Do dzisiejszego Lechia podchodziła będąc na pozycji lidera. Mając zaledwie punkt przewagi nad drugą Legią Warszawa musiała wygrać by umocnić się na pierwszy miejscu w tabeli. Faworytem dzisiejszego spotkania była drużyna z Gdańska, która z Wisłą Płock swoje mecze domowe ostatnio kończyła wygraną.
KORESPONDENCJA ZE STADIONU
Mecz rozpoczęli goście, ale to gospodarze mieli pierwszą dobrą sytuację. Już w pierwszej minucie piłkarz Gdańszczan znalazł się blisko bramki rywala, ale strzał był ze zbyt ostrego konta by Dahne mógł mieć problemy z próbą. Kolejną świętą okazję do zdobycia prowadzenia gospodarze mogli mieć w ósmej minucie, a nie potrafili wykorzystać serii błędów w obronie.
Pierwszy żółty kartonik mogliśmy zobaczyć w dwunastej minucie. Ukarany został Angel Garcia Cabezali za ostre wejście w piłkarza w biało-zielonym trykocie. Do tamtej pory drużyną przeważającą była Lechia Gdańsk. Piłkarze ze stolicy Pomorza stworzyła sobie kilka dogodnych sytuacji, ale żadnej nie potrafiła zamienić bramkę.
Kolejną karę indywidualną również otrzymał piłkarz Wisły Płock. W 22 minucie Grzegorz Kuświk zobaczył żółtą kartkę za faul w dość bliskiej odległość od swojego pola karnego. Dośrodkowanie wyglądało obiecująco, ale i tym razem wynik nie uległ zmianie. Gol nie padł również kilka minut później, gdy po ładnej akcji piłkarzom Lechii zabrakło tylko trochę szczęścia by otworzyć wynik.
W trzydziestej minucie po raz kolejny zobaczyliśmy żółty kartonik. I tak kolejny raz otrzymał go piłkarz gości. Tym razem ukarany został Furman za nadmierne używanie łokci. W tym momencie w kartkach mieliśmy już 3:0 dla Wisły Płock. Jednak z pewnością nie był to wymarzony rezultat dla rywali ekipy Stokowca.
Pierwsza połowa była przyzwoita. Kibicom gospodarzy gra ich ulubieńców powinna się podobać. W przeciwieństwie do poprzednich meczów domowych Biało-Zieloni prezentowali naprawdę przyjemną dla oka grę. Jedyne do czego można było się przyczepić to brak opanowania pod bramką Dahne’a. Lechia mogła w pierwszej połowie zdobyć kilka bramek, ale zawsze jej zabrakło ostatniego kroku. Do tej pory piłkarze Stokowca przeważali, ale bez goli taka przewaga nie jest zbyt wiele warta. W dodatku wszyscy dobrze wiemy, że niewykorzystane okazje lubią się mścić.
Jedyną zmianą w przerwie było zejście Dahne. Zamiast niego na bramce gości pojawił się Bartłomiej Żynel. Pierwszą okazję do interweniowania mógł mieć już po trzech minutach przebywania na boisku, ale Michalak trafił w piłkę tak nieczysto, że powietrze w Krakowie wydaje się być przy nim idealne do aktywności poza domem. O tym, że takie marnowanie okazji się mści przekonali się zawodnicy Lechii chwilę później. Mimo przewagi gospodarzy to piłkarze Wisły otworzyli wynik. Gola w 52 minucie zdobył Alan Uryga.
W 56 minucie Stokowiec zdecydował się na pierwszą zmianę. Boisko opuścił Konrad Michalak. Zamiast niego na murawie zameldował się Lukas Haraslin. Krótko po zmianie Lechia mogła wyrównać. Jednak Paixao nie zdołał umieścić piłki w siatce mimo małej odległości od bramki. Ponownie zabrakło przede wszystkim szczęścia.
Spora liczba fauli w końcu zemściła się na zawodnikach Wisły Płock. W 61 minucie drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Grzegorz Kuśnik. Decyzja ta z pewnością miała wpływ na spore podenerwowanie u zawodników u obu drużyn. Mariusz Korpalski krótko po wyrzuceniu zawodnika z boiska stracił panowanie nad spotkaniem. Rozdzielaniem zawodników musiał zająć się sędzia boczny. Za tę sytuację żółtą kartką zostali ukarani Filip Mladenović oraz Giorgi Merebashvili.
W 67 minucie boisko opuścił Marazas. Jego miejsce zajął Ricardinho. Stokowiec zareagował na to zdejmując Łukasika, którego zastąpił Jakubem Arakiem. W drugiej połowie Lechia wyglądała zdecydowanie słabiej. Brakowało pomysłu z pierwszych 45 minut. Z obu stron było też więcej mało sportowej gry i szukania kartek lub fauli.
Dopiero nieco ponad kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry Lechia ponownie zaczęła stwarzać groźne sytuacje. Po dwóch niebezpiecznych akcjach piłkarz Wisły Płock popełnił błąd we własnym polu karnym i sfaulował swojego rywala. Rzut karny wykonał Flavio Paixao. Kapitan Gdańszczan nie pomylił się i pewnie wykorzystał jedenastkę w 77 minucie. Tym razem siódemki okazały się szczęśliwe dla strzelca.
Bramka zadziałała na gospodarzy motywująco i ci ponownie zaczęli przeważać. Jednak tak jak w pierwszej połowie wszystkie decyzje o strzale wydawały się nieco spóźnione. Próba zagrożenia bramki zazwyczaj była o jedno tempo za późno.
Na wyrównanie Jose Antonio Vicuna zdecydował się zareagować zdejmując Gorgio, który miał już ponadto żółtą kartkę. Zastąpił go Alen Stevanović. Krótko po zmiane żółtą kartkę otrzymał zawodnik Lechii Gdańsk – Błażej Augustyn.
W końcówce Lechia miała kolejną świetną okazję, ale już po raz kolejny zabrakło finalizacji. Dzisiaj gospodarze prezentowali się naprawdę dobrze, dopóki nie musieli oddać strzału. Wtedy grali wręcz orlikowo. Mogło to się zemścić w 87 minucie, ale zawodnik gości oddał fatalne uderzenie.
Arbiter zdecydował się przedłużyć mecz o aż siedem minut, co było do przewidzenia patrząc na liczbę przerw w drugiej połowie. Na początku doliczonego czasu gry sędzia główny kolejny raz musiał wyciągać żółty kartonik. Ukarany został piłkarz Lechii, a dokładnie Jakub Arak.
Przed zakończeniem meczu pomocy medycznej potrzebowali jeszcze Błażej Augustyn, który został jeszcze zmieniony przez Stevena Vitorię i Alan Uryga, którzy zderzyli się głowami.
Mecz zakończył się remisem, co na pewno nie jest dobrą wiadomością dla Lechii, która straciła dwa z czterech punktów przewagi nad Legią. Prezentowała się dobrze, zwłaszcza w pierwszej połowie, ale zabrakło skuteczności. Mimo wielu okazji gol padł dopiero po rzucie karnym. Jeżeli Biało-Zieloni chcą myśleć o mistrzostwie muszą poprawić swoje zachowanie pod bramką rywala.