Marek Dziuba: Większość albo prawie wszyscy piłkarze są w stanie porozumieć się z zagranicznym trenerem

    Czy zagraniczny selekcjoner to dobry wybór? Marek Dziuba twierdzi w rozmowie z „sport.tvp.pl”, że jest to ciekawa opcja. 

    Wciąż nie poznaliśmy nazwiska nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Cezary Kulesza szuka na rynku nowego opiekuna dla naszej kadry. Media twierdzą, że „Biało-Czerwoni” mogą mieć zagranicznego selekcjonera. Na liście życzeń prezesa znajdują się podobno Roberto Martinez, Vladimir Petković czy też Andrij Szewczenko. Jeśli chodzi o rynek naszego kraju, to sporo pojawia się głosów, że kandydatami na stanowisko są m.in. Marek Papszun (Raków Częstochowa) czy też Jan Urban (bez klubu).

    Były reprezentant Polski, Marek Dziuba, udzielił wywiadu „sport.tvp.pl” i twierdzi, że dobrą kandydaturą byłby zagraniczny selekcjoner. Jeśli jednak będzie nim Polak, to nie będzie miał z tym żadnego problemu.

    – Powstało przeogromne zamieszanie. Oby ono było początkiem czegoś nowego, ale najwyższy czas, żeby ten cyrk w końcu się skończył. Jestem pewien, że gdyby nie było tego medialnego szumu to Czesław Michniewicz zostałby na stanowisku. Polski Związek Piłki Nożnej przyznałby, że styl reprezentacji był poniżej oczekiwań, ale sądzę, że selekcjoner nadal prowadziłby naszą drużynę narodową. PZPN przyjąłby raport, a trener uderzyłby się w pierś i związek cieszyłby się z wyjścia z grupy oraz z zarobionych milionów dolarów z tego tytułu. Narracja byłaby taka, że styl jest do poprawy, ale pchamy wózek w tę samą stronę. Sprawy poza boiskowe jednak zadecydowały. Gdyby nie one Michniewicz zachowałby posadę. Selekcjoner nie powinien robić nic za plecami prezesa. Cezary Kulesza nie dał sobie wejść na głowę – powiedział Marek Dziuba w rozmowie ze „sport.tvp.pl”.

    Dziuba skrytykował ostatnie działania zawodników i całego PZPN-u. W ostatnim czasie głośno było na temat afery premiowej… – Nie podobały mi się te wszystkie dywagacje na temat pieniędzy, które drużyna miała otrzymać od premiera. Wydaje mi się, że nasi piłkarze na brak pieniędzy nie mogą narzekać. Nikomu nie zaglądam do portfela, ale akurat kasy im raczej nie brakuje. Narzekać mogliśmy w 1982 roku po sukcesie na mistrzostwach świata. Nam nikt nie obiecywał milionowych premii za zajęcie trzeciego miejsca na mundialu. Gdybyśmy teraz zdobyli medal na mistrzostwach to taka premia byłaby w jakimś stopniu uzasadniona, ale nie w innym przypadku. Pieniądze chociażby z tytułu umów sponsorskich same by lgnęły do piłkarzy, gdyby powtórzyli nasz sukces – dodał.

    – Niezrozumiałe jest dla mnie również to, że piłkarze reprezentacji Polski wrócili do kraju w okrojonym składzie. Na lotnisku w Warszawie czekało na nich spore grono kibiców, ale przeżyli rozczarowanie. Chcieli spotkać swoich idoli, ale nie było im to dane. Nie dość, że połowa składu już z Kataru poleciała prosto na wakacje, to na dodatek ci, którzy byli w samolocie byli niedostępni dla fanów. Za moich czasów to było nie do pomyślenia – mówił.

    – Zdaję sobie sprawę, że spędzili sporo czasu poza domem, ale wystarczyło pojawić się w Warszawie i przywitać się z fanami. Przecież to nic nie kosztuje. Można było polecieć na urlop z Okęcia i nikomu korona z głowy by nie spadła. Czterdzieści lat temu przeżywaliśmy mocno, że nie było nam dane przylecieć do kraju za dnia, ponieważ samolot nawalił i czekaliśmy aż podstawią kolejny. Przylecieliśmy w środku nocy i z fety wyszły nici. Jeden dzień, żeby pojawić się w Polsce nikogo by nie zbawił. Podejście zbyt nowoczesne, tak mi się wydaje – powiedział były reprezentant Polski.

    – Liczę, że przyjdzie trener, który będzie pracował przez dłuższy czas, żeby wypracować pewną konsekwencję. Musi być dłuższa kontynuacja jego projektu. Jestem pod wrażeniem pracy trenera Marka Papszuna w Rakowie Częstochowa. Widać, że cierpliwość popłaca. Od lat wdraża swoją wizję i efekty są kapitalne. Ciągłość pracy jest niezwykle istotna, to samo tyczy się reprezentacji. Oczywiste jest, że praca z kadrą narodową to zupełnie inna bajka niż prowadzenie klubu. Jednak jak we wszystkim najważniejszy jest czas, a on niebezpiecznie ucieka. Niebawem mecze eliminacyjne do Euro 2024 z Czechami i Albanią, a my nadal jesteśmy bez dowódcy – stwierdził.

    – Opcja zagraniczna nie jest ryzykowna. Większość albo prawie wszyscy piłkarze są w stanie porozumieć się z zagranicznym trenerem. Bariera językowa nie powinna być zatem problemem. Czterdzieści lat temu znaliśmy dwa języki – ojczysty, a drugi mieliśmy w nogach. Wyjątkiem byli Zbyszek Boniek, Władek Żmuda i Andrzej Szarmach. Dlatego jestem spokojny o ewentualne zatrudnienie trenera z zachodu. Bylebyśmy poznali w końcu jego nazwisko – powiedział.

    Co ciekawe, Marek Dziuba powiedział, że nie należy się bać zagranicznych selekcjonerów. Przed Czesławem Michniewiczem trenerem naszej kadry był Paulo Sousa. Portugalczyk jednak zdecydował się na opuszczenie Biało-Czerwonych, aby dołączyć do brazylijskiego Flamengo. Rok temu narobił dużo zamieszania…

    – Kadencję Portugalczyka oceniamy przez pryzmat jego ucieczki. Zdaję sobie sprawę, że wśród kibiców oraz być może nawet samych piłkarzy pozostał żal do Sousy. Zrobił jednak wiele dobrego. Za jego kadencji graliśmy niezłą piłkę. Mówiąc obiektywnie z przyjemnością oglądało się większość spotkań kadry pod jego wodzą. Prezentowaliśmy ofensywny futbol i to się chwali. Za styl jego drużyny na pewno nie musieliśmy się wstydzić. Prezentowaliśmy postawę, na którą chciało się patrzeć, choć wyniki nie zawsze szły w parze. Teraz mamy cieszyć się, że po 36 latach wyszliśmy z grupy, ale przepraszam bardzo, w jakim stylu? W meczu z Argentyną można było dostać palpitacji serca. Walczyliśmy o awans, ale bardziej przypominało to walkę o przetrwanie – przyznał.

    Źródło: Sport.tvp.pl

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.