Marc Andre Ter Stegen od momentu straty miejsca w pierwszym składzie przypomina bardziej pięcioletnie dziecko, któremu zabrano dostęp do konsoli. Postanowił uprzykrzać życie klubowi jak tylko może, zrobił to ponownie w bardzo perfidny sposób.
Z sagi związanej ze sporem niemieckiego bramkarza z Dumą Katalonii można byłoby napisać już małą książkę. Ter Stegen nie może pogodzić się ze stratą miejsca w składzie, nawet pomimo tego, że przez bardzo długi czas był kontuzjowany. Uważał, że klub tylko czeka na jego powrót do formy i do gry między słupkami.
Mocno się rozczarował, bo w jego miejsce ściągnięto najpierw Szczęsnego a potem Joana Garcię. Zamiast pokornie przyjąć informacje postanowił działać jak może na szkodę klubu. Odmówił wysłania raportu medycznego, odmawiał odejścia i zbicia pensji. Teraz jednak jego zachowanie przeszło już wszelkie słowa krytyki.
Chodzi o rozegranie przez Barcelonę grudniowego spotkania z Villarealem w Stanom Zjednoczonym. Nie spodobało się to pozostałym zespołom w Hiszpanii, które podpisały się pod komunikatem AFE (Hiszpańskie Stowarzyszenie Piłkarzy). Jednym z tych piłkarzy był… Ter Stegen. Barcelona jest wściekła i zapowiada daleko idące kroki wobec niesfornego niemca.

Fanatyk sportów ekstremalnych, orientalnego żarcia i jednośladów. Swoją przygodę z dziennikarstwem rozpocząłem jeszcze przed studiami pracując w sekcji żużlowej Wybrzeża Gdańsk. Niedługo później hobby stało się pracą, pracą którą uwielbiam. Rodowity gdańszczanin z krwi i kości, który za nic nie myśli opuszczać swojego ciepłego gniazdka.


