Wystarczająca ilość pieniędzy, niezwykle cierpliwy (jak na nasze realia to wybitna cecha) prezes, trener, który udowodnił na naszym podwórku, że fach w ręku ma, a do tego wszystkiego całkiem niezły stadion. Co zatem sprawia, że Cracovia, gdy spadła na samo dno, nie potrafi się z niego wygrzebać?
Obserwuj Autora na Twitterze: Follow @stanleycorleonev
Kiedy Janusz Filipiak obejmował prezesurę przy Kałuży, mało kto spodziewał się szybkiego powrotu Cracovii do Ekstraklasy. Nie tylko udało się powrócić do elity (tak, to brzmi śmiesznie, ale nasza elita nie daje rady mistrzom Słowacji – a niedługo i San Escobar), ale również sprawić, że klub stał się stabilny finansowo i zazwyczaj utrzymywał się bez większych problemów. Wyjątkiem jest oczywiście spadek do 1 ligi w 20122 roku, ale chyba możemy przymknąć na tę sytuację oko.
Pozwolę sobie zacytować jedną z najwybitniejszych postaci polskiej piłki, trenera niezwykłego i po prostu inteligentnego człowieka, Kazimierza Górskiego.
"Skoro było tak dobrze to dlaczego było tak źle".
~Kazimierz Górski.
No właśnie, skoro Cracovia ma to wszystko co w piłce wydaje się najważniejsze, to dlaczego po spojrzeniu w tabelę Ekstraklasy, znajdziemy "pasy" w top 15. Szkoda, że na 16 drużyn.
"Hymn Ligi Mistrzów na stadionie Cracovii? Chyba tylko z głośników".
Cytat w nagłówku nie pochodzi z ust żadnego "wybitnego" bramkarza reprezentacji Polski, ale sytuacja ze stadionu idealnie obrazuje sytuację w klubie. No ale po kolei, zacznijmy od trenera. Trenera, który miał to wszystko spiąć klamrą i udowodnić, że Cracovia nie tylko ma potencjał, ale potrafi ten potencjał wykorzystać i sprawić, że przy Kałuży w końcu może pojawić się prawdziwy futbol, a hymn wielkich zmagań wśród najlepszych nie będzie musiał wybrzmiewać ze stadionowych głośników. Przejście Michała Probierza z Jagiellonii do Cracovii, zszokowało chyba wszystkich. Ale nie dlatego, że tak nie wypada. Michał Probierz miał po raz kolejny spróbować swoich sił za granicą. Możliwości było wiele, ale na finiszu coś nie wyszło…
Wtedy do gry wszedł prezes Filipiak. Wiele razy przed kamerami trener Probierz tłumaczy, że właściciel Cracovii wyciągnął do niego rękę w najtrudniejszym momencie i bardzo dużo mu zawdzięcza. Można się jedynie domyślać jak trudno patrzy się z trybuny VIP na pogrążoną w otchłani drużynę, której dało się aż tyle, nie tylko pieniędzy. Po drugiej stronie stoi trener, który rozkłada bezradnie ręce i nie potrafi wytłumaczyć dlaczego zespół spisuje się aż tak słabo.
Czy Michał Probierz jest słabym trenerem, a dobre wyniki w Białymstoku zawdzięcza jedynie zebraniu odpowiednich piłkarzy w odpowiednim miejscu i czasie?
A może piłkarze reprezentujący barwy "pasów" są najnormalniej w świecie zbyt słabi do gry nawet w tak słabej lidze jak Ekstraklasa? Może liczyli na dobre warunki finansowe (takie, których w poważniejszych ligach pozostawałyby w sferze marzeń – jak same poważniejsze ligi) No ale czyż nie oni, w większości, jeszcze nie tak dawno potrafili wygrać w Derbach Krakowa, grać ciekawie i bez jakiegokolwiek respektu dla rywala? Teraz, wchodząc na stronę bukmacherską w 99% wiem, że moje pieniądze postawię na przeciwnika Cracovii. Fakt, raz na pięć meczów te pieniądze przegram. Nadal jednak jestem w stanie ryzykować bo kolejne "X" razy wybór okaże się dobry.
Poziom piłkarski zawodników nie może być jednak wyznacznikiem tak słabej gry. Podopieczni Michała Probierza, jeszcze przed objęciem posady trenera Cracovii potrafili grać, potrafili wygrywać i walczyć. Teraz zastanawiam się czy po wygranej z Górnikiem Zabrze zawodnicy z Krakowa w ogóle świętowali, czy pamiętali jak to się robi.
Co zatem sprawia, że ani doświadczony i świetny trener, ani zawodnicy, którzy jeszcze nie tak dawno wygrywali mecze i ze spokojem patrzyli w dół tabeli z bezpiecznego, dziewiątego miejsca, nie potrafią strzelić o tę jedną bramkę więcej od większości przeciwników?
Ile jeszcze zajmie, wszystkim w tym klubie, ułożenie tej maszynki na tyle aby zaczęła robić to, co (teoretycznie) potrafi robić najlepiej?
Cały Kraków to jakieś dziwne miejsce, przynajmniej jeżeli chodzi o kluby. Dawno nie słyszałem, albo po prostu media tego nie nagłośniły, żeby kibole sprawowali władzę w klubie. Ok, przedstawiciel środowiska kibicowskiego w klubie to nic złego. Problem zaczyna się wtedy, gdy tych przedstawicieli jest na tyle dużo, że mogą sami decydować o sytuacji w klubie. Widzieliśmy materiał o Wiśle Kraków, jak się okazuje, po drugiej stronie Wisły również jest chęć "pomocy" prezesowi. Nie jest to zdrowa sytuacja – tutaj ameryki nie odkryłem, fakt. Czy Ci ludzie na prawdę myślą, że bez pojęcia o poważnym biznesie – poważny znaczy przede wszystkim legalny – pomogą Cracovii ? Czy Comarch prezesa Filipiaka wszedł przebojem na rynek i osiągnął niebagatelny sukces dzięki ludziom, którzy nie mieli zielonego pojęcia o tym jak to zrobić? Co, rzut monetą i albo robimy a albo b? Sytuacji w biznesie nie rozwiązuje się zagłuszeniem rywala dopingiem z głośników. To nie wypada.
Jedyne co w tym momencie jest na odpowiednim poziomie i w odpowiednim miejscu w Cracovii to dr. Janusz Filipiak. Odnoszę wrażenie, że to jedyny człowiek, któremu tak w pełni zależy na tym klubie i który swoim głosem jak dzwon, z czystym sumieniem może zaśpiewać:
- "Chociaż czasami przegramy
- Różnie bywało, Ty wiesz
- Kochałem Cię w okręgówce
- I w pierwszej lidze też"
- Patrząc na te słowa, które napisał Maciej Maleńczuk… i porównując je z frekwencją na stadionie oraz z groźbami dla prezesa Filipiaka, stwierdzam, że niektórzy powinni raz jeszcze wrócić do liceum i powtórzyć czytanie ze zrozumieniem. Niestety inteligencję trzeba już jakąś mieć, a logicznego myślenia bardzo ciężko się nauczyć. Z Cracovią nie będzie dobrze tak długo, jak długo będą wcinali się ludzie z zewnątrz. Bo przecież sportowo tam wszystko jest, przynajmniej poprawne. Przynajmniej.
- foto: pressfocus