Guilherme w Benevento – wygoda ponad ambicję czy odważny krok do przodu?

    Kiedy dowiedziałem się o tym, jaką informację podał dziennikarz „Super Expressu”, to doprawdy ciężko było mi znaleźć sensowne argumenty przemawiające za tym ruchem. Z jednej strony w oczy rzucił mi się przypadek Kamila Grosickiego, dla którego Hull City też miało być przystankiem na pół roku przed mocniejszym klubem. Jak należy postrzegać wybór piłkarza Legii Warszawa?

     

    Guilherme dołączył do Legii w styczniu 2014 roku na zasadzie płatnego wypożyczenia z Olé Brasil. No właśnie! A polskie media szły w zaparte, że jest to wypożyczenie z SC Bragi. Jak naprawdę było? Gui nie przebił się w zespole „Arcybiskupów” po dwóch rocznych pobytach w Vizeli oraz Gil Vincente. Ekipa z północy Portugalii po konflikcie z zawodnikiem ws. nowego kontraktu i zesłaniu go do drugoligowych rezerw postanowiła nie przedłużać umowy ze skrzydłowym i szybko o nim zapomniała. Przez to urodzony w Três Rios ofensywnie usposobiony zawodnik musiał radzić sobie poza Portugalią i zdecydował się na powrót do ojczyzny.

    Olé Brasil jest to natomiast zespół drugiej ligi stanowej w Sao Paulo, który do gry wystawiał jedynie juniorów. Jak mówił sam zawodnik, w tym klubie on tylko trenował, aby być w pełni formy fizycznej. Za wypożyczenie Brazylijczycy zainkasowali 25 tysięcy euro, a po wygaśnięciu wypożyczenia Legia zapłaciła w styczniu 220 tysięcy europejskiej waluty.

    Polecony przez rodaka

    – Guilherme to taka nasza pchełka. Ruchliwy, świetny technicznie. Jego sprowadzenie to ogromny sukces działu skautingu. Myślę, że w przyszłości Legia zarobi na nim wielkie pieniądze.

    Tak o nowo sprowadzonym zawodniku wypowiadał się wówczas Miroslav Radović w marcu 2014 roku dla „Super Expressu”. Nie da się ukryć, w tamtym czasie Brazylijczyk imponował techniką i szybkością, co w zespole prowadzonym wówczas przez Henninga Berga było niemal bezcenne. Nawet zerwane więzadła w meczu z Jagiellonią Białystok i długie leczenie nie spowodowało, że Guilherme tracił na jakości. Po wykupie co prawda zdarzały mu się mecze, gdzie znikał, ale koniec końców zawsze wracał do pełni formy.

    W porównaniu do uwielbianego w Warszawie Vadisa Odjidjy-Ofoe można pokusić się o stwierdzenie, że 26-latek po transferze w styczniu 2014 roku trochę przez swój cały czas pobytu zakochał się w Warszawie, czego nie ukrywał w pierwszej wypowiedzi dla oficjalnej strony „Wojskowych”.

    – Bardzo pozytywnie na temat tego klubu wypowiadał się menedżer Rogera Guerreiro – Marcelo Robalinho. Roger także zachęcał mnie do przejścia do Warszawy. Kiedy pojawiła się oferta z Legii, w ogóle się nie zastanawiałem. Odrzuciłem wszystkie inne propozycje i byłem zdecydowany na ten transfer. Wiem, że Legia jest najlepsza i ma najwspanialszych kibiców. Widziałem oprawy, które przygotowywali. To było świetne! – skwitował zawodnik w rozmowie z legia.com.

    Roger Guerreiro grał dla warszawskiej Legii w latach 2006-2009. 35-latek jest lubiany w legijnym środowisku i pomógł on nawet w transferze byłego klubowego kolegi do Warszawy, Ismaela Blanco. Argentyńczyk jednak zaliczył krótki i nieudany epizod, i szybko o nim zapomniano. O ile w przypadku Blanco można mówić o niewypale, to o tyle polecenie Guilherme wyszło Legii na dobre.

    Co ciekawe, dawniej piłkarzem interesował się Adam Nawałka w kontekście reprezentacji. Wtedy trenerem Legii był obecny selekcjoner Rosjan, Stanisław Czerczesow. Warto wspomnieć, że Roger bronił barw Polski i skrzydłowy warszawskiej Legii mógł do niego nawiązać. Były piłkarz Bragi starał się nawet o polski paszport. Ostatecznie temat przepadł i nic z tego nie wyszło.

    Zaliczony test na mężczyznę

    Z pewnością można powiedzieć, że ofensywnie usposobiony gracz rodem z Brazylii piłkarsko dojrzał w Polsce i stał się jednym z ulubieńców kibiców. Na ten moment Guilherme ma na koncie 147 spotkań i dwanaście bramek. Jeżeli zagra we wszystkich meczach do końca grudnia, to licznik jego meczów dla warszawian zatrzyma się na liczbie 150. Nie da się ukryć, że Brazylijczyk dojrzał w stolicy Polski w wielu aspektach, nie tylko piłkarskich. 26-latek z nieokrzesanego, utalentowanego chłopaka stał się facetem z krwi i kości. To tutaj wypłynął na szerokie wody, a zebrane doświadczenie z pewnością pomoże mu być dobrym ojcem. Jego żona, Iva jest w zaawansowanej ciąży. 

    Wychowanek Paraíba do Sul FC przyjeżdżał do Polski jako świeżo upieczony mąż, tuż po ślubie. Teraz wyjeżdża z naszego kraju po zdanym teście na męskość. Wszystko to, co go u nas spotkało, zaprocentuje w przyszłości. 

    Wygoda ponad ambicję 

    Można spekulować, że temat transferu do Benevento to zwykła gra menedżera piłkarza, ale jeśli zawodnik o tym wspomina w prywatnej rozmowie, to coś musi być na rzeczy. Zdaniem źródeł „Super Expressu”, Guilherme podpisze z beniaminkiem Serie A trzyletnią umowę, na mocy której będzie zarabiał nawet 40 tysięcy euro miesięcznie, czyli tyle, ile się domagano w rozmowach kontraktowych z Legią. To wystawia złą opinię o pozycji negocjacyjnej polskich klubów. No bo który inny polski klub poza „Wojskowymi” byłby w stanie dać 800 tysięcy euro rocznie? Przykład Artura Jędrzejczyka pokazuje, że się da, nawet więcej.

    Abstrahując od tematu związanego z pieniędzmi, jak swoją decyzję tłumaczy zawodnik? – „Tłumaczy w prywatnych rozmowach, że bardzo dobra kasa i ma pół roku, by pokazać się lepszym drużynom w Serie A” – informuje Piotr Dobrowolski z SE. No okej, kasa. Ale pół roku na pokazanie się lepszym drużynom w Serie A? Prędzej większą renomę zrobi sobie Alberto Bringoli, bramkarz, który zdobył bramkę w meczu z Milanem, dającą remis i historyczny punkt w najwyższej klasie rozgrywkowej we Włoszech.

    Spadek „Czarownic” do Serie B jest nieunikniony, a najlepszym strzelcem zespołu jest potencjalny rywal Guilherme o miejsce w składzie, Amato Ciciretti. 23-latek zdobył w tym sezonie dwie bramki (w tym jedną z Juventusem) oraz zanotował jedną asystę. Nie są to dobre liczby, ale na bycie w topie w klubie starcza. Jeżeli żaden ofensywny zawodnik nie ma okazji się wyróżnić na przestrzeni całej rundy jesiennej, to co miałby spektakularnego zrobić Gui?

    Podobnie przy okazji transferu do Hull City myślał zapewne Kamil Grosicki. Przechodząc ze Stade Rennais – gdzie miał dobre liczby – został rzucony na głęboką wodę w Premier League, gdzie zawiódł na całej linii, nie pomagając „Tygrysom” się utrzymać. Teraz ma całkiem niezłe liczby w Championship, ale na awans może to nie wystarczyć.

    Wiadomy jest fakt, że Włochy są świetnym miejscem do zamieszkania i życia, dużo lepszym od Polski. Równie dobrze można powiedzieć to o Turcji. I to prędzej w klubach znad Bosforu miałby szansę walczyć o najwyższe cele, niż u najsłabszego beniaminka w Serie A. Jeżeli Roberto De Zerbi przyspawałby Brazylijczyka do ławki rezerwowych, to o szybkie odejście z Serie B może być bardzo ciężko. Mało? Wystarczy spojrzeć na liczby Petara Brleka w Genoi, który odchodził tam po bardzo dobrych występach w Wiśle Kraków za 2,2 miliona euro. Na koncie Chorwata znajdują się cztery spotkania (trzy w Serie A, jedno w Coppa Italia) i zaledwie 142 minuty na murawie bez bramki czy asysty. Nie oszukujmy się, Brlek ma potencjał na to, żeby zająć miejsce Miguela Veloso czy Luki Rigoniego w pierwszym składzie. Davide Ballardini, opiekun Genoi, woli jednak wystawiać dużo młodszego Stephane Omeongę z ławki rezerwowych, aniżeli byłego piłkarza „Białej Gwiazdy”. Podobny los wróżę Guilherme.

    Bądźmy szczerzy, transfer z LOTTO Ekstraklasy do Serie A brzmi jak skok jakościowy. Ale z Legii do Benevento? To jak zamienić siekierkę na kijek, kompletnie niepotrzebne. Niemniej jednak wypada życzyć powodzenia i wierzyć w to, że gwiazdy naszej ligi potrafią zaistnieć za granicami.

    fot. legia.com

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.