Wczorajsze spotkanie Realu Madryt z Alaves nie zakończyło się po myśli Kyliana Mbappe. Francuz opuścił boisko z czerwoną kartką za bandycki faul. Środowisko piłkarskie zastanawiało się nad karą dla skrzydłowego, okazuje się, że ma ogromne szczęście.
Mbappe jest w obecnym sezonie bardzo blisko Roberta Lewandowskiego w walce o koronę króla strzelców w Hiszpanii. Jego pierwszy sezon w Realu nie przebiegał najlepiej z początku, jednak im dalej tym jego wyniki były coraz lepsze. Niestety w ostatnim spotkaniu z Alaves nie poprawił swojego dorobku i opuścił murawę z czerwoną kartką jeszcze przed zakończeniem pierwszej połowy.
Co do kary wyrzucenia z boiska to nie ma wątpliwości, że była ona słuszna. Co ciekawe i tak musiał interweniować VAR, gdyż z boiska sędzia pokazał mu żółtą kartkę. Po analizie tego bandyckiego ataku wyprostowaną nogą w atakującego rywala arbiter nie wahał się ani chwili i wyrzucił go z boiska. Najważniejszym pozostaje, że rywalowi nie stała się duża krzywda.
Po meczu naturalnie rozgorzała dyskusja odnośnie ilości spotkań zawieszenia dla francuza. Wszystko opierało się na interpretacji sędziego, która miała zadecydować o wymiarze kary. Jak się okazuje Mbappe ma dużo szczęścia, gdyż arbiter określił jego faul jako brutalny ale w walce o piłkę co mocno ogranicza możliwy jej wymiar.
W przypadku brutalnego faulu z premedytacją mógłby on otrzymać do dwunastu spotkań kary co zrujnowałoby kompletnie Real. I tak w obecnej sytuacji znajduje się na skraju przepaści. Musi odrobić trzy bramki w spotkaniu z Arsenalem w Lidze Mistrzów a również w LaLiga ma stratę czterech punktów do liderującej Barcelony.
Ostatecznie według COPE Mbappe ma otrzymać jedynie… jeden mecz kary. Wszystko przez wspomnianą interpretację sędziego. Uznano bowiem, że faul Francuza był brutalny, ale doszło do niego podczas walki o piłkę. To miało znacznie złagodzić karę. Fura szczęścia Mbappe, który mógł kompletnie pogrążyć „Królewskich” swoim niezrozumiałym faulem.

Fanatyk sportów ekstremalnych, orientalnego żarcia i jednośladów. Swoją przygodę z dziennikarstwem rozpocząłem jeszcze przed studiami pracując w sekcji żużlowej Wybrzeża Gdańsk. Niedługo później hobby stało się pracą, pracą którą uwielbiam. Rodowity gdańszczanin z krwi i kości, który za nic nie myśli opuszczać swojego ciepłego gniazdka.