Magazyn Premier League #2

    Druga kolejka to raczej za szybko na wyciąganie wniosków, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że Manchester City będzie trudny do zatrzymania. Tym razem The Citizens rozgromili Huddersfield Town. Kroku dotrzymuje im Liverpool, za to lokalny rywal totalnie rozczarował przeciwko Brighton, a w ogóle bez punktów jest Arsenal. Co jeszcze działo się w tej kolejce? Zapraszam poniżej do lektury. 

     

    OBSERWUJ AUTORA NA TWITTERZE

     

    Cardiff City 0:0 Newcastle 

    To nie był widowiskowy mecz, prędzej kopanina. Gospodarze byli minimalnie lepsi, głównie za sprawą błyskotliwego skrzydłowego, Josha Murphy'ego, ale o mały włos nie zeszli z boiska pokonani. Wszystko przez rzut karny w doliczonym czasie gry dla Srok. Nie wykorzystał go jednak Kenedy. To ogólnie nie był dobry mecz dla bocznego pomocnika wypożyczonego z Chelsea. Poza niewykorzystanym karnym, bezmyślnie kopnął rywala bez piłki i tylko nieuwaga sędziego uchroniła go przed wylotem z boiska. Poza tym Kenedy w pierwszej połowie nie zanotował ani jednego celnego podania, co jest dość niespotykanym "osiągnięciem".


    CIEKAWOSTKA: Neil Etheridge to pierwszy Filipińczyk w Premier League. Bramkarz Cardiff będzie też zapamiętany z dwóch obronionych rzutów karnych w swoich pierwszych dwóch meczach w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii. Jest też pierwszym bramkarzem z angielskiej ekstraklasy, który obronił dwa rzuty karne w dwóch meczach z rzędu od grudnia 2009, kiedy przeciwko Arsenalowi i Wigan takiej sztuki w barwach Sunderlandu dokonał Thomas Sorensen.

     

    Everton 2:1 Southampton

    Jeśli fani Evertonu żądali zwolnienia Sama Allardyce'a, aby poprawić styl zespołu, to Marco Silva im to zapewnia. To był dopiero drugi mecz po wodzą nowego szkoleniowca, ale drugi obfitujący w wiele sytuacji podbramkowych. The Toffees mogli strzelić więcej, ale Southampton też atakował i przy odrobinie szczęście mogli wywieźć punkt z Goodison Park.

    CIEKAWOSTKA: Danny Ings lubi strzelać przeciwko Evertonowi. W sześciu występach przeciwko The Toffees trafił do siatki trzy razy. Raz w barwach Burnley, raz dla Liverpoolu i teraz dla Southampotn. 

     

    Leicester 2:0 Wolverhampton

    Wynik nieco zakłamuje przebieg pojedynku. Wilki już drugi raz pokazały się z dobrej strony, ale o ile z Evertonem udało się wywalczyć punkt, to z Lisami zabrakło szczęścia. Już od początku odważnie ruszyli na gospodarzy, lecz nie wykorzystali swoich okazji i pechowo to się zemściło strzałem do własnej bramki. Jeszcze przed przerwą młodziutki letni nabytek, James Maddison podwyższył wynik strzałem zza skraju pola karnego. W drugiej części meczu goście nadal atakowali, lecz bez efektu bramkowego. 

    CIEKAWOSTKA: Od sezonu 2015/2016 Jamie Vardy zobaczył trzy czerwone kartki. Żaden gracz Premier League nie wylatywał z boiska częściej, również trzy czerwone kartki w tym okresie mają na koncie: Miguel Britos, Simon Francis, Sadio Mane i Victor Wanyama. 

     

    Tottenham 3:1 Fulham

    Nieźle wyglądali goście, lecz zwyciężyło doświadczenie i wyrachowanie. Spurs wykorzystali swoje sytuacje bramkowe po błędach defensywy rywala, a mogli strzelić ich więcej, gdyż było widać brak zgrania w tylnej formacji beniaminka. Lepiej Fulham wygląda z przodu, lecz często zawodziło ostatnie podanie. Przełamał się Harry Kane, dał o sobie znać Lucas Moura, a ozdobą spotkania była bramka z rzutu wolnego Kierana Trippiera, niemalże kopia tego, co strzelił na Mundialu przeciwko Chorwacji.

    CIEKAWOSTKA: 15 meczów, 49 strzałów i 1065 minut – tyle potrzebował Harry Kane, aby nareszcie zdobyć bramkę w sierpniowym meczu Premier League. 

     

    West Ham 1:2 Bournemouth

    Po dobrym początku i zdobyciu bramki, gospodarzy jakby stanęli. Przyjezdni skrzętnie z tego skorzystali i wbili dwie bramki, a mieli kolejne okazje. Jak pokazał ten mecz, możesz wydać 100 milionów funtów na transfery, a i tak przegrać z drużyną, która bez większych wzmocnień jest po prostu zgrana i gra ambitnie. 

    CIEKAWOSTKA: W 2018 roku Wisienki z pozycji przegrywającej drużyny wywalczyły 19 punktów. O siedem więcej niż jakakolwiek inna drużyna Premier League w tym roku.

     

    Chelsea 3:2 Arsenal

    Świetne widowisko stworzyli piłkarze obu ekip. The Blues zanotowali znakomity początek, strzelili dwie bramki, lecz zupełnie niewytłumaczalnie kompletnie dali się zdominować w ostatnim kwadransie meczu. Kanonierzy przez ten okres mogli zdobyć nie dwie, a pięć bramek. W drugiej połowie już tak łatwo gospodarze nie pozwalali na strzały na swoją bramkę, a pod koniec meczu sami zanotowali decydujące trafienie. Eden Hazard wszedł z ławki, łatwo przechwycił złe podanie rywala, potem go minął, popędził lewą stroną i idealnie dograł w pole bramkowe do Marcosa Alonso. The Gunners pozostają więc bez punktów, ale trzeba pamiętać, że w pierwszej kolejce mieli równie trudnego przeciwko, bo Man City. Pozytywy są, widać, że Unai Emery ma pomysł, bo gra wysokim pressingiem, rozegraniem piłki od tyłu i wysoko postawioną linią defensywy. Teraz trzeba poczekać aż zawodnicy swobodnie się poczują w takim stylu gry i zaczną punktować. Najbliższy rywal to West Ham United.

    CIEKAWOSTKA: Od debiutu Marcosa Alonso w Chelsea we wrześniu 2016 roku żaden obrońca Premier League nie miał udziału przy tylu bramkach (20 – 14 goli i sześć asyst). To aż o siedem więcej niż następny ligowy defensor w tej klasyfikacji. 

     

    Burnley 1:3 Watford

    W Watfordzie scenariusz sezonu pewnie znowu będzie taki sam. Wymienili nie tak dawno menadżera, na rynku transferowym zbytnio nie zaszaleli, a i tak początek sezonu mają imponujący. Tylko czy, tak jak w poprzednich latach, niedługo nastąpi obniżka formy, zwolnienie trenera i ratowanie się przed spadkiem w końcówce rozgrywek? Póki co skupmy się na ostatnim meczu. Przyjechali na Turf Moor jak po swoje, chociaż na pewno dużą rolę odegrało zmęczenie gospodarzy, którzy w czwartek musieli rozegrać 120 minut w Lidze Europy. Teraz ekipa Seana Dyche'a zmierzy się w Olympiakosem. Tylko czy, po tym co zobaczył w niedzielę, trener The Clarets na pewno chce tego awansu? W Polsce na europejskie puchary mówi się pocałunek śmierci…

    CIEKAWOSTKA: 730 – tyle minut czekał Watford na bramkę wyjazdową w Premier League. Ostatni raz ta sztuka udała im się drugiego stycznia przeciwko Man City. Wtedy trafił Andre Gray, czyli ten sam gracz, który teraz przełamał złą passę już w trzeciej minucie meczu z Burnley.

     

    Man City 6:1 Huddersfield

    Man City, jak na mistrzów przystało, zaczynają sezon w iście mistrzowskim stylu. Najpierw wygrana z Arsenalem, a teraz pogrom nad Huddersfield. Poważnej kontuzji w środę doznał Kevin de Bruyne i od razu pojawiły się obawy jak bez niego będzie wyglądała drużyna z niebieskiej części Manchesteru. Jednak oni grali nie tylko bez Belga, ale też bez Riyada Mahreza, Raheema Sterlinga, Leroya Sane i Kyle'a Walkera. Jeśli chodzi o gości, to pewnie Davidowi Wagnerowi spadł kamień z serca, że mecze z Chelsea i Man City ma już za sobą i za tydzień pojawi się szansa na punkty w meczu z Cardiff. Tylko dlaczego w bramce stoi Ben Hamer, a nie Jonas Lossl, który miał duży udział w zeszłorocznym utrzymaniu, to już pozostanie tajemnicą trenera.

    CIEKAWOSTKA: Aż dziewięć bramek w dwóch pierwszych kolejkach straciły Teriery. Osiem lat temu więcej na początku straciło Wigan (dziewięć).  

     

    Brighton 3:2 Man United

    O ile fani z niebieskiej części Manchesteru świętują, to w czerwonej części panują grobowe nastroje. Gracze Jose Mourinho robili proste błędy w defensywie, a w ofensywie nie mieli nic do zaprezentowania. Pomimo niekorzystnego wyniku, próżno było doszukiwać się klarownych sytuacji. Były tylko niecelne podania, straty i przypadkowy rzut karny w ostatniej minucie. Czy to początek tego, jak wyglądała Chelsea za Jose Mourinho w jego trzecim sezonie, czy może jednorazowa wpadka? Już za tydzień wielki test w meczu przeciwko Tottenhamowi.

    CIEKAWOSTKA: Dziesiąty raz w historii Premier League United straciło w pierwszej połowie trzy bramki. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w październiku 2015 przeciwko Arsenalowi. 

     

    Crystal Palace 0:2 Liverpool

    Orły ostatni raz przegrały w lidze 31 marca właśnie z Liverpoolem. Od tamtej pory byli niepokonani w siedmiu meczach z rzędu, aż znowu przyszło im się zmierzyć z The Reds. Choć mieli swoje szanse, to różnica klas była widoczna. Alisson znakomicie bronił, Virgil van Dijk rządził obroną i wyłączył z gry Christiana Benteke, Naby Keita przejął kontrolę w środku pola, a z przodu Mohamed Salah i Sadio Mane w swoim stylu terroryzowali defensywę rywala. 

    CIEKAWOSTKA: 48 – żadnego z 48 meczów, w których James Milner strzelił gola, jego drużyna nie przegrała. To rekord w Premier League. 

     

    PLUS KOLEJKI: Ofensywa Man City

    "Sergio Aguero wygląda lepiej niż kiedykolwiek" – powiedział Pep Guardiola po meczu z Huddersfield. Nawet bez De Bruyne'a, Mahreza czy Sterlinga mistrzowie Anglii robili co chcieli z przeciwnikiem. Trafili do siatki sześć razy, ale jeśli musieliby zdobyć 12 czy 13 bramek, to pewnie też daliby radę. 

     

    MINUS KOLEJKI: Defensywa Man United i West Hamu

    Nie pastwmy się już nad obroną Huddersfield, bo mieli dużo trudniejszego rywala niż wyżej wymienione dwa zespoły. Koszmarne błędy jednych i drugich. O ile boki Ashley Young i Luke Shaw nie wyglądały tak tragicznie, to para Eric Bailly – Victor Lindelof prezentowała rywalom bramki. Jose Mourinho jest zły, że nie kupiono mu nowego defensora latem, ale powinien pamiętać, że tę dwójkę, którą wystawił w niedzielę, to właśnie on sprowadzał za grube miliony. Jeśli chodzi o West Ham, to trzeba obejrzeć bramkę Calluma Wilsona dla Bournemouth. Bez większych problemów napastnik The Cherries przebiegł z piłką 40 metrów, a wokół niego bezczynie kręciło się czterech graczy gospodarzy. Dlaczego zagrał coraz wolniejszy Pablo Zabaleta, a nie sprowadzony latem najlepszy prawy obrońca minionego sezonu Championship, Ryan Fredericks? Dlaczego wydano 22 miliony funtów na Issę Diopa, a gra elektryczny Ogbonna? Co takiego zobaczyli skauci West Hamie w Fabianie Balbuenie? Choć transfery do drugiej linii i przodu wyglądają imponująco, to chyba nie do końca przemyślano przebudowę defensywy. Nawet Łukasz Fabiański nie jest w stanie uchronić swojej drużyny wobec prostych błędów kolegów z bloku defensywnego. 

     

    KONTROWERSJA KOLEJKI: Kenedy

    Craig Pawson jest metr od Kenedy'ego, który bezczelnie kopie przeciwnika w łydkę, a mimo to nie wlepia mu czerwonej kartki. Sprawiedliwości stało się zadość w ostatniej minucie, kiedy Brazylijczyk nie trafił rzutu karnego.

     

    "11" KOLEJKI: Alisson – Marcos Alonso, Van Dijk, Cook, Mendy – Richarlison, David Silva, Maddison, Pedro – Aguero, Deeney. 



    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Please enter your comment!
    Please enter your name here

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.