie są w temacie. Ten młody piłkarz miał przejść do klubu, a właściwie przeszedł, po to aby wzmocnić drużynę grającą w CLJ. Jednak szybko dokopano się do polubień na Facebooku chłopaka, z których jasno wynikało, że jest nie tyle fanem Cracovii, co bardziej zwolennikiem Anty Wisły.
Klub postąpił w mojej opinii słusznie rozwiązując z chłopakiem świeżo podpisany kontrakt. Z całym szacunkiem, ale większym dochodem jest kibic, który nie chciałby identyfikować się z takim piłkarzem (mimo, że grającym w CLJ, to przecież z szansą na przyszłość w pierwszej drużynie). Zastanawia mnie jednak jedno…
Już niejednokrotnie słyszeliśmy o głośnych sytuacjach, że jakiś piłkarz podpisał kontrakt w klubie, a potem szybko rozwiązano, bo wyrażał się niepochlebnie (to delikatnie powiedziane) w mediach społecznościowych. Dlaczego więc klub nie zdecydował się prześwietlić młodego piłkarza przed ogłoszeniem kontraktu? Czy to jest naprawdę wiele pracy, choćby dla kogoś z działu social media wejść na Facebooka, wyszukać profil i przejrzeć wcześniej to, co finalnie zrobili kibice?
Za głupotę się płaci, to fakt. Jeśli przypomnę sobie jednak początki Facebooka w Polsce, to stwierdzam, że w sumie każdy lajkował wszystko jak leci. Dopiero od roku, może dwóch, Facebook stał się innego rodzaju medium. Rzadziej dzielimy się zdjęciami, linkami, opiniami. Rzadziej lajkujemy, ktoś musi nam podesłać linka z prośbą o polubienie, byśmy sami to zrobili, częściej natomiast korzystamy z chatu Facebooka kosztem nie tyle GG, co na przykład Skype – w końcu i tu dostępne są wideo rozmowy.
Sam przejrzałem swoje polubienia sprzed paru lat i… wielu stron dziś bym nie polubił. Życie weryfikuje opinie na wiele temaów, poglądy się zmieniają, niekoniecznie śledzimy to co oznaczyliśmy kilka lat temu. Nie chcę tutaj bronić tego chłopaka, bo mimo to, nie wiem kiedy te lajki do tych idiotycznych stronek zostawił – czy miesiąc temu, czy cztery lata wstecz. Oczywiście – w klubach powinni grać piłkarze, z którymi kibice chcieliby się identyfikować. Tylko czy aby na pewno Wisła zrobiła wszystko dobrze i nie powinna mieć sobie nic do zarzucenia?
Podziel się opinią: #SmogowyFutbol