Polak pracujący w Abha FC przestrzega Michniewicza! „Istnieje bardzo cienka granica w tej kwestii”.

    Czesław Michniewicz został nowym szkoleniowcem saudyjskiego Abha FC. W rozmowie ze „sport.tvp.pl” na ten temat wypowiedział się Mateusz Łajczak. Jest to Polak, który od dłuższego czasu pracuje w tym klubie.

    Czesław Michniewicz znalazł nową pracę. W ostatnich dniach dość niespodziewanie pojawiła się w mediach informacja, że były selekcjoner reprezentacji Polski podpisał kontrakt z Abha FC, czyli zespołem, który występuje w Saudi Pro League (najwyższa klasa rozgrywkowa w Arabii Saudyjskiej). 

    Na co musi uważać Czesław Michniewicz? Kilka słów na ten temat powiedział Mateusz Łajczak, pracownik klubu, który jest Polakiem. Ten człowiek rozmawiał ze „sport.tvp.pl”.

    – Nie miałem jeszcze tej przyjemności. Wymieniliśmy jedynie sms-y. Pogratulowałem mu nowej pracy, a on podziękował – mówił Mateusz Łajczak o rozmowach z Czesławem Michniewiczem w rozmowie ze „sport.tvp.pl”.

    – Moja sytuacja jest skomplikowana. W grudniu ubiegłego roku, gdy tymczasowo prowadziłem drużynę i przyszedł nowy trener Roel Coumans, po miesiącu doszliśmy do wniosku, że ta współpraca nie ma sensu, bo nie układała się zbyt dobrze. Odszedłem od pierwszego zespołu, ale zarząd klubu chciał, żebym pozostał w klubie, pomagając w jego dalszym rozwoju i zamiast rozwiązać kontrakt zaproponował pozostanie w innej roli, oraz pracę na rzecz klubowej akademii. Zacząłem jako asystent w U19, następnie byłem pierwszym trenerem. Teraz pomagam w rozwoju najmłodszych adeptów w szkółce, bo otwieramy nowe zespoły. Mój kontrakt kończy się w czerwcu. Była propozycja przedłużenia, ale jej nie przyjąłem. Z tego, co mi powiedziano, to klub przygotowuje nową propozycję – dodał.

    – Zawsze jestem otwarty na rozmowy. Wiem, jak ważny jest dobór sztabu. Na razie nie ma takiego tematu. Nikt się ze mną oficjalnie nie kontaktował w tej sprawie. Trener może chcieć osobę znającą trochę kulturę, częściowo język boiskowy, drużynę i cały klub od środka, a z drugiej strony może odciąć się od znajomości przeszłości, preferując przy tym tylko współpracowników, którzy przyjdą wraz z nim z „zewnątrz” – skomentował.

    – Z tego, co wiem, to powinien mieć taką możliwość. Kwestia tylko, ilu trenerów będzie mógł ze sobą zabrać. Czasami jest tak, że trener otrzymuje konkretną kwotę na sztab i sam decyduje, na ile osób ma ją rozdysponować, określając tym samym liczebność sztabu szkoleniowego. Być może tak będzie w tym przypadku. Drugą opcją jest narzucenie konkretnej liczby współpracowników przez klub – dodał.

    – Abha nigdy nie była konstelacją gwiazd. Dobrze by było, żeby największą gwiazdą był zespół jako całość, a nie indywidualności. W Arabii Saudyjskiej jest pomysł, żeby w każdym klubie był przynajmniej jeden zawodnik znany z europejskich boisk. Władze poszukają jakiejś „gwiazdy” w letnim okienku transferowym. Nie będzie to oczywiście gracz pokroju Ronaldo czy Benzemy, ale na pewno znany szerszej publiczności – powiedział.

    W ostatnim czasie sporo głośnych nazwisk pojawiło się w Saudi Pro League. Wszystko zaczęło się od Cristiano Ronaldo, który na początku tego roku dołączył do Al-Nassr. Teraz w tej lidze będą występować też m.in. Karim Benzema (Al-Ittihad), a może nawet trafić do niej Neymar, który prowadzi rozmowy z Al-Hilal.

    – Niedostępna może być tylko Premier League, ze względu na finanse i prestiż. Piłkarze ze słabszych zespołów Bundesligi, Ligue 1 czy Serie A, są spokojnie w zasięgu. Gdy pracowałem przy pierwszej drużynie, to był nam proponowany zawodnik ze średniaka La Liga, który wyróżniał się w drużynie. Klub był gotowy za niego zapłacić, a kwestia wynagrodzenia nie stanowiła żadnego problemu. Ostatecznie jednak temat upadł z innych względów niż finanse i klub zdecydował się na pozyskanie innego zawodnika – powiedział o potencjalnych transferach gwiazd do Saudi Pro League – stwierdził. 

    – Nie chcę rzucać kwotami, ale podam pewien przykład. Podczas współpracy z trenerem Martinem Sevelą sondowaliśmy jednego napastnika z Polski z topowego klubu. Był to czołowy zawodnik ligi. W Abha dostałby trzy razy większe pieniądze niż w Ekstraklasie. Zawodnik bardzo szybko zaakceptował wstępną ofertę, lecz finalnie klub go nie puścił i temat upadł – mówił.

    Mateusz Łajczak twierdzi, że Czesław Michniewicz musi zaakceptować różne zasady. Wtedy nie będzie miał żadnego problemu. Na pewno nie może popełnić błędu jednego z trenerów, który tutaj pracował. Dyscyplina jest ważna, ale nie można z nią przesadzać i trzeba rozumieć pewne uwarunkowania kulturowe czy religijne. Trzeba uważać na to, co się mówi. Pewne wulgaryzmy na co dzień używane przez trenerów w różnym kontekście tutaj nie zawsze będą odbierane w ten sam sposób, co przykładowo w Polsce. Istnieje bardzo cienka granica w tej kwestii. To, co dla nas może być swego rodzaju „pompką” lub motywacją, tu może być odebrane jako obraza. W języku piłki nożnej to normalne słowa. Europejscy zawodnicy normalnie na nie reagują. U saudyjskich wygląda to inaczej. Oni tego nie akceptują, bo religia zabrania im przeklinania. A gdy już kogoś się nawet niechcący obrazi, to może być przysłowiowy początek końca – przyznał.

    Jeśli trener Michniewicz pewnie utrzyma Abhę w przyszłym sezonie i solidnie zaprezentuje się w Pucharze Króla, to myślę, że zagwarantuje sobie prace przez następne lata w lidze saudyjskiej. Jeśli zrobi wynik ponad stan, to może dostać ofertę z klubu z górnej części tabeli – przyznał.

    Źródło: sport.tvp.pl

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.