Jagiellonia rzutem na taśmę wygrała z Wisłą Płock. Jakub Wójcicki bohaterem

    Jagiellonia rzutem na taśmę wydziera zwycięstwo w meczu z Wisłą Płock.

    KORESPONDENCJA ZE STADIONU

    W stolicy województwa podlaskiego od kilku dni panuje dość wiosenna aura. Stosunkowo wysoka jak na tę porę roku temperatura, intensywnie świecące słońce i brak jakichkolwiek opadów. Śmiało można rzecz, że to całkiem miłe okoliczności do tego, by stoczyć kolejną ligową batalię. Jagiellonia po raz pierwszy od ponad dwóch miesięcy wróciła przed własną publiczność, gdzie ostatnimi czasy nie radziła sobie zbyt dobrze. Białostoczanie w jedenastu domowych spotkaniach bieżącego sezonu zdobyli zaledwie siedemnaście punktów. – Jesienią brakowało nam zwycięstw na własnym stadionie. Nie możemy się bać tego stwierdzenia. Powiedziałem w podsumowaniu rundy, że pod tym względem zawiedliśmy i chcemy to poprawić. Wiadomo, że w Polsce kibic przychodzi na swój stadion wtedy, gdy drużyna wygrywa. Jest grupa fanów, która jest zawsze na trybunach, a jest też druga, która swoją obecność uzależnia od wyników. Nie mówię tego w jakimś złym kontekście, tak po prostu jest. Chcemy zrobić wszystko, żeby tych kibiców było przy Słonecznej jak najwięcej – tłumaczył na wczorajszej konferencji prasowej Ireneusz Mamrot. 

    Podopieczni tego szkoleniowca do kolejnego z meczów przystępowali w roli zdecydowanych faworytów. W minionym tygodniu pokonali na wyjeździe zespół Miedzi Legnica 3:0 po trafieniach Nemanji Mitrovicia, Guilherme oraz Arvydasa Novikovasa. Wisła Płock rundę wiosenną rozpoczęła zaś od porażki. Nafciarze przegrali na własnym obiekcie 0:1 z drugą w tabeli Legią Warszawa. – To było bardzo trudne spotkanie. W pierwszej połowie graliśmy pod wiatr, co stanowiło pewne utrudnienie. Rywale momentami przeważali, ale nie mieli wielu klarownych sytuacji. Bramkę straciliśmy po stałym fragmencie gry i to naprawdę boli. Chcieliśmy wyrównać, ale cóż, nie udało się – mówił w rozmowie z dziennikarzami zmartwiony trener Jose Vicuna.

    Początek dzisiejszego starcia był dość wyrównany. Gra często toczyła się w środkowej części boiska, a w działania ofensywne każdej z drużyn wkradało się sporo niedokładności. Pierwszą, groźną sytuację kibice obejrzeli dopiero w dwudziestej siódmej minucie gry. Taras Romańczuk fantastycznie wypatrzył Arvrydasa Novikovasa, a ten wybiegł na wolne pole i od razu pognał w stronę bramki strzeżonej przez Thomasa Dahne. Skrzydłowy gospodarzy zapewne byłby bliski strzelenia gola, gdyby nie to, że został błyskawicznie dogoniony przez Angela Garcię, który zaimponował swoją szybkością, ale też bezbłędnym odbiorem piłki. Białostoczanie tym niepowodzeniem się jednak nie zrazili – kilka chwil później swoją szansę miał też Zoran Arsenić. Chorwat dostał futbolówkę na piąty metr, lecz zaskoczony tym faktem, zupełnie się pogubił i już do przerwy na tablicy świetlnej widniał bezbramkowy wynik. Jagiellończycy w pierwszej połowie mogli przechylić szalę na swoją stronę, ale zabrakło im zimnej krwi przy wykańczaniu akcji. 

    Po przerwie obraz gry uległ drastycznej zmianie – inicjatywę przejął zespół przyjezdnych. W pięćdziesiątej trzeciej minucie spotkania kapitalną okazję do tego, by wprowadzić swoją drużynę na prowadzenie miał Oskar Zawada. Młody napastnik pozostał zupełnie niepilnowany na czwartym metrze od bramki, lecz mimo tego nie zdołał wykorzystać kapitalnej centry autorstwa Cezarego Stefańczyka. Nafciarze ponownie zagrozili zaledwie kilkadziesiąt sekund później. Dominik Furman ustawił piłkę tuż przed polem karnym i nieznacznie się pomylił, uderzając z rzutu wolego. Grzegorz Sandomierski, który bronił dostępu do bramki gospodarzy, tym razem nawet nie drgnął. 

    Jagiellonia w pewnym momencie zaczęła odpowiadać na co raz to odważniejsze poczynania zespołu gości. Jedną z najlepszych sytuacji tego meczu w sześćdziesiątej trzeciej minucie gry zmarnował Stefan Scepović. Serb otrzymał idealne podanie na siódmy metr od bramki, ale zawiódł kibiców gospodarzy, trafiając prosto w trybuny. I kiedy wydawało się, że dzisiejsza potyczka zakończy się bezbramkowym remisem, białostoczanie zaskoczyli. Martin Adamec dośrodkował w pole karne, piłka odbiła się od poprzeczki, a następnie spadła pod nogi Jakuba Wójcickiego, który płaskim strzałem pokonał golkipera Płocczan. Żółto-czerwoni, mimo iż w drugiej połowie wyglądali znacznie słabiej od rywali, wygrali i przynajmniej na chwilę zmniejszyli stratę do Legii Warszawa.

    Jagiellonia Białystok 1:0 Wisła Płock

    Bramki: 90+5. Wójcicki

    Kartki:   59. Romańczuk, 85. Arsenić, 90+2. Adamec – 81. Furman, 86. Kuświk

    Jagiellonia Białystok: Sandomierski – Arsenić, Runje, Mitrović, Guilherme – Poletanović (66. Adamec), Romanczuk (C) – Novikovas, Pospisil, Košťál (77. Wójcicki) – Klimala (46. Ščepovič). 
    Rezerwowi: Kaczorowski – Wójcicki, Ščepovič, Böðvarsson, Adamec, Łapiński, A. Kadlec.

    Wisła Płock: Dähne – Stefańczyk, Łasicki, Uryga, Garcia – Furman, Sielewski (C) – Łukowski (62. Marazas), Ricardinho, Merebaszwili (39. Varela) – Zawada (71. Kuświk). 
    Rezerwowi: Żynel – Warcholak, Varela, Kuświk, Štilić, Marazas, Miś.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.