Dzisiaj, 26 maja o godzinie 20.45 na stadionie Olimpijskim w Kijowie rozpocznie się finał Ligi Mistrzów: Real Madryt – Liverpool FC. Klub ze stolicy Hiszpanii może zdobyć to trofeum po raz trzeci z rzędu. Po wygraniu wcześniejszych edycji, podopieczni Zinedine’a Zidane’a wciąż chcą pisać historię. Wyniki same nie przychodziły, a ekipa Królewskich miała trudną drogę do przejścia, by dojść na sam szczyt po kolejne wyróżnienie.
Real Madryt rozpoczął rozgrywki w grupie H. Z zespołem Los Blancos w jednej paczce mierzyły się takie ekipy jak między innymi Borussia Dortmund, Tottenham oraz Apoel, który oczywiście od razu po losowaniu był spisany na straty. Warto wspomnieć, że grupowe zmagania dla piłkarzy Zidane’a nie były zbytnio udane, ponieważ ostatecznie w uplasowali się na drugiej pozycji z dorobkiem 13 punktów, a na pierwszym miejscu pozostała ekipa prowadzona przez Mauricio Pochettino, czyli popularne Koguty, które przez wszystkie spotkania nie zaliczyły ani jednej wpadki oraz skończyły grupę z 16 oczkami na koncie.
W 1/8 finału było już nieco lepiej. Real pokonał Paris Saint-Germain na Santiago Bernabeu (3:1). Tydzień później na Parc des Princess piłkarze klubu ze stolicy Hiszpanii tylko dopełnili formalności i ostatecznie wygrali wyjazdowe spotkanie (2:1).
W ćwierćfinałach mieliśmy powtórkę z ubiegłorocznego finału w Cardiff. Real Madryt ponownie okazał się lepszy od Juve. Przypomnijmy, że Cristiano Ronaldo w pierwszym spotkaniu strzelił jedną z najładniejszych bramek w tej edycji rozgrywek, pokonując Gianluigiego Buffona przewrotką. Bramka na tyle była klasowa, że nawet kibice drużyny ze stolicy Piemontu okazali ogromny szacunek reprezentantowi Portugalii, wstając i gratulując mu gorącymi brawami.
W drugim spotkaniu mało brakowało, a marzenia o półfinale i finale poszłyby w niepamięć. Dość niespodziewanie drużyna z Półwyspu Iberyjskiego uległa przyjezdnej Starej Damie na własnym obiekcie (1:3). Jedyne, co uratowało Real przed klęską, to rzut karny podyktowany w doliczonym czasie gry, którego bezproblemowo wykonał Ronaldo.
Real wygrał w pierwszym meczu 1/2 finału Ligi Mistrzów z Bayernem na Allianz Arena 2:1. Drugie spotkanie przebiegało w niesamowitym tempie, a Bawarczycy przez długie minuty dominowali nad gospodarzami, jednak mimo to tylko zremisowali 2:2, a Królewscy mogli świętować trzeci awans z rzędu.
Sprawdź: nowa koszulka The Reds na sezon 2018/19
Oto, co miał do powiedzenia Zinedine Zidane na wczorajszej konferencji prasowej:
Czego się spodziewam? Niczego. Liverpool rozegrał wielki sezon, także w lidze. To dobra drużyna, która może sprawić ci kłopoty w każdym momencie. Dobrze o tym wiemy. Nie będzie zaskoczeń, oni nie zaskoczą nas ani my ich. Dobrze się znamy.
Dojście do finału już jest wspaniałe, bo to jest najtrudniejsze. Jednak nasz pierwszy czy drugi puchar też były wygrane w spektakularny sposób z cierpieniem i wszystkim, co było możliwe. Teraz będzie tak samo. Faktycznie trzy ostatnie starcia mieliśmy z trzema najlepszymi zespołami w Europie i nasze osiągnięcia mają swoją wartość, nawet jeśli napotkaliśmy swoje trudności. To my i Liverpool jesteśmy jednak w finale.
Nasz ostatni triumf nic nie znaczy. Chcemy wygrać tak samo jak oni. Mogę powiedzieć, że tak jak wy, chcemy obejrzeć wielki mecz piłki nożnej, nic więcej. Nie wiem jednak, co się zdarzy. Postaramy się, damy z siebie wszystko.
Teraz jesteśmy wszyscy gotowi, tyle. Nie powiem, kto zagra, nie muszę tego robić, ale najważniejsze, że jesteśmy razem.
Wszyscy dobrze pracują, dobrze grają i też powinni dostawać swoje szanse. Inaczej moje przesłanie, że wszyscy są ważni, nie miałoby sensu. Twoje słowa nie mają wartości, jeśli ich nie wypełniasz, tyle… To jedyna sprawa, bo trójka,czyli Ronaldo, Bale, Benzema, to dla mnie najlepsi zawodnicy. Wiele razy pokazywali, że są świetni. Cóż, jednak każdego dnia muszę robić to, o czym opowiadam mojej grupie.
Najtrudniejsze jest to, że jako trener masz pod sobą osiemnastu doskonałych zawodników i musisz z kogoś zrezygnować. Nie mogę jednak uciekać od odpowiedzialności, to część mojej roboty. Zawsze ktoś musi usiąść na ławce, to normalne. Ci, którzy nie mieszczą się w podstawowym składzie, cały czas mają jednak świadomość, że są ważną częścią zespołu.
Dla mnie najważniejsze jest to, bym zrobił wszystko, co jest potrzebne do osiągnięcia sukcesu. To samo powtarzam swoim piłkarzom. Mówię im, by zostawili na murawie wszystko, co mają. Przechodziliśmy w tym sezonie kilka razy trudne chwile i wiem, że jutro też będziemy cierpieć. Uważam, że futbol to bardzo prosta gra. Staje naprzeciwko ciebie drużyna, a ty musisz przewidzieć, w jaki sposób będzie chciała cię zranić.
Źródło: RealMadryt.pl/własne
Zawodnicy Liverpoolu awansowali do finału głównie dzięki kapitalnej postawie tercetu ofensywnego, który reprezentują takie postacie Mohamed Salah, Sadio Mané oraz Roberto Firminio. Szkoleniowiec Realu, Zinedine Zidane, z pewnością pomyśli o tym, jak zabezpieczyć się przed atakami piłkarzy The Reds, ale raczej wszystkich Królewscy i tak nie powstrzymają. Z drugiej strony równie dobry atak Realu powinien wykorzystać słabości defensywy drużyny Jurgena Kloppa, która przeciwko tak dobremu rywalowi jeszcze się w tym sezonie nie mierzyła. Wydaje się, że w finale powinno zatem paść kilka bramek.
Przypomnijmy, że klub ze stolicy Hiszpanii nie pokazał się z dobrej strony w rewanżowych spotkaniach w ćwierćfinale oraz półfinale Ligi Mistrzów, ale w decydującym starciu raczej zobaczymy drużynę z pierwszych meczów z Juventusem oraz Bayernem.Tutaj nasuwa się pytanie, czy w takim wypadku zawodnicy Liverpoolu będą w stanie dorównać poziomem rywalowi? Przekonamy się o tym wieczorem!
fot. pressfocus