Grzegorz Sandomierski będzie trenerem bramkarzy akademii Jagiellonii Białystok. W rozmowie z klubowymi mediami doświadczony golkiper powiedział kilka słów na temat swojej nowej roli w klubie z Podlasia.
Grzegorz Sandomierski nie gra już w piłkę, ponieważ 12 stycznia 2023 roku zakończył karierę piłkarską. Podczas swojej przygody z piłką występował w barwach Jagiellonii Białystok (wychowanek), Lecha Poznań, KRC Genk, Blackburn, Dinama Zagrzeb, Cracovii, CFR Cluj czy też Górnika Zabrze. Na swoim koncie 33-letni bramkarz ma rozegrane m.in. 210 spotkań w Ekstraklasie. Poza tym wywalczył m.in. dwa mistrzostwa Rumunii, mistrzostwo Chorwacji czy też Puchar Polski.
Nowa rola!
Jagiellonia Białystok poinformowała, że Grzegorz Sandomierski wraca do zespołu, ale będzie trenerem bramkarzy w akademii klubowej. Piłkarz opowiedział o swoich wrażeniach.
– Nawet nie ma sensu porównywać czasów, w których zaczynałam grać w piłkę z obecną sytuacją. Dziś chłopcy mają wszystko, czego potrzebują. Są świetne warunki do pracy, jest sztab ludzi odpowiedzialny za zawodników, siłownia. Gdy ja rozpoczynałem piłkarską edukację, to moją grupą dzieciaków opiekował się tylko trener Mirosław Dymek, który musiał ogarniać wszystko – przyznał Grzegorz Sandomierski w rozmowie z „Jagiellonia.pl”.
– Potem dołączył związany wiele lat z Jagiellonią Piotrek Zinkiewicz i odpowiadał za aspekty motoryczne, był też asystentem. Oni próbowali wprowadzać nowe rzeczy, powoli wznosić akademię na wyższy poziom. Pojawiali się fizjoterapeuci, trenerzy przygotowania motorycznego, asystenci. Z polskim trenerami jest trochę tak, że są od wszystkiego, bo muszą ogarnąć ogrom tematów. Za granicą, choć nie wszędzie, dany szkoleniowiec jest otoczony dużym sztabem ludzi, którzy odpowiadają za różne, także bardzo przyziemne sprawy – dodał.
– Pierwsze takie myśli pojawiły się po moim ostatnim odejściu z Jagiellonii. Gdy wyjechałem do Rumunii, przyszła pandemia, pojawił się w Białymstoku bramkarz, który w mojej ocenie nie był w tamtym okresie lepszy. Mimo to bronił, a był to pierwszy sygnał, że coś jest nie tak, może coś trzeba zmienić. Jeszcze próbowałem zmobilizować się, bo w Rumunii były dobre momenty. W Górniku Zabrze oprócz lepszych pojawiały się słabsze dni. W Grecji zaś czułem, że moja piłkarska przygoda dobiega końca. W lutym co prawda pojawiła się jeszcze opcja dołączenia do Radomiaka Radom. Spędziłem tam kilka dni. Miałem wtedy dwie oferty, ale obie nie wypaliły. Nie do końca rozumiem dlaczego, zwłaszcza w przypadku klubu z Radomia, bo nie dostałem konkretnego uzasadnienia. Wtedy powiedziałem sobie, że nie będę cyrkiem objazdowym, nie chcę rozmieniać się na drobne – mówił.
– Gdy pojawiła się propozycja z Jagiellonii, byłem po pierwszych rozmowach telefonicznych z Markiem Wasilukiem i Przemkiem Papiernikiem. Stwierdziłem, że to zaczyna mieć ręce i nogi. W ten sposób mam płynne przejście z zawodu piłkarza do zawodu trenera. Mam inne zadania, ale wciąż jestem przy piłce i to przy bramkarskim fachu, tym razem ucząc go. To jest najbardziej istotne – zdradził.
– Mam swoją wizję bramkarza, która spaja się podejściem Marka Wasiluka i Przemka Papiernika. Mamy podobny tok myślenia. Chciałbym, żeby nasi bramkarze uczestniczyli w różnego rodzaju grach, podaniach, byli zgrani z całym zespołem, żeby komunikacja i podejmowanie przez nich decyzji było naturalne, ćwiczone w zachowaniach meczowych. Nie będzie tylko tak, że będę ich zajeżdżał w treningu – przyznał.
– To nie ma sensu, bo lepiej różnice w zachowaniu bramkarza korygować na bieżąco w grze. Patrząc na mecz, akcji typowo bramkarskich najczęściej są trzy, albo cztery, a czasem nawet mniej i gra się tylko nogami. Jeżeli bramkarz dobrze współpracuje z linią obrony, stoi wysoko, podpowiada i pomaga na przedpolu, to zagrożeń i konieczności interwencji może być znacznie mniej. Chcemy to osiągnąć dzięki integracji bramkarza z drużyną. Oczywiście przed wejściem do bramki wykonamy swoją pracę z golkiperami. Będzie to jednak raczej krótka rozgrzewka, a nie 40 minut rąbanki. Bramkarza mają przede wszystkim uczyć sytuacje meczowe i do tego będziemy dążyć – stwierdził.
– Zaczynając od samej góry widać, że w pierwszym zespole są młodzi bramkarze. Zlatana Alomerovicia naciskają Sławek Abramowicz i Miłosz Piekutowski, którzy czekają na swoją szansę. Patrząc dalej też jest ekipa pościgowa, która aspiruje przynajmniej do miana bramkarza ekstraklasowego. Do tego jednak jeszcze długa droga, nie chcę nikogo zagłaskać. Potencjał jest duży, teraz wszystko w ich rękach, nogach, a przede wszystkim głowie – powiedział.
Źródło: Jagiellonia.pl