Igli Tare – albański guru transferowy

    Myślisz dyrektor sportowy, mówisz: Monchi, Ed Woodward, Fabio Paratici, Beppe Marotta, Walter Sabatini, Michael Zorc czy z polskiego podwórka – Manuel Junco. Kiedy Igli Tare po zakończeniu kariery obejmował wyżej wymienione stanowisko w Lazio, to praktycznie nie posiadał żadnego doświadczenia i szybko stał się obiektem drwin. Dziś śmiało można go uznać za jednego z najlepszych i jednocześnie najbardziej niedocenianych w swoim fachu.

     

    Kiedy po raz ostatni „Biancocelesti” kończyli sezon na podium, to wówczas w składzie Delio Rossiego grało dwóch obecnych pracowników klubu – wspomniany Tare oraz Simone Inzaghi. Ich udział przy tym sukcesie był raczej niewielki. Głównymi gwiazdami byli wówczas Tommaso Rocchi (16 bramek i sześć asyst) oraz Goran Pandev (11 bramek i sześć asyst). Był to sezon 2006/2007. Rok później Tare zakończył karierę, a w 2010 roku buty na kołku zawiesił także brat słynnego „Pippo”. Teraz panowie ponownie się zeszli i odbudowują potęgę Lazio.

    Pierwsze zauroczenie kapitalne, finalnie związek bez happy endu

    Dawniej kluby nie miały chęci wydawać wielkich pieniędzy. Pierwsze okno Tare przebiegło harmonijnie – najdroższym transferem tego okna okazał się Juan Pablo Carrizo, a poza tym klub wzmocniło dwóch bocznych defensorów – Stefan Radu i Stephan Lichtsteiner oraz wypożyczono Mauro Zárate z Al-Sadd. Argentyńczyk oczarował wszystkich, zdobywając szesnaście bramek i notując osiem asyst w 41 spotkaniach. Rzymianie szybko zdecydowali się na jego wykupienie za 20,2 miliona euro. Po dwóch średnich sezonach klub postanowił posłać swojego napastnika na wypożyczenie do Interu, gdzie zawiódł na całej linii (trzy bramki i tyle samo asyst w 31 meczach). Nie oszukujmy się, po dobrym pierwszym wrażeniu Zárate został oddany bez żalu do poprzedniego klubu – Club Atlético Vélez. Teraz tuła się po Europie, a ostatnio reprezentował barwy Fiorentiny czy Watfordu.

    Chcąc wymienić nieudane transfery Tare od samego początku, wystarczy wspomnieć o Juanie Carrizo, Javierze Garrido (wiecznie nękany kontuzjami), Thomasie Hitzlspergeru, Marku Bresciano, Eliseu, Francelino Matuzalémie czy Louisie Saha. Na domiar złego transfery Keisuke Hondy, Nilmara i Roque Santa Cruza padły na ostatniej prostej, a klubowi w ważnym momencie odmówił Sebastian Giovinco, Jonathan Biabiany i Fabio Quagliarella.

    Cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość

    Budżet transferowy po trzech sezonach pracy Tare znajdował się na sporym minusie (- 18 milionów euro). Przez ten czas w klubie przewinęło się wiele ciekawych nazwisk. Na początku wypożyczony, potem kupiony Sergio Floccari uratował „Biancocelestich” od degradacji, a nowo sprowadzony Hernanes podbił serca kibiców. Kibice żądali dymisji albańskiego dyrektora, zdecydowanie oburzeni postawą zespołu w lidze i czynionymi transferami. Claudio Lotito pozostał niewzruszony – na przełomie marca i kwietnia 2011 roku oficjalnie ogłoszono przedłużenie współpracy z Tare do czerwca 2013 roku, dając tym samym sporo zaufania swojemu pracownikowi.

    Niechęć kibiców do dyrektora sportowego wzrosła w momencie, gdy w lutym 2012 roku władze Serie A nakazały grać mecz Lazio z Genoą, a murawa była silnie oblodzona. Reszta spotkań została przełożona, a fani zarzucili Albańczykowi niewywiązanie się z zadania. W tamtym spotkaniu ze względu na warunki pogodowe kontuzji doznał między innymi Hernanes. Z plotek na domiar złego wynikało, że były napastnik „Aquile” jest wielkim fanem… Romy. Ostatecznie Tare zdementował doniesienia. 

    Pomimo fatalnych wyników prezydent Lazio nie zwątpił w wówczas 42-letniego dyrektora i w listopadzie 2015 roku przedłużono umowę o kolejne trzy sezony. Niewykluczone, że obie strony po wygaśnięciu obecnego kontraktu automatycznie zwiążą się na kolejne lata. Jak widać, w tym przypadku cierpliwość jest towarzyszką mądrości.

    Zmysł do perełek

    Pomimo kilkunastu wpadek transferowych pochodzący z Bałkanów dyrektor kolokwialnie mówiąc miał nosa do – w szczególności – młodych graczy. Wystarczy wspomnieć o Sergeju Milinkoviciu-Saviciu, który kosztował „Biancocelestich” 18 milionów euro, a obecnie jest wyceniany na 100 milionów europejskiej waluty. Ale nie tylko Serb okazał się kapitalnym ruchem. Transfery za niewielkie pieniądze takich graczy, jak Stefan de Vrij czy Felipe Anderson z pewnością zostaną sprzedani w przyszłości z ogromnym profitem, a obecnie stanowią o sile zespołu z Rzymu. Holenderski defensor niebawem powinien podpisać nową umowę, w której zostanie zawarta klauzula odstępnego w wysokości 25-30 milionów euro.

    W tym oknie transferowym do AS Monaco po długiej sadze został sprzedany Keita Baldé. Nowy pracodawca musiał za niego wyłożyć 30 milionów euro. Sześć lat wcześniej Tare zapłacił za niego Barcelonie…. stukrotnie (!) mniejszą kwotę. Prawdziwym majstersztykiem okazał się także darmowy transfer Wesleya Hoedta z AZ Alkmaar. W minionym oknie Southampton zapłaciło za niego 16,4 miliona euro. Z rekordowych sprzedaży warto też wspomnieć Aleksandara Kolarova, który odchodził do Manchesteru City za 22,7 miliona euro. Serb cztery lata wcześniej został kupiony z OFK Beograd za 800 tysięcy euro. Niebawem do tego grona może dołączyć Luis Alberto, którego zakupiono przed startem sezonu 2016/17 z Liverpoolu za sześć milionów euro. Teraz co najmniej czterokrotność tej kwoty oferuje za Hiszpana Atlético Madryt.

    Na plus warto odnotować także darmowy transfer Thomasa Strakoshy z Panionios i odnalezienie perełki, jaką niewątpliwie jest Alessandro Murgia. Niebawem w pierwszej drużynie może grać więcej takich utalentowanych zawodników. Jakby tego było mało, to w kuluarach mówi się, że to właśnie były klubowy kolega Simone Inzaghiego zaproponował Lotito w miejsce wówczas zwolnionego kilkanaście dni wcześniej Stefano Pioliego.

    W końcu na piedestale

    Teraz Igli Tare może z uśmiechem na twarzy spojrzeć na wyczyny swojego zespołu. Bez Ciro Immobile Lazio traci dużo jakości. Jego transfer z Sevilli za 9,5 miliona euro należy uznać za promocję i wygrany los na loterii. „Biancocelesti” zdobyli także Superpuchar Włoch po kapitalnym meczu z Juventusem, a podopieczni Inzaghiego zajmują czwarte miejsce w lidze. W Lidze Europy awans do kolejnej fazy nie będzie również stanowił żadnego problemu.

    W głosowaniu na „Tuttomercatoweb” głosujący wybrali Albańczyka jako najlepszego dyrektora sportowego na Półwyspie Apenińskim. Tare zgarnął 33,82% głosów, wyprzedzając Matteo Ladriolę (Carpi), Massimiliano Mirabellego (Milan), Carlo Ostiego (Sampdoria) i Giuseppe Marottę (Juventus). Postawę swojego rodaka docenił także defensor Olympique Marsylii, Lorik Cana. Na pytanie o plany po zakończeniu kariery odpowiedział: „Zapewne zostanę tutaj dyrektorem sportowym. Być jak Igli Tare? Dlaczego nie.”

     

    fot. Twitter

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.