O piłce z przekąsem…czyli jak co środę Paweł Sepioło #17

    Wszystko zaczęło się 12 września kiedy to FC Barcelona gładko ograła u siebie Juventus Turyn co, pomimo dobrego meczu, mogło nam zasygnalizować kolejny sezon Champions League pod znakiem dominacji tych samych drużyn. Jednak z tygodnia na tydzień przekonywaliśmy się coraz bardziej, włącznie z poniedziałkowym losowaniem par 1/8 finału, że tym razem będzie to wyjątkowa edycja. Ale zacznijmy od początku…

    Już na drugi dzień po zwycięstwie „Blaugrany” mocny akcent postawił Tottenham Londyn, który pokazał, że w grupie z Borussią Dortmund oraz Realem Madryt nie on będzie tym trzecim do tańca. Kolejna runda to przede wszystkim piłkarski klasyk, czyli pojedynek PSG z Bayernem, gdzie na tarczy wrócili do Monachium ci drudzy. Przed spotkaniem ciężko było o wskazanie faworyta, ale zdobycia tak łatwego łupu przez Paryżan nikt się nie spodziewał. Właśnie to wydarzenie przekonało włodarzy klubu z Bawarii, aby rozstać się z Carlo Ancelottim. Z kolei Neymar i spółka udowodnili, że w tym sezonie są już gotowi na sukces. Kolejno, w następnym wtorkowo – środowym zjeździe FC Basel wygrywając drugie spotkanie z rzędu daje sygnał CSKA i Benfice, że na poważnie myśli o wyjściu z grupy obok Manchesteru United. W Londynie mamy spotkanie na szczycie, gdzie Chelsea po niesamowitym spotkaniu remisuje z Romą 3:3. Niestety rozpoczyna się także dramat AS Monaco, Borussi oraz Atletico Madryt, dla których jest to trzeci mecz bez zwycięstwa. 4. kolejka to potwierdzenie znakomitej dyspozycji poszczególnych angielskich klubów. Manchester City wywozi z Neapolu zwycięstwo wbijając rywalowi cztery bramki, a Tottenham odbiera 1. miejsce „Królewskim” zdobywając u siebie trzy punkty. Na przedostatniej prostej FC Basel kąsa boleśnie Czerwone Diabły odkładając ich awans do ostatniej rundy. Atletico, za sprawą Griezmanna, przywraca sobie nadzieję na niemożliwe pokonując 2:0 AS Romę. Liverpool odnotowuje kolejny „come back” na tego, jaki miał miejsce w pamiętnym finale z AC Milanem w 2005 roku. Tym razem jednak „The Reds” weszli w skórę Włochów dając odrobić Sevilli trzy bramki w drugiej połowie. Z kolei klub z Księstwa zostaje pozbawiony szans nawet na Ligę Europy. Teraz już ekipie Glika musi wystarczyć tylko krajowe podwórko. Ostatnia runda to rewanż Bayernu na PSG. Ponadto, informacja, że już nie powtórzy się kolejny madrycki finał, ponieważ „Rojiblancos” nurkują, by zagrać ligę niżej, a ich los podzielili m.in. także: SSC Napoli, Borussia Dortmund, czy RB Lipsk. Na sam koniec, wysokim zwycięstwem nad Spartakiem Moskwa, podopieczni Jurgena Kloppa postawili kropkę nad i zdobywając 1. miejsce w grupie E.

     

    Opadnięcie tak znakomitych drużyn już na tym etapie rozgrywek to tylko jedna z tegorocznych niespodzianek Ligi Mistrzów. Kolejną jest z pewnością tak dobra gra zespołu FC Basel na tle innych rywali. Szwajcarzy w sześciu meczach ulegli tylko dwukrotnie zdobywając przy tym 12 punktów i wchodząc do fazy pucharowej z 2. miejsca. Osiągnięcie to robi wrażenie, gdy porównamy je do dorobku Romy (11 pkt.), czy Liverpoolu (12 pkt.) wchodzących z 1. miejsca. Następnym pozytywnym zaskoczeniem możemy mianować dyspozycję klubów grających na co dzień w Premier League. Cztery na pięć zespołów zajęły pierwsze miejsca w swoich grupach. Wyjątek stanowią podopieczni Antonio Conte, ale akurat oni mieli największą grupową przeprawę. Szczególnie imponuje postawa „Kogutów”, którzy ani razu nie doznali porażki, w tym tylko raz remisując. Obok nich prym wiodą oba zespołu z Manchesteru, który ostatnio bardziej jest niebieski niż czerwony. Czyżby po 10 latach miało dojść znowu do finałowego starcia Londyn kontra Manchester. Tym razem jednak bardziej prawdopodobne wydaje się, że byłyby to nie Chelsea i United, a Tottenham i City.

     

    Niestety na kolejne „gwiazdki z nieba” (poza tą Bożonarodzeniową) musimy poczekać aż do lutego. Jednak już dzisiaj możemy dać ponieść się emocjom, gdyż poniedziałkowe losowanie par 1/8 finału jeszcze bardziej rozpaliło wyobraźnię kibiców. Na tak wczesnym etapie dojdzie bowiem do prawdziwych bojów na wyniszczenie. Niektórzy trafili najgorzej jak mogli, inni już zacierają ręce, by gładko przejść rywala. Zobaczmy:

    1. FC Basel – Manchester City

    Mimo zasady: „Kibicuj słabszemu – będzie ciekawszy mecz” nie widzę tu innego rezultatu niż tego na korzyść „Obywateli”. Miejmy nadzieję, że Szwajcarzy postawią zaporę niczym ich rodzime Alpy i nie okażą się być rzuconymi na pożarcie.

    1. Juventus Turyn – Tottenham Londyn

    Niezwykle ciekawy dwumecz drużyn, które od lat aspirują do miana najlepszych na europejskich boiskach. Nieobliczalny Dybala i przebojowy Kane na pewno skrzyżują rękawice. Kto wyjdzie z tego pojedynku zwycięsko? Odpowiedź 13.02 oraz 07.03.

    1. FC Porto – FC Liverpool

    Ofensywa, ofensywa i jeszcze raz ofensywa. Chyba nikt nie zaryzykuje stwierdzenia, że choćby w jednym meczu bramka nie padnie. Jednakże to właśnie w defensywie każdej z ekip będzie tkwił klucz do sukcesu.

    1. Real Madryt – PSG

    To z pewnością jest i będzie najjaśniejszy punkt tego etapu rozgrywek. Plan PSG jest prosty. Wygrana z Realem będzie oznaczała nobilitację do wygrania z każdym innym przeciwnikiem. Co na to Real? Znając Zinedine Zidane będzie chciał przejść do historii jako trener drużyny wygrywającej trzecie z kolei trofeum Champions League.

    1. Bayern Monachium – Besiktas JK

    Czy Tureccy piłkarze będą stanowić przystawkę dla Lewego i spółki? Nie sądzę. Jeśli tylko Besiktas utrzyma aktualną formę, albo jeszcze lepiej – ją poprawi, to Bawarczycy będę musieli się sporo napocić, by sforsować szyki obronne dowodzone przez niestarzejącego się Pepe.

    1. Chelsea Londyn – FC Barcelona

    Czy Messi dopisze do swojego pękającego w szwach CV kolejną ofiarę jego strzeleckich popisów? Czy też dobrze znający Barcę Alvaro Morata utrze nosa dumie Katalonii?

    1. Sevilla FC – Manchester United

    Niestety na tym etapie przygoda drużyny z Andaluzji się kończy. Podopieczni Mourinho zbyt długo czekali na udział w tych rozgrywkach, by teraz odpaść na tak wczesnym etapie. Oczywiście, wątpliwości zaczynałyby się gdybyśmy mieli po drugiej stronie do czynienia z bardziej utytułowanymi hiszpańskimi klubami, lecz na teraz jest to tylko albo aż Sevilla. Bez względu na przedimek, „Czerwone Diabły” mogą już myśleć o kolejnym losowaniu.

    1. Szachtar Donieck – AS Roma

    Stosunek procentowy szans obu drużyn oceniam na 35% do 65%. Ukraińcy zawsze byli groźni, ale zawsze też ich „groźność” łagodniało w obliczu mocniejszych od siebie. Być może to ten rok, w którym przełamią złą passę. Z kolei Rzymianie eliminując z rozgrywek Atletico oraz spychając na 2. miejsce Chelsea są w gazie jak mało kto.

     

    Czekamy więc…

     

    I tak rozmarzeni pozostajemy z jedną, przeszywającą serce kibica myślą: „Byle do lutego”. Byle do lutego…

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.