Magazyn Premier League #6



    Liverpool rok temu notował słabe wyniki po spotkaniach w europejskich pucharach, o czym wzmianka w tekście. Tym razem trudy zwycięstwa nad PSG w środku tygodnia nie przeszkodziły ekipie Jurgena Kloppa w zdobyciu trzech punktów w lidze, szósty raz z rzędu w tym sezonie, i wobec remisu Chelsea zostali samodzielnym liderem Premier League. 

    Fulham 1:1 Watford

    Choć przed tą kolejką Fulham miało najwięcej straconych bramek w całej lidze, Slavisa Jokanović, na pytanie o defensywę, odpowiedział: "musimy być odważniejsi z przodu." Gry z tyłu nie można jednak lekceważyć i potwierdzeniem tego niech będzie akcja rywala z pierwszej minuty, kiedy czterech zawodników The Cottagers nieudolnie próbowało wybić piłkę, aż Andre Gray skierował ją do siatki. Jeszcze przed przerwą Watford miało kilka sytuacji na podwyższenie wyniku, lecz ich nie wykorzystali. Jokanović dużo miesza w tylnej formacji i już po pierwszych 45 minutach dokonał kolejnej zmiany, bowiem zdjął z boiska bardzo niepewnego Alfiego Mawsona. Gospodarze nie tylko bardziej zacieśnili szyki w obronie, ale też lepiej wyglądali z przodu. W końcu w 79. minucie Aleksandar Mitrović ponownie dał o sobie znać pod bramką przeciwnika i doprowadził do wyrównania. Serb mógł jeszcze w samej końcówce zdobyć zwycięskiego gola, ale to byłoby niesprawiedliwe wobec lepszej tego dnia ekipy Watfordu. 

    CIEKAWOSTKA: Fulham 0:5 Watford – takim wynikiem skończyło się starcie obu drużyn, kiedy ostatni raz rywalizowały ze sobą na Craven Cottage. To było piątego grudnia 2014 roku, a szkoleniowcem gości był wówczas Slavisa Jokanović. 

     

    Burnley 4:0 Bournemouth

    Skrajnie inne nastroje panowały w obozach obu ekip przed tym meczem. Burnley po czterech porażkach z rzędu, a Bournemouth po najlepszym starcie ich występów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Sean Dyche wyjawił, że w środku tygodnia przeprowadził spotkanie z całą drużyną, gdzie próbował przywrócić wiarę drużynie. Drużynie, która zajęła siódme miejsce w tabeli na koniec poprzedniej kampanii, z którą każdy miał kłopoty, ale od połowy kwietnia nie potrafiła wygrać. Początek tego meczu był wyrównany ze wskazaniem na gości. Jednak dziewięć minut przed przerwą swoją pierwszą bramkę dla The Clarets po letnim transferze z Derby County zdobył zeszłoroczny król strzelców Championship Matej Vydra, a 125 sekund później wynik podwyższył Aaron Lennon. To była jego pierwsza bramka od 55 ligowych meczów. Nie tylko były skrzydłowy Evertonu grał jak za najlepszych czasów, ale też Joe Hart był w topowej formie. Kupiony latem z Man City golkiper znakomicie bronił, kiedy w drugiej połowie Wisienki rzuciły się do odrabiania strat. Niewykorzystane sytuacje się zemściły, bo z każdą minutą przyjezdni z południa Anglii coraz bardziej się otwierali z czego skorzystali gospodarze zdobywając kolejne dwie bramki. Jeśli ktoś spojrzy na wynik, pomyśli, że Burnley zdominowało rywala, ale prawda jest taka, że mecz był wyrównany, z tą różnicą, że The Clarets wykorzystali swoje okazje, a Bournemouth nie. 

    CIEKAWOSTKA: 4:0 – to najwyższe zwycięstwo Burnley w historii ich występów w Premier League. 

     

    Cardiff 0:5 Man City

    Niespodzianki nie było, choć może niektórzy myśleli, że po porażce z Lyonem Man City wpadnie w dołek. Neil Warnock myślał zupełnie inaczej, gdyż jego zdaniem zespół o takiej klasie będzie chciał jak najszybciej się zrewanżować. Menadżer walijskiej drużyny miał rację, chociaż przez pierwsze pół godziny jego zawodnicy dzielnie się trzymali. Jednak gdy tylko stracili pierwszą bramkę, to wyraźnie poczuli się zdemotywowani i już do końca meczu ekipa z niebieskiej części Manchesteru mogła czuć się jak na treningu. Sergio Aguero, który w piątek podpisał nowy kontrakt, podkreślił swój trzechsetny występ dla The Citizens bramką numer 205. Co ciekawe, Argentyńczyk dopiero pierwszy raz strzelił w lidze na wyjeździe w tym roku kalendarzowym. Świetnie grał też Bernardo Silva, który obok bramki zapisał również asystę, a pięknego gola z dystansu zdobył Ilkay Gundogan. Po przerwie na boisku pojawił się Riyad Mahrez. Algierczyk jeszcze nie pokazał pełni swoich umiejętności po transferze z Leicester, ale w tym meczu otworzył swoje konto bramkowe w Man City zdobywając dwa gole. Wyścig Man City o tytuł z Liverpoolem zapowiada się pasjonująco, a Cardiff nerwowo musi szukać punktów, może za tydzień się uda, kiedy do Walii przyjedzie Burnley.

    CIEKAWOSTKA: Odkąd Pep Guardiola objął klub z Etihad, wygrali oni 10 meczów Premier League różnicą co najmniej pięciu bramek. 

     

    Crystal Palace 0:0 Newcastle

    Newcastle przyjechało do południowego Londynu z nadzieją na pierwsze zwycięstwo w bieżących rozgrywkach, ale niewiele potrafili zdziałać z przodu. Crystal Palace z kolei trzeci raz w tym sezonie nie strzeliło gola u siebie. Lepsze okazje mieli gospodarze, lecz w pierwszej połowie piłka po uderzeniu z rzutu wolnego Luki Milivojevicia uderzyła w słupek, a podczas drugich 45 minut fatalnie z trzech metrów głową spudłował Mamadou Sakho. Poza tym dobrze bronił Martin Dubravka. W ekipie Orłów mniej świecił ten od którego najwięcej się oczekuje, czyli Wilfrired Zaha. Roy Hodgson po meczu wygłosił opinie, iż to przez tą trwającą cały tydzień debatę na temat agresywnych ataków w nogi Iworyczyka i braku ochrony ze strony sędziów. Bez Zahy w najlepszej formie stać ich było tylko na remis. 

    CIEKAWOSTKA: 4 – Newcastle zdobyło do tej pory tylko cztery bramki, czyli o jedną mniej niż ich były snajper, Aleksandar Mitrović dla którego Rafael Benitez nie widział miejsca w kadrze i sprzedał go do Fulham. 

     

    Leicester 3:1 Huddersfield

    Spotkanie rozpoczęło się od niespodziewanego gola gości. Długi wyrzut z autu, niepewne zachowanie defensorów Leicester i Mathias Jorgensen wpakował futbolówkę do siatki. Skoro nie jesteś faworytem, to gdy obejmujesz prowadzenie, ustawiasz się głęboko i starasz się nie popełnić błędu. Dlatego zupełnie niezrozumiałe było zachowanie Huddersfield w 19 minucie, kiedy wszyscy gracze z pola, przy rzucie rożnym, pojawili się na połowie rywala, czym narazili się na kontrę. Kiedy Jamie Vardy dostał piłkę na środku boiska, to miał przed sobą tylko bramkarza. Podbiegł z piłką kilkanaście metrów, zagrał do Kelechiego Iheanacho, a ten strzelił wyrównującą bramkę. Pomimo, że z każdą minutą dominacja gospodarzy się zwiększała, gracze Davida Wagnera mieli znakomitą okazję na ponowne objęcie prowadzenia. Laurent Depoitre dostał piłkę na wolne pole, przed nim był tylko Kasper Schmeichel, ale belgijski napastnik tak długo zbierał się do strzału, że zza pleców piłkę wybił mu wracający Harry Maguire. To się zemściło kilka minut później, kiedy wspaniałym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się James Maddison. Kwadrans przed końcem złe ustawienie defensywy Huddersfield wykorzystał Vardy, który wbiegł w pole karne i ustalił wynik. Krytykowany ostatnio Claude Puel może odetchnąć przynajmniej na tydzień, a Teriery już we wrześniu są typowane do spadku i trudno znaleźć jakiekolwiek powody dla których mieliby się utrzymać. 

    CIEKAWOSTKA: 9 – to było dziewiąte zwycięstwo Leicester City nad Huddersifled w ostatnich 10 meczach. 

    Liverpool 3:0 Southampton

    Jeśli twój rywal nie stracił gola u siebie w ligowych rozgrywkach od lutego, jeśli nie przegrał na swoim stadionie od 24 meczów i jeśli wygrał pierwsze sześć meczów, to wiesz, że jedziesz do niego jak na ścięcie. Mark Hughes tym bardziej miał trudną noc przed pierwszym gwizdkiem sędziego, bo na Anfield przyjeżdżał jako trener: Blackburn, Man City, Fulham, QPR i Stoke i nigdy nie wygrał. A ostatnie sześć ligowych meczów na tym stadionie przegrał z bilansem 17-3 plus przegrał wszystkie dotychczasowe swoje pojedynki z Jurgenem Kloppem. W dodatku Southampton przed wyjazdem na Anfield nie mogło skorzystać z Danny'ego Ingsa oraz Manolo Gabbiadniego, więc na szpicy wybiegł Shane Long, który w ostatnich 52 meczach do siatki trafił dwa razy. Z ławki wszedł Charlie Austin i oddał jedyny celny strzał gości w tym meczu… w 91.minucie. Tak, dopiero w końcówce cokolwiek wykreowali sobie Święci, bo Liverpool napędzony świetnym początkiem sezonu od pierwszej minuty zdominował tę potyczkę. Pierwsza bramka szczęśliwa, bo samobójcza, ale już druga po znakomitej główce Joel Matipa, a trzecia po niesamowitym rzucie wolny Xhedrana Shaqiriego, który dobił Mohamed Salah. Wszystkie gole padły w pierwszej części rywalizacji. W drugiej piłkarze Jurgena Kloppa czuli się jak na sparingu, a Southampton cofnęło się z nadzieją na jak najniższy wymiar kary.

    CIEKAWOSTKA: 600 – już tyle razy na ławce trenerskiej w meczach ligowych zasiadał Jurgen Klopp.

     

    Man United 1:1 Wolverhampton

    Wolverhampton jest uważane za najlepszego beniaminka w historii Premier League. Wilki odebrały już punkty Manchesterowi City, a teraz zrobiły to z kolejnym klubem z tego miasta i to na jego stadionie. Nuno Espirito Santo dostał dużo pieniędzy na nowych graczy, ale same wydawanie na rynku nie zawsze przekłada się na wyniki, dlatego Portugalczyk przede wszystkim stawia na organizację gry i plan taktyczny. Od początku na Old Trafford goście wyglądali dobrze, choć to gospodarze trafili jako pierwsi. United zamiast iść za ciosem, wyglądali po prostu słabo. Bez żadnego pomysłu na grę i bez większego zaangażowania. W końcu Wilki zdobyły zasłużoną bramkę, a potem co chwilę wyprowadzały groźną kontrę. Czerwone Diabły zwykle w takich momentach podkręcają tempo, lecz tym razem tego nie było. Wszystko było rozgrywane wolno i przewidywalnie. Wydawało się, że po ostatnich wygranych United wracało na dobre tory, lecz Jose Mourinho znowu musi się martwić jak przywrócić swojej drużynie mentalność bezwzględnych zwycięzców. 

    CIEKAWOSTKA: 500 – Fred to gracz numer 500, który strzelił bramkę w historii Manchesteru United. Brazylijczyk jest też pierwszym piłkarzem z tego kraju, który trafił do siatki w Premier League od czasu gola Rafaela da Silvy przeciwko QPR w lutym 2013. 

     

    Brighton 1:2 Tottenham

    Po trzech porażkach z rzędu sporo krytyki spadło na ekipę Mauricio Pochettino, dlatego na trudnym terenie w Brighton, gdzie nikt nie wygrał od marca, Tottenham zagrał wyważoną piłkę. Nie było typowych dla nich szybkich ataków, a raczej ostrożne i cierpliwe budowanie akcji. Cierpliwość się opłaciła, bo tuż przed przerwą Harry Kane wykorzystał jedenastkę. Po przerwie odważniej zaczęli grać gospodarze, ale Anthony Knockaert zmarnował sytuację jeden na jeden z Paulo Gazzanigą. To się zemściło, bo Erik Lamela trafił na 2:0. Skrzydłowy Mew zrehabilitował się trafieniem na 2:1, a mógł nawet zdobyć bramkę na wagę remisu, ale w ostatniej akcji meczu uderzył zbyt lekko. Nie był to porywający mecz, Spurs po prostu przyjechali, zrobili swoje i wyjechali z trzema punktami. 

    CIEKAWOSTKA: 13 – Od sezonu 2015/16 tyle rzutów karnych wykorzystał Harry Kane. Więcej niż jakikolwiek inny gracz w tym okresie na boiskach angielskiej ekstraklasy. 

     

    West Ham 0:0 Chelsea

    Kiedy tuż przed pierwszym gwizdkiem okazało się, że Marko Arnautović nie zdążył się wykurować na ten mecz, szanse gospodarzy drastycznie spadły. Zastępujący go Michail Antonio był aktywny, lecz nieskuteczny i brakowało mu tego błysku, jaki ma w sobie Austriak. Grę na siebie próbowali wziąć Felipe Anderson oraz Andrej Jarmołenko, lecz pierwszy nie wykreował zbyt wiele, a drugi zmarnował stuprocentową sytuację, kiedy kwadrans przed końcem niecelnie uderzył głową z trzech metrów. Chelsea natomiast dopiero po raz pierwszy pod wodzą Mauricio Sarriego nie strzeliła gola i zanotowała dopiero drugi bezbramkowy remis w ich ostatnich 48 ligowych wojażach. Czego zabrakło? Przede wszystkim Eden Hazard został odcięty od gry. The Blues mieli przewagę, lecz byli mało konkretni. A jak już udało się oddać strzał na bramkę Łukasza Fabiańskiego, to Polak stawał na wysokości zadania i wreszcie po raz pierwszy od 10 marca mógł cieszyć się czystym kontem w Premier League. 

    CIEKAWOSTKA: 180 – tyle podań zanotował Jorginho w ciągu 90 minut, co jest rekordem w erze Premier League.

     

    Arsenal 2:0 Everton

    Kolejny raz potwierdziło się, że Arsenal słabo zaczyna, ale dobrze kończy. The Gunners mieli szczęście, że Everton był w pierwszej połowie nieskuteczny, a w bramce dobrze spisywał się Petr Cech. W drugiej połowie nie pierwszy raz z dobrej strony pokazała się para Alexandre Lacazette – Pierre Emerick Aubayemang, choć bramka tego drugiego padła z pozycji spalonej. Marco Silva znowu zapłacił za zbyt otwartą grę. Ostatni raz jego zespół zachował czyste konto w listopadzie poprzedniego roku, kiedy był jeszcze trenerem Watfordu. Po sześciu kolejkach The Toffees mają zaledwie jedno zwycięstwo na koncie i pojawiają się pierwsze głosy niezadowolenia z pracy Portugalczyka w niebieskiej części Liverpoolu. 

    CIEKAWOSTKA: 153 – starcia Arsenalu z Evertonem produkują najwięcej goli w erze Premier League. To już 153 trafienia, dlatego dwie dzisiejsze bramki pozwoliły zepchnąć rywalizację Liverpoolu z Tottenhamem w tym zestawieniu na drugą pozycję (152 gole).

     

    >Obserwuj autora na Twitterze<

    PLUS KOLEJKI: Liverpool bez europejskiego kaca


    W październiku miną trzy lata odkąd drużynę buduje Jurgen Klopp. Zanim dojdzie się do oczekiwanego efektu, wiadomo, że będzie kilka gorszych wyników, trzeba będzie wymienić część albo większość piłkarzy, trzeba będzie wprowadzić plan taktyczny do zespołu i dobrać do niego odpowiednich graczy, a przede wszystkim ciężko pracować i utrzymywać piłkarzy w najwyższej motywacji. Niemiec powiedział na pierwszej konferencji prasowej, że będzie potrzebował czterech lat na zdobycie tytułu mistrzowskiego. Wielu z niedowierzaniem kręciło głową mając na uwadze ile czasu czeka na triumf w lidze ekipa z Anfield i jak duża konkurencja jest wśród czołowych angielskich klubów. Jednak wygląda na to, że były trener Borussii Dortmund wyrobi się w czasie, bo właśnie teraz jego drużyna wygląda tak, jak on sobie to wymyślił podpisując kontrakt w 2015 roku. Dosyć długo zwlekał z nowym bramkarzem, ale w końcu ma pewniaka między słupkami. Dużo trzeba było wydać na lidera defensywy, ale ważne, że tym liderem rzeczywiście jest, a wokół siebie ma trzech utalentowanych obrońców. Środek pola dominuje każdego rywala, a trio z przodu go demoluje. Pierwszy raz w historii The Reds wygrali wszystkie siedem pierwszych meczów sezonu. Ktoś powie, miało być plus kolejki, a wyszedł tekst pochwalny o Liverpoolu za Kloppa jako o całości. Ale to właśnie mecz z Southampton z tej serii gier zasługuje na wyróżnienie. W poprzednim sezonie po meczach w europejskich pucharach wygrali tylko dwa z dziesięciu meczów! Mieli sześć remisów i dwie porażki. Tymczasem w środku tygodnia pokonali Paris Saint-Germain, a w weekend to się na nich nie odbiło i bez specjalnego wysiłku odprawili Southampton, który oddało ledwie jeden strzał i rzadko potrafił zagościć z piłką na połowie rywala. Czy to jest wreszcie ten rok na który czekają fani Liverpoolu od 28 lat?

     

    MINUS KOLEJKI: Postawa Manchesteru United

    Jose Mourinho otwarcie skrytykował swoich zawodników po remisie z Wolves: "Rywal był bardziej agresywny, przejawiał więcej chęci do gry i był bardziej zmotywowany. Wynik jest sprawiedliwy. Oni zasłużyli na ten punkt, a my zasłużyliśmy za swoją grę na karę w postaci jednego punktu." Brakowało w grze United polotu, szczególnie zawodzi Alexis Sanchez. Piłkarz, który w Arsenalu strzelał bramkę praktycznie co mecz, teraz ma na liczniku 831 minut bez gola. Pozostali ofensywni piłkarze United także nie imponowali błyskotliwością i mieli problemy, aby przedrzeć się przez obronę Wolverhampton. Ogólnie odkąd Mourinho prowadzi klub, to w siedmiu meczach stracili sześć punktów przeciwko beniaminkom, gdzie we wcześniejszych 30 meczach zespoły wchodzące do najwyższej klasy rozgrywkowej uciułały przeciwko United tylko pięć oczek. 

     

    KONTROWERSJA KOLEJKI: Faul Joe Rallsa

    Jeśli pamiętacie starcie Cardiff z Man City z poprzedniego sezonu rozgrywane w ramach FA Cup, to głównym wydarzeniem było ostre wejście Joe Bennetta w nogi Leroya Sane'a za które gracz walijskiej ekipy nie wyleciał z boiska. W sobotnim meczu tych drużyn mieliśmy kopię sytuacji, kiedy Joe Ralls wyprostowaną nogą trafił z impetem w stopę Ilkaya Gundogana. Sędzia był blisko, lecz również sięgnął tylko po żółty kartonik. Jeśli przypomnimy sobie kilka brutalnych fauli chociażby na Wilfriedzie Zaha w tych rozgrywkach, to debata, czy sędziowie nie powinni bardziej chronić piłkarzy, powinna rozgorzeć na nowo.

     

    "11" KOLEJKI: Fabiański – Alexander-Arnold, Matip, Boly, Chilwell – Maddison, Moutinho, Bernardo Silva, Mahrez, Gudmundsson – Mitrović.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.