O piłce z przekąsem…czyli jak co środę Paweł Sepioło #26

    Dawno w tym cyklu nie zaglądaliśmy na nasze podwórko. Pora się z tym zmierzyć, choć temat może być dla niektórych mrożącym krew w żyłach – dosłownie. Temperatury w jakich przyszło rozgrywać mecze na polskich boiskach same w sobie stanowią wyzwanie, a co dopiero mierzenie się z przeciwnikiem. Mimo to, warto odnotować kilka bieżących informacji, a każdy szanujący się kibic powinien mieć widzę na ich temat. W końcu dotyczą one najlepszej ligi świata. Nie może być inaczej. Zapraszam do lektury.

    Najbardziej rozgrzanymi kibicami na trybunach na tę chwilę z pewnością są fani Jagiellonii Białystok. Podopieczni Ireneusza Mamrota bardzo solidnie przepracowali przygotowania w czasie przerwy zimowej i efekty widać gołym okiem. We wszystkich czterech spotkaniach zdobyli komplet punktów i zasłużenie objęli fotel lidera. Dla Białostoczan najważniejszym z pojedynków był ten ostatni rozgrywany wczoraj na stadionie przy Łazienkowskiej. Wiele się mówiło przed meczem, że to Legia jest faworytem i to spotkanie ma umożliwić jej powrót na pierwsze miejsce w tabeli. Stało się inaczej. Ciężko powiedzieć, czy goście zagrali aż tak dobrze, czy może gospodarze aż tak słabo. Skłaniam się bardziej ku pierwszej opinii, choć mało kto się spodziewał aż tak dużej bezradności Legionistów. Sytuację odzwierciedla protokół meczowy, gdzie możemy przeczytać, że już w 15. minucie podopiecznym Romeo Jozaka przyszło grać w dziesięciu, ze względu na brutalny faul Antolicia na Frankowskim. Później było już tylko gorzej, bo Warszawiacy oddali „aż” sześć strzałów „na bramkę” (w tym zero celnych) Mariusza Pawełka. Złośliwi powiedzą, że „Jaga” musiała tak zagrać, bo wiedziała, że za plecami ma takiego bramkarza, który do pewnych nie należy, ale czy to Eduardo, czy ostatnio świetnie spisujący się Jarek Niezgoda, wcale nie mieli zamiaru psuć krwi 36-latkowi. Natomiast po drugiej stronie boiska aż miło było patrzeć jak przyjezdni rozwijają się w kolejnych ofensywnych akcjach. Novikovas na lewej, Frankowski na prawej, a na szpicy Bezjak to koszmarny sen obrońców, który wczoraj stał się jawą dla Pazdana i spółki. Nasz reprezentant nie zaliczy swojego występu do udanych, a szampana z okazji 250. występu w Ekstraklasie schowa jeszcze głębiej do lodówki. Jakby tego było mało, świetną dyspozycję zaprezentował Taras Romanczuk, obserwowany bacznie przez selekcjonera kadry narodowej – Adama Nawałkę. Ukrainiec otrzymał niedawno polski paszport i jest mocnym kandydatem na wiosenne powołania na mecze towarzyskie. Na dobicie gospodarzy prawdziwym jokerem okazał się Karol Świderski, który siedem minut po wejściu na murawę pozbawił Legię szans na zdobycie jakiejkolwiek puli punktów, ustalając tym samym wynik meczu na 0:2. Porażka stała się faktem. Moim zdaniem, mimo to Jagiellonia nie wytrzyma wyścigu o mistrzostwo, jednocześnie mając nadzieję, że na tyle zamiesza, aby do końca sezonu było ciekawie i ekscytująco.

     

    Cóż jeszcze możemy się dowiedzieć z ostatnich boiskowych doniesień? Naprawdę ciężko wskazać kolejne pozytywy poza formą Białostoczan. Przy okazji tak niskich temperatur w mediach pojawia się temat reorganizacji terminarza rozgrywek, gdyż, jak słusznie zauważają eksperci, to nie pierwsza zima kiedy to luty okazuje się być najzimniejszym miesiącem. Akurat wtedy, kiedy zaczyna się kolejna runda rozrywek po niespełna dwumiesięcznej przerwie. Czy zostanie to na poważnie rozpatrzone przez PZPN? Prezes Boniek wydaje się być otwartym na wszelkie propozycje i zmiany podnoszące jakość krajowych rozgrywek.

    Poruszając temat mrozów ciężko nie wspomnieć o aktualnej formie Lechii Gdańsk. Tam chyba wszelka energia poszła na ogrzewanie stadionu, bo piłkarze pozbawieni są jakiegokolwiek zaangażowania i energii właśnie. Dwa remisy i dwie porażki, w tym trzy na cztery mecze rozgrywane w Gdańsku – cytując klasyka: „szału nie ma”. Gdzieś projekt pt. „Lechia nową Walią” zaczyna być coraz mniej realny. Piszę to ze smutkiem, bo akurat Adam Owen to specjalista jakich mało w naszej krajowej piłce. To jemu Walijczycy zawdzięczają tak doskonałe przygotowanie do EURO 2016, gdzie odnieśli historyczny sukces, a kibiców całej Europy zachwycali świeżością, motoryką i sprawnością. Co do samego trenera – młody, ambitny, z wizją oraz doświadczeniem teoretyczno-praktycznym. Mógłby dać wiele drużynie, jak i całej Ekstraklasie, którą przykładem Lechii ciągnąłby do góry za uszy. Wielka szkoda, bo zarówno on jak i działacze mogą już nie być w stanie zaufać sobie na nowo. Raz jeszcze cytując klasyka: „Nazwiska nie grają.”, ale akurat w przypadku Owena to mogło zagrać i to melodię przyszłości. Może jeszcze Gdańszczanie się otrząsną, może jeszcze zarząd nie zdecyduje się na rozstanie z menadżerem. Czy za kilka miesięcy będziemy oglądać 1. Ligę na jednym z najpiękniejszych obiektów na Starym Kontynencie?

     

    Na koniec, niestety również w ciemnych barwach, mało optymistyczne wieści płyną z Zabrza. Rewelacja rundy jesiennej w trzech meczach odnotowała porażkę, wygraną oraz remis. Dzisiejsze spotkanie z Pogonią Szczecin może być powrotem na właściwą drogę, bądź w przypadku niepowodzenia dalszą jazdą po wybojach. Niepokoi także forma strzelecka Igora Angulo, które ostatnie trafienie zdobył 03.12.2017 r. w meczu z Wisłą Kraków. Górnik póki co ma dobrą sytuację w tabeli, bo traci zaledwie pięć punktów do drugiej Legii, ale jeśli nie zacznie odzyskiwać dobrej formy to na jego miejsce już ustawia się kolejka z Koroną Kielce na czele.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.