Kiko umie wyciągnąć wnioski

    Kiko Ramirez sprawił, że Wisła Kraków potrafi grać do końca. To właśnie dzięki walce w samych końcówkach spotkań, od początku sezonu Biała Gwiazda znajduje się w czubie tabeli. Trener nie jest nieomylny, pokazał jednak, że potrafi wyciągać wnioski.

    Mecz z Cracovią, Wisła rozpoczęła w ustawieniu z czterema obrońcami i dwoma defensywnymi pomocnikami: Polem Llonchem, który wrócił po kontuzji i przemianowanym na „szóstkę” stoperem Franem Velezem. Pierwsza część spotkania pokazała, że była to całkowicie błędna decyzja szkoleniowca. Obaj Hiszpanie dublowali swoje pozycje, nie wnosili nic do ataków gospodarzy, bo jak czas pokazał, nie mają w tej materii wielkich umiejętności.

    blank

    38. minuta meczu, Llonch kiepsko stara się prostopadłym podaniem uruchomić Carlitosa, następnie próbuje sam siebie zaasekurować, dochodzi do niego także Velez i  powstaje ogromna luka w środku pola. Efekt? Szczepaniak podprowadza sobie piłkę z łatwością pod pole karne, uderza i na szczęście Wisły, pędzący z dobitką Piątek jest na spalonym.

    Sytuacji gdy obaj Hiszpanie nie potrafili podzielić się obowiązkami było w pierwszej części gry więcej – stąd decyzja o zdjęciu jednego z nich (Lloncha) i wprowadzeniu Pawła Brożka, czym Kiko Ramirez upiekł dwie pieczeni na jednym ogniu.

    Druga część gry, choć w wykonaniu Wisły nie powalała, to udowodniła, że Carlitos nie jest przystosowany do gry jako wysunięty napastnik i lepiej czuje się w innej roli. Nie jest jego mocną stroną gra tyłem do bramki, opanowanie piłki z przeciwnikiem na plecach, spowolnienie gry i poczekanie na partnerów. Hiszpan ewidentnie lepiej spisuje się jako cofnięty napastnik, który może spokojnie zejść pod linię środkową po piłkę, zbiec do skrzydła i napędzić akcję. Właśnie tak grał w drugiej połowie.

    Cracovia ewidentnie była przygotowana do tego, że Wisła będzie atakować długimi podaniami. Krakowianie pod wodzą Kiko Ramireza odeszli od swojego DNA, gry „krakowską piłką”, jednak w obecnej sytuacji Wisły, kibice nie powinni narzekać na styl. Ważne są punkty, co za tym idzie więcej fanów na stadionie przychodzących dla Białej Gwiazdy, a nie mocnego rywala, wpływy w związku z tym z dnia meczowego, a w dłuższej perspektywie – kolejni mali lokalni partnerzy będą wspierać Wisłę, a być może niedługo (w końcu do trzech razy sztuka) trafi się główny sponsor, który weźmie klub na swoje barki.

    Ramirez, choć preferuje bardzo defensywny styl gry, w momencie gdy Pestka zobaczył czerwoną kartkę, wpuścił na boisko Halilovicia. Młody Chorwat, kuzyn słynnego Allena ściągniętego swego czasu do FC Barcelony, pokazywał zawsze, gdy dostawał szanse w końcówkach spotkań, że może być zastępcą Mączyńskiego. Umiejętnie łączy linię obrony i ataku, potrafi cofnąć się do rozegrania z obrońcami, podprowadzić piłkę spod stoperów, ma też zmysł do gry kombinacyjnej i wie jak się ustawić.

     

    To moment tuż przed genialną paradą Sandomierskiego. Sadlok włączył się do akcji na skrzydle, cała Cracovia automatycznie cofnęła się we własne pole karne, a Halilović został przed nim. Dzięki temu mógł zabezpieczyć drużynę, gdyby Pasom udało się skutecznie wybić piłkę i przeprowadzić kontrę prawą flanką, a jak pokazała dalsza część akcji – oddał doskonały strzał z dystansu. To jak Chorwat ustawia się na boisku i łączy grę od jednego pola karnego do drugiego, pozwala mieć nadzieję, że będzie on prawdziwym zastępstwem Mączyńskiego, który pod Wawelem także spełniał takie funkcje.

    Wisła rozstała się z „krakowską piłką”, ale nie na dobre. Co prawda „stara gwardia” po jednym z meczów narzekała na to, że bardzo cierpią grając non-stop w defensywie, ale to jak Biała Gwiazda wygląda pod wodzą Ramireza, pozwala sądzić, a nawet z całą pewnością stwierdzić, że trener nie ogranicza ich do gry tylko w obronie i posyłania piłek na aferę. Końcówka spotkania z Cracovią, po czerwonej kartce udowodniła, że gra krakowską tiki-taką wciąż nie jest zapomniana w Królewskim Mieście. Piłkarze Wisły doskonale wyglądali fizycznie na tle oddychającej rękawami Cracovii, zauważyć to można było jeszcze przed wykluczeniem Pestki. Przyspieszenie tempa było kwestią czasu, a w drużynie z Kałuży widać było, jak ambicjonalnie potraktował to spotkanie Probierz – rzucił wszystkie siły do ataku i pressingu i wystarczyło ich na mniej więcej godzinę. Ramirez natomiast zachował zimną krew, Wisła gra pod jego wodzą pełne 90 minut.

    Tak jak zostało wspomniane już wcześniej, Wisła musi myśleć krótkoterminowo. Sprowadzać piłkarzy z kartą w ręku, nie patrzeć na styl, a na to by zwyciężać. Krakowski klub powoli, sukcesywnie wychodzi na prostą i jest to kwestia kilku rund, może sezonów, gdy dyrektor sportowy Manuel Junco będzie mógł sobie pozwolić na transfery gotówkowe. Wtedy będzie można żądać powrotu do gry „krakowską piłką”, która zawsze była najefektowniejszą w polskiej ekstraklasie. Teraz jednak kibice muszą trochę pocierpieć, aby w przyszłości móc oglądać dorodne plony.

    Z Wisłą jeszcze w tym okienku pożegna się Petar Brlek, który kolejny etap swojej kariery będzie rozwijał w Serie A. Wcześniej spekulowano o zainteresowaniu Interem Mediolan, ale grać będzie w oddalonej o 150 km Genui, a kwota odstępnego opiewać będzie na dwa miliony euro plus ewentualne bonusy. Sprawi to, że Biała Gwiazda spłaci kolejne zadłużenia i będzie to kolejna okazja, aby Kiko Ramirez wraz z Manuelem Junco wprowadzili na polskie boiska kolejną gwiazdę, którą w przyszłości uda się sprzedać z zyskiem. A do tego, że Wisła, choć nie gra tak jak przyzwyczaiła nas do tego w poprzednich latach, jest bardzo dobrze prowadzona – nie trzeba chyba już nikogo przekonywać.

     

    Obserwuj autora na Twitterze: Znalezione obrazy dla zapytania twitter.png@b_setlak

    fot. pressfocus

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.